Choć finały mistrzostw Europy organizuje UEFA, to nic w światowej piłce nie może zdarzyć się bez wiedzy FIFA. Imperium narodziło się w czerwcu 1974 r. Wówczas to siódmym prezydentem tej organizacji został Brazylijczyk Joao Havelange – były olimpijczyk w pływaniu – który pokonał ubiegającego się o reelekcję Anglika sir Stanleya Rousa. Zmiana była rewolucyjna w kilku wymiarach. Po raz pierwszy na czele FIFA stanął człowiek spoza Europy i po raz pierwszy pretendent odsunął od władzy urzędującego szefa – poprzednicy Rousa albo rezygnowali sami, albo rządzili do śmierci. Ale najbardziej rewolucyjne zmiany miały dopiero nadejść.

Urodzony jeszcze za panowania królowej Wiktorii Rous był – przy wszystkich zasługach dla piłki nożnej – człowiekiem z minionych czasów. Angielski dżentelmen wierzący w szlachetną rywalizację sportową i wartość amatorstwa, choć przy okazji także w cywilizacyjną wyższość Europy i białego człowieka. Havelange widział z kolei zmieniającą się mapę świata i potencjał, jaki daje telewizja (mistrzostwa świata w roku 1970 były pierwszymi, które transmitowano na żywo i w kolorze do większej części globu). Kampanię wyborczą prowadził w krajach piłkarskiego Trzeciego Świata – często towarzyszyła mu tam popularna reprezentacja Brazylii – obiecując m.in. powiększenie liczby drużyn startujących w mundialu, tak aby nie była to jedynie rywalizacja Europy i Ameryki Południowej.

Wielkie czarne ręce

Havelange dotrzymał słowa – zrobił zresztą także wiele innych rzeczy bez wątpienia dobrych dla futbolu. To jego pomysłem były mistrzostwa świata juniorów, drużyn młodzieżowych i kobiet, za jego czasów FIFA zaczęła wspierać finansowo rozwój piłki nożnej w krajach Trzeciego Świata, mundial stał się imprezą naprawdę globalną, oglądaną w telewizji przez setki milionów ludzi, sama zaś FIFA – organizacją dochodową. Inna sprawa, że w powstawaniu imperium od samego początku tkwiło ziarno korupcji – według relacji jednego ze świadków Havelange pokonał Rousa dzięki „małym brązowym kopertom, które trafiały w wielkie czarne ręce”.

Reklama

Tuż po wyborze Havelange zawiązał triumwirat z Horstem Dasslerem, synem założyciela Adidasa, i Patrickiem Nallym, brytyjskim przedsiębiorcą uznawanym za ojca współczesnego marketingu sportowego, aby skapitalizować rosnącą popularność futbolu. Kapitalizowanie oparte było na czterech podstawowych zasadach. Po pierwsze, sponsorami mogą zostać tylko wielkie międzynarodowe koncerny.

Po drugie, sponsorzy muszą zostać dobrani według branż tak, by nie wchodzili sobie w paradę, tzn. jeden producent napojów bezalkoholowych, jeden producent alkoholi, jeden elektroniki, samochodów itd. Po trzecie, FIFA musi mieć całkowitą i wyłączną kontrolę nad prawami do transmisji telewizyjnych z mundialu, reklamami, przestrzenią na stadionach. I wreszcie po czwarte, FIFA nie będzie samodzielnie sprzedawała praw do transmisji czy zawierała umów sponsorskich, lecz zajmie się tym – za gwarantowaną z góry sumę – wyspecjalizowana firma zewnętrzna. Bynajmniej nie służyło to większej przejrzystości – wyspecjalizowaną firmą zewnętrzną została International Sport and Leisure (ISL), którą założył Horst Dassler i która miała siedzibę przy tej samej ulicy w Zurychu co FIFA. Punkt trzeci z czasem mocno rozszerzono – od kandydatów do organizacji mistrzostw świata FIFA domaga się zrzeczenia praw podatkowych od wszystkich dochodów, które przynosi impreza.

Co więcej, także tego, by potencjalni gospodarze zachowali to żądanie w tajemnicy. Efekt był taki, że RPA na organizację mistrzostw przed dwoma laty wydała 3,5 mld dol., a tamtejszy fiskus z dochodów z tej imprezy nie dostał ani centa. Brazylia – gospodarz mundialu za dwa lata – szacuje, że ta darowizna na rzecz FIFA będzie ją kosztowała 600 mln dol., co jednak nie zmienia faktu, że dla kraju i tak będzie to impreza opłacalna. Mechanizm stworzony przez Havelange’a, Dasslera i Nally’ego był równie prosty, jak skuteczny. Sponsorzy (pierwszym w 1975 r. została Coca-Cola) i stacje telewizyjne płacili pieniądze – zresztą coraz większe – dla ISL, a ta oddawała ustaloną sumę do piłkarskiej centrali. Dodatkowo łapówki trafiały do członków komitetu wykonawczego – w ten sposób ISL dbała, by przypadkiem ktoś nie próbował zmienić istniejącego układu.

Zresztą odpowiadał on wszystkim – FIFA przekazywała pieniądze na rozwój futbolu w biedniejszych federacjach, a te rewanżowały się bezwarunkowym poparciem dla Havelange’a. Trzeba powiedzieć, że FIFA nie zostawiała ich w potrzebie. Gdy tylko rząd jakiegoś kraju postanowił zbadać nieprawidłowości w rodzimym związku piłkarskim, centrala w Zurychu natychmiast przychodziła z pomocą, mówiąc o niedopuszczalnej ingerencji władz, grożąc sankcjami – i zwykle stawiała na swoim. Efekt był taki, że Havelange rządził przez sześć kolejnych kadencji, nie mając w tym czasie żadnego rywala w wyborach, do czasu kiedy w 1998 r. sam postanowił oddać władzę – ze względu na wiek.

FIFA działa non profit

Istotnym ułatwieniem dla działania tego mechanizmu były dwie sprawy. Szwajcaria dopiero niedawno zaczęła zaostrzać przepisy dotyczące tajemnicy bankowej. Poza tym FIFA ma w tym kraju status organizacji typu non profit, podobnie jak np. amatorskie kluby piłkarskie z piątej ligi, koła wędkarskie czy zespoły tradycyjnych tańców ludowych. I jako taka jest zwolniona z podatku dochodowego i nie musi publikować sprawozdań finansowych. Na dodatek, w odróżnieniu od lokalnych instytucji, jest częściowo wyłączona spod szwajcarskiego prawa.

– Kluby sportowe zwolniono z podatków, bo to rodzaj instytucji działającej na rzecz zdrowia publicznego czy publicznego dobrobytu. Zazwyczaj więc nie działa się tam dla pieniędzy – mówi Gunter Gebauer z Freie Universitaet Berlin. Taki status miał uzasadnienie, gdy FIFA przenosiła się w 1932 r. do Szwajcarii (jeszcze na początku lat 70. organizacja zatrudniała mniej niż 10 etatowych pracowników), ale dziś już nie, biorąc pod uwagę, że chodzi o organizację, której roczny przychód w 2010 r. po raz pierwszy przekroczył miliard dolarów. Aż 93 proc. tych pieniędzy dają organizowane przez FIFA zawody (mistrzostwa świata, ale także klubowe mistrzostwa świata, Puchar Konfederacji, młodzieżowe MŚ), w tym przede wszystkim prawa do transmisji telewizyjnych. A ich cena nieustannie rośnie. Podczas mistrzostw w Szwajcarii w 1954 r. stacje mogły transmitować mecze za darmo.

Meksykański mundial w 1986 r. kosztował już 42 mln franków, rozgrywki w RPA dwa lata temu sprzedano zaś za równowartość 2,28 mld. Z drugiej strony, gdyby FIFA była przedsiębiorstwem, to co najwyżej średniej wielkości. Wal-Mart, który zajmuje pierwsze miejsce na liście największych przedsiębiorstw „Fortune 500”, ma roczny przychód 421 mld dol., ostatnia sklasyfikowana firma – 4,3 mld dol. – FIFA jest wielką firmą w światowym przemyśle rozrywkowym. Status prawny daje jej uprzywilejowaną pozycję – mówił Roland Buechel, poseł do szwajcarskiego parlamentu, wnioskując w zeszłym grzechy piłkarskiego imperium FIFA słynie nie tylko z promowania futbolu, lecz także korupcji i braku finansowej przejrzystości.

To wciąż organizacja non profit, która nie podlega zwykłym przepisom podatkowym. Mimo licznych głosów krytyki piłkarska centrala nie chce się zreformować ap Sepp Blatter twardo broni przywilejów, którymi cieszy się FIFA. Gdy rząd Szwajcarii wspomniał o możliwości odebrania organizacjom sportowym przywilejów podatkowych, zagroził przeniesieniem piłkarskiej centrali do Dubaju roku o jego odebranie w związku z przypadkami korupcji. Te po raz pierwszy zaczęły wychodzić na jaw przy okazji wyboru następcy Havelange’a. Do walki przeciw protegowanemu Brazylijczyka, ówczesnemu sekretarzowi generalnemu organizacji, Seppowi Blatterowi, stanął szef UEFA Lenart Johansson. Szwed miał opinię odpornego na korupcję, zapowiadał skończenie z autokratycznymi rządami prezydenta i centrala w Zurychu poważnie się przestraszyła, że może on wprowadzić finansową przejrzystość. I w tym przypadku w rozstrzygnięciu głosowania miały pomóc koperty. Według brytyjskiego dziennikarza Davida Yallopa władca jednego z bliskowschodnich państw (skądinąd wiadomo, że chodzi o Katar) przekazał 20 delegatom za wycofanie się z obiecanego poparcia dla Johanssona i zagłosowanie na Blattera po 50 tys. dol. Wiarygodność tych zarzutów wzmocnił cztery lata później szef federacji piłkarskiej Somalii, który ujawnił, że przed tamtym głosowaniem oferowano mu 100 tys. dol.

– Mecz jest skończony, zawodnicy zeszli do szatni. Nie będę odpowiadał na to pytanie – skomentował we właściwym sobie stylu Blatter, zapytany przez dziennikarzy o te oskarżenia. Choć nie jest jasne, czy Szwajcar sam był zaangażowany w bliskowschodnią pomoc. Inna sprawa, że nie była ona nielegalna. Szwajcarskie prawo dopiero na początku tego wieku uregulowało sprawę dawania i przyjmowania łapówek przez firmy prywatne, a i tak nie wszystkie przepisy odnosiły się do organizacji typu non profit. Ba, nie była nawet niezgodna z zasadami FIFA. Przepisy zabraniające działaczom przyjmowania korzyści majątkowych pojawiły się w kodeksie etyki tej organizacji w roku 2006.

Stało się to na fali kolejnych skandali bądź zarzutów. Pierwsza z niejasnych sytuacji dotyczyła przyznania prawa do organizacji mistrzostw świata w 2006 r. (w odróżnieniu od prezydenta FIFA, którego wybierają szefowie wszystkich federacji członkowskich, wyboru gospodarza dokonuje 24-osobowy komitet wykonawczy). W decydującej turze Nowozelandczyk Charles Dempsey wbrew instrukcjom Konfederacji Piłkarskiej Oceanii (OFC) wstrzymał się od głosu, zamiast poprzeć RPA, co przesądziło o zwycięstwie Niemiec. Jak później wyjaśnił, zrobił tak ze względu na trudną do zniesienia

presję, którą na niego wywierano. Kto i na rzecz kogo – to nie zostało wyjaśnione. Podczas niemieckich mistrzostw Jack Warner z Trynidadu i Tobago – wiceprezydent FIFA i szef piłkarskiej konfederacji Ameryki Północnej i Środkowej (CONCACAF) – sprzedawał na czarnym rynku bilety na mecze, na czym zarobił milion dolarów. Warner był zresztą uwikłany w niemal wszystkie skandale, łącznie z przejęciem pomocy, którą FIFA przekazała na odbudowę Haiti po trzęsieniu ziemi. Gdy w zeszłym roku zajęła się nim komisja etyki, Warner zrezygnował z zajmowanych funkcji, co automatycznie spowodowało umorzenie śledztw. W 2006 r. inny brytyjski dziennikarz śledczy Andrew Jennings opublikował książkę „Foul! The Secret World of FIFA: Bribes, Vote-Rigging and Ticket Scandal”, w której ujawnił powiązania finansowe między FIFA a ISL, która w 2001 r. zbankrutowała. Sprawę rozwinął później w nadawanym w stacji BBC programie „Panorama”, gdzie pokazano listę 175 tajnych przelewów wychodzących z ISL w latach 1989 – 1999, na sumę ok. 100 mln dol. Głównymi bohaterami programu byli szef konfederacji piłkarskiej Ameryki Południowej Paragwajczyk Nicolas Leoz, pełniący taką samą funkcję w Afryce Issa Hayatou z Kamerunu i szef federacji brazylijskiej Ricardo Teixeira.

Nikt nie jest bez grzechu

Program wyemitowano tuż przed wyborem gospodarzy mistrzostw w 2018 i 2022 r., co ostatecznie pogrzebało szanse ubiegającej się o tę pierwszą imprezę Anglii.

Głosowanie zresztą stało się powodem następnych kontrowersji. Ciekawe było chociażby to, że inaczej niż zwykle przyznawano dwa mundiale naraz – biorąc pod uwagę, że średnia wieku w komitecie wykonawczym wynosi koło siedemdziesiątki, przyspieszenie głosowania o cztery lata robi różnicę. Tym bardziej że jego członkowie najwyraźniej niezbyt dokładnie zapoznali się z kodeksem etyki.

Najpierw dziennikarską prowokację ujawnił „The Sunday Times” – dwaj działacze, z Nigerii i Tahiti, oferowali reporterom podającym się za lobbystów sprzedaż swoich głosów. (nie byli zresztą jedyni: Nicolas Leoz zamiast pieniędzy wolał tytuł szlachecki od królowej). Na koniec okazało się, że zwyciężyły oferty we wstępnym raporcie uznane za najbardziej ryzykowne – rosyjska, której wytknięto problemy logistyczne i braki infrastruktury, oraz katarska, w przypadku której obawy budzi rozgrywanie meczów przy 40 – 45-stopniowym upale.

Zbiegiem okoliczności oba kraje mają duże rezerwy walutowe. Choć nawet Jerome Valcke, sekretarz generalny organizacji, w e-mailu, który wyciekł do mediów, napisał że, „Katar kupił mistrzostwa świata”, a brytyjska prasa ujawniła, iż dwaj działacze – m.in. znany już Hayatou – za poparcie bliskowschodniego emiratu dostali po 1,5 mln dol., FIFA nie dopatrzyła się nieprawidłowości. Podobnie jak w przypadku zeszłorocznych wyborów prezydenta FIFA. Przeciw ubiegającemu się o kolejną kadencję Blatterowi postanowił wystartować jeden z jego zastępców, Mohammed bin Hammam z Kataru, zapowiadający m.in. oczyszczenie FIFA ze wszystkich nieprawidłowości.

Trudno kwestionować taką konieczność, ale akurat bin Hammam nie był najbardziej wiarygodną osobą – to on pośredniczył w katarskiej pomocy dla Blattera w 1998 r. i był zamieszany w pozyskiwanie mundialu dla swojej ojczyzny. Co więcej, startował z antykorupcyjnym programem, samemu kupując głosy od działaczy z CONCACAF. Po ujawnieniu tej sprawy bin Hammam się wycofał, a Blatter wygrał wybory jako jedyny kandydat. Nowy-stary prezydent obiecał większą transparentność centrali i powołał specjalny panel doradczy, w którego skład weszli były sekretarz stanu USA Henry Kissinger, który kilka lat temu pomógł oczyścić po skandalach łapówkarskich Międzynarodowy Komitet Olimpijski, słynny przed laty holenderski piłkarz Johan Cruyff i śpiewak operowy, a zarazem znany kibic Placido Domingo.

Faktem jest, że w ostatnich latach kilku najmocniej zamieszanych w korupcję działaczy ustąpiło lub zostało zmuszonych do ustąpienia, a FIFA publikuje sprawozdania finansowe. Ale do gruntownej reformy „rodzina FIFA” nie jest skłonna. Gdy w zeszłym roku Szwajcarzy zaczęli mówić o odebraniu organizacjom sportowym przywilejów podatkowych, pojawiły się spekulacje, że FIFA mogłaby przenieść siedzibę np. do Dubaju.

ikona lupy />
piłka nożna / ShutterStock