Po 2014 roku: stawki ryczałtowe zamiast liczenia faktycznych dochodów. To może stanowić atrakcyjną furtkę dla rządu i władz lokalnych, które nie będą musiały spowiadać się Brukseli, ile zarabiają na zrealizowanych przedsięwzięciach i jaką politykę taryfową stosują.
Takimi przedsięwzięciami są np. współfinansowane przez Brukselę drogi płatne czy samorządowe ośrodki kultury i hale widowiskowe, w których organizowane są biletowane imprezy.
Komisja Europejska (KE) na wniosek państw członkowskich, w tym Polski, zgodziła się na stosowanie w takich przypadkach uproszczonej metody rozliczeń opartej na stawkach ryczałtowych. Mają być dostosowane do polskich realiów. Nowa metoda mogłaby zostać zastosowana w sektorach: drogowym, kolejowym, transportu miejskiego, gospodarki odpadami i wodno-ściekowej. Ale niewykluczone, że dojdą kolejne, jak np. badania i rozwój. – Wszystko zależy jednak od szczegółów, które określone zostaną przez KE w aktach delegowanym i implementacyjnym – mówi Piotr Popa z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.
Reklama
Takie uproszczenie podoba się dr. Jerzemu Kwiecińskiemu, byłemu wiceministrowi rozwoju regionalnego. – Obecne zasady nie sprawdzają się i nastręczają beneficjentom dużo problemów. Powodują nawet, że mogą oni zwrócić większą część unijnej dotacji, niż zakładali – mówi. Wszystko dlatego, że często źle szacują późniejsze dochody i są zaskoczeni, kiedy z unijnego dofinansowania na poziomie 85 proc. faktycznie otrzymują w okolicach 50 proc.
Obecna metoda dofinansowania polega bowiem na wyliczeniu tzw. luki finansowej. Ponieważ KE pilnuje, by unijne wsparcie służyło jedynie pokryciu kosztów budowy inwestycji i jej utrzymania, a nie zwiększaniu dochodów, to jeśli okaże się, że inwestycja będzie bardziej dochodowa, niż wstępnie szacowano, dofinansowanie jest proporcjonalnie zmniejszane. Dlatego obecnie konieczne jest monitorowanie kosztów i planowanych dochodów także po zakończeniu projektu.
Teraz komisja proponuje przewrót, bo oprócz tej metody dostępny byłby ryczałt, który zwalniałby beneficjenta z obowiązku monitorowania dochodów. Więc nie będzie konieczności zwracania części dofinansowania w przypadku pojawienia się nowych źródeł dochodów czy wprowadzenia przez beneficjenta zmian w polityce taryfowej (czyli np. zmiany stawek za przejazd drogą płatną).
Nowa metoda rozliczeń projektów generujących dochód będzie istniała równolegle do obowiązującej.
O tym, która z nich zostanie jednak wybrana, nie będzie decydował beneficjent, lecz instytucja rozdysponowująca środki z UE w ramach każdego programu.
Ale tam, gdzie jedni widzą uproszczenia proceduralne, drudzy dostrzegają niepokojące furtki. – Uniezależnienie polityki taryfowej od wysokości dofinansowania w metodzie ryczałtowej jest niepokojące – uważa Eryk Kłossowski, ekspert Instytutu Jagiellońskiego. I podaje przykład dróg płatnych: – System viaTOLL obsługujący e-myto zezwala na różnicowanie stawek na drogach. W przypadku nowych projektów drogowych, przy zastosowaniu stawek ryczałtowych, nie ma gwarancji, że Ministerstwo Transportu nie wprowadzi wyższych stawek, tłumacząc to np. wzrostem kosztów budowy drogi – mówi Eryk Kłossowski.
M.in. z obawy przed utratą sporych środków unijnych przeznaczonych na budowę płatnych autostrad Ministerstwo Transportu zdecydowało się obniżyć o połowę stawki dla samochodów osobowych i motocykli. Poprzednie stawki – odpowiednio 20 i 10 gr/km – zdaniem KE generowały zbyt wysoki dochód, w związku z czym chciała ona obniżyć poziom dofinansowania. Wygląda na to, że teraz ten problem zniknie i niewykluczone, że w przyszłości kierowcy to boleśnie odczują.