Polscy inwestorzy nie muszą już ograniczać się do lokowania kapitału tylko na rodzimym rynku. Jakie możliwości inwestycyjne daje platforma brokerjet należąca do Erste, która rozpoczyna działalność w Polsce?

Dajemy dostęp do wszystkich głównych rynków kapitałowych na całym świecie. W zależności od preferencji i profilu inwestora, może znaleźć tu akcje, obligacje, wszelkiego rodzaju derywatywy. Webowa platforma brokerjet jest najprostszą platformą transakcyjną. Daje dostęp do większości głównych giełd na świecie, można tu kupować wszelkiego rodzaju warranty, jak i certyfikaty, których mamy ok. 6-7 tys. Wszystko to w bardzo prostej aplikacji. Oferujemy też zaawansowaną aplikację Pro Trader, przygotowaną z myślą o tych, którzy handlują na giełdzie bardziej profesjonalnie. Taki gracz może dokonać praktycznie takich samych transakcji, co każda instytucja finansowa. Paleta możliwości jest niesamowicie szeroka.

Czy rzeczywiście nasi inwestorzy wykazują zainteresowanie zagranicznymi aktywami?

Jak najbardziej. Jest bardzo duży popyt na takie aktywa. Czas się zmienił. W ostatnich dniach mieliśmy więcej transakcji internetowych na Facebooku, aniżeli na KGHM. Dla Erste Securities Polska aktywny handel zagranicznymi aktywami to rzecz normalna od wielu lat.

Reklama

Inwestor znad Wisły jest on skłonny do ryzyka? Lubi spekulować?

Jan Kowalski niekoniecznie, ale jego syn tak. Pewną rolę na pewno odgrywa tutaj różnica pokoleń. Przez ostatnie 50 lat ludzie spekulowali, często nie wiedząc nawet, że spekulują. Każdy kto miał nadwyżkę kapitału kupował albo meblościankę, albo dolary. Nie było przy tym oczywiście możliwości lewarowania pozycji, ale ludzie zabezpieczali się intuicyjnie. Przykładowo, w latach 70-tych osoba sprzedająca dom bała się inflacji, choć nie wiedziała dokładnie, czym ona jest. W celu zabezpieczenia się przed wzrostem cen, cena domu wyznaczona była w kwintalach pszenicy. A teraz mamy Internet, mamy platformy inwestycyjne, dostęp do rynków zagranicznych. Możemy robić to samo, tylko na dużą skalę i oczywiście z lewarem.

Polska jest w dużym stopniu powiązana z pogrążoną w kryzysie strefą euro. Ponad połowa polskiego sektora bankowego jest rękach zachodnioeuropejskich banków, które mają coraz większe kłopoty. Jak teraz inwestorzy z zagranicy postrzegają polski rynek?

Bardzo dobrze. Mimo spadku obrotów i mimo ryzyka walutowego. Spadek obrotów występuje teraz na wszystkich giełdach. Wciąż jesteśmy bezpieczną przystanią w Europie. Oczywiście, jeśli fundusze globalne czy regionalne przemodelowują swoje portfele, to tak czy inaczej z Polski część pieniędzy musi odpłynąć. Fundusze, które alokują swoje aktywa według fundamentów, możliwości rozwoju czy też bezpieczeństwa, wchodzą do Polski. Jeśli jednak rynek spada, ci, którzy wychodzą, chcą wyjść szybciej, ci co wchodzą - wolniej, ostrożniej. Nasz rynek wciąż jest jednak mocniejszy od innych.

Śmiało możemy więc powiedzieć, że w Europie Środkowo-Wschodniej to my jesteśmy inwestycyjną gwiazdą.

Tak, jesteśmy dominantem. I ta pozycja się wciąż umacnia, perspektywy są bardzo obiecujące. Oczywiście z pewnością alternatywne platformy obrotu zabiorą część obrotu rynku wtórnego, ale rynek pierwotny powróci i będzie nadal bardzo atrakcyjny.

Bardzo ważną częścią rynku kapitałowego jest dopływ świeżego kapitału. Są dwie możliwości: albo dopływ do otwartych funduszy inwestycyjnych, gdzie ludzie odkładają pieniądze inwestując swoje środki, bądź też rynek który jest przymusowy, czyli fundusze emerytalne. Ograniczenie składek do OFE wpłynęło niestety negatywnie na rozwój naszego rynku – to już widać. Z drugiej strony, jeśli będziemy mieli wielką dziurę budżetową i wysoki stosunek długu do PKB, wtedy oczywiście i giełda na tym ucierpi. A więc to wszystko są naczynia połączone i czasem jest lepiej jest zdecydować się na pewne zmiany.

Jakie są główne czynniki ryzyka rozwoju dla Polski w krótkim i długim terminie?

W okresie krótkoterminowym głównym czynnikiem ryzyka są przepływy kapitałowe. W dłuższym terminie ryzyko jest bardziej strukturalne: czy zostaną wprowadzone podatki od transakcji, czy opodatkowanie zysków kapitałowych zostanie na tym samym poziomie, czy też wzrośnie. Wiele zależy też od finansowania i refinansowania państwa, od sprzedaży majątku na giełdzie poprzez IPO. W tym obszarze też jesteśmy niekwestionowanym liderem przez ostatnie lata i to jest bardzo pocieszające. Oczywiście zagrożeniem jest wybuch światowego kryzysu, ale jeśli nastąpi taka globalna depresja, wówczas trudno spodziewać się w Polsce wzrostów.

Polska gospodarka jest bardzo mocno powiązana z Europą, włącznie z krajami południowymi, które kupują produkty wytwarzane w innych krajach Europy Zachodnie, dla których my jesteśmy poddostawcami. Problemy krajów Południa będą więc miały pewne odbicie na polskim rynku. Pocieszające jest jednak to, że polski konsument nadal wydaje pieniądze, nie czuje jeszcze tego kryzysu u siebie w domu.

Za nami najbardziej wyczekiwany i jednocześnie – jak twierdzą analitycy - najgorszy debiut dekady. W pierwszym tygodniu akcje Facebooka na świecie straciły 13 proc. To najwięcej w historii giełdy w USA. Skąd tak twarde lądowanie? Czy jesteśmy świadkami pękania bańki społecznościowej, czy było to tylko chwilowe załamanie?

To wszystko jest efektem wyważenia oczekiwań. Facebook jest organizacją wyjątkowo dobrego marketingu. Właściciel biegając w trampkach i jeansach po Wall Street był w stanie sprzedać wielkim bankom inwestycyjnym pomysł na biznes, który ma jak najbardziej racjonalne fundamenty prawdziwego biznesu, tyle że za wyjątkowo wysoką cenę. Wszyscy chcieli w tym uczestniczyć.

Spółka jest dobra, ma przyszłość, ale jest niesamowicie ryzykowna. Oczekiwania wobec niej były tak wysokie, że ona po prostu nie mogła im sprostać. Co jednak ciekawe, akcje Facebooka zaczęły drastycznie spadać, a inne akcje spółek technologicznych – nie. Wręcz odwrotnie – nastąpiło przetasowanie, pieniądze z powrotem wracały do Google, do Apple, do spółek o najwyższej kapitalizacji. To nie była bańka. Facebook był po prostu za wysoko wyceniony. Oczekiwania były tylko wzrostowe. Nie spełniły się, więc zaczęła się sprzedaż akcji. Płynność na akcjach Facebooka była tak duża, ze systemy Nasdaq tego nie wytrzymały. Tej płynności możemy Amerykanom tylko pozazdrościć.

Europa zostaje w tyle, jeżeli chodzi o płynność na rynku akcji?

Rynek amerykański jest obecnie najbardziej płynny, podobnie rynek niemiecki. Indeks DAX i derywatywy na niemieckie indeksy są również bardzo płynne i jednocześnie bardzo zmienne. Inwestorzy widzą w Ameryce wyznacznik kierunku, w którym pójdzie rynek, przykładu płynności i innowacji. W Stanach dochodzi do spektakularnych emisji akcji, u nas takich nie ma. Europa nie jest jednak daleko w tyle, jeśli chodzi o płynność na akcjach głównych spółek.

>>> Czytaj też: Życie w czasach delewarowania - Europa Środkowa w oku cyklonu

Rozumiem, że nie wróży Pan rychłego spadku zainteresowania spółkami z branży technologicznej.

Absolutnie. To właśnie one będą teraz przede wszystkim w centrum zainteresowania.

Bardzo dobrym przykładem jest tu Google – maszyna do robienia pieniędzy. Kiedy spółka wchodziła na rynek też pojawiały się obawy, że cena jest zbyt wysoka, że biznes jest nie do utrzymania. Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Spółka generuje olbrzymie ilości gotówki. Dwaj młodzi chłopcy byli w stanie zbudować takiego giganta.

W jakie sektory oprócz technologii warto teraz inwestować?

Istnieją branże i sektory, które mają charakter koniunkturalny, które zawsze będą istnieć i przetrwają. Chociażby budownictwo. Można powiedzieć, że już gorzej w tym sektorze być nie może. Ale czy wyobraża sobie Pani, że nie będzie spółek budowlanych? Trzeba tylko wybrać dobre spółki z tego segmentu, takie które przetrwają zawirowania. W momencie największego przetasowania na rynku, najsłabsi odpadają. Odtworzenie spółek jest procesem żmudnym, długotrwałym i kapitałochłonnym. Byłoby bardzo pozytywne dla rynku, gdyby jedna bądź druga spółka zbankrutowała. To czyści rynek, uwalnia masę problemów z innych spółek. Te najsilniejsze, które były dobrze zarządzane zostają i mają przyszłość. Stają się jeszcze mocniejsze, bo nie mają tej konkurencji, która pracuje za darmo, podcinając ten prawdziwy rynek. Tonącym spółkom zależy tylko na tym, żeby utrzymać się na wodzie, więc sprzedają produkty po zerowych marżach.

Stabilny jest też rynek chemiczny, sektor poszukiwania ropy i gazu, energetyka. Gaz łupkowy to teraz dla nas szczególnie interesujący temat, bo wygląda na to, że ten gaz mamy. A to oznacza, że wielkości inwestycji, które wpłyną do Polski będą niebotyczne. Każda złotówka, czy każdy dolar, który z zostanie zainwestowany z zewnątrz, przyniesie 5, a nawet 6 razy tyle. Mnożąc to przez nawet najniższe szacunki wielkości inwestycji, okaże się, że nasz wzrost gospodarczy będzie niezagrożony przez następne lata. Może okazać się, że z globalnego kryzysu, który już jakimś stopniu mamy, Polska nie tylko wyjdzie obronną ręką, ale nawet się wzmocni. Gaz łupkowy to wewnętrzny motor. To niesamowita ilość miejsc pracy w regionach, które de facto mają problemy. To są dobrze płatne miejsca pracy. Te miasta i miasteczka zaczną żyć. Ludzie poczują się bogatsi i poczują się bezpieczniej. Cóż jest lepszego niż mieszkać w kraju, gdzie nie trzeba się obawiać, że straci się pracę, a ceny nie są najwyższe? To recepta na rozwój.

Andrzej Tabor – członek zarządu Erste Securities Polska S.A., jednego z głównych uczestników Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie S.A.

ikona lupy />
Andrzej Tabor / Media