Międzynarodowy Fundusz Walutowy ciężko, ale skutecznie walczył o dołączenie do rządów strefy euro i Europejskiego Banku Centralnego w rozpoczętej przez nich przed ponad dwoma laty akcji ratunkowej dla Grecji. Nie było to fortunne doświadczenie.
Grecka gospodarka nie podołała osiągnięciu zakładanego wzrostu gospodarczego i poziomu długu, a teraz pogrąża się w powyborczym zamęcie. Jeśli współpracujące z nim w kredytowaniu Aten kraje europejskie nie opanują bałaganu i nie przestaną mydlić sobie oczu, pora, by MFW przekazał im stery.
Od ponad roku widać zaniepokojenie MFW sytuacją w Grecji. To spóźniona diagnoza rzeczywistej sytuacji: od początku należało forsować restrukturyzację prywatnych funduszy inwestujących w państwowe papiery dłużne i nalegać na bardziej realistyczne prognozowanie skali wzrostu, jaki ta zrujnowana gospodarka jest w stanie wygenerować.
Reklama
Kiedy pierwsza akcja ratunkowa okazała się niedostateczna, nakłoniono MFW do przystąpienia w marcu tego roku do drugiego podejścia. Nie wolno pozwolić mu na włączenie się do trzeciej próby – ani nawet kontynuację finansowania obecnego programu – w oparciu o jeszcze bezzasadnie optymistyczne projekcje redukcji zadłużenia i nieprzystające do rzeczywistości plany oficjalnego finansowania deficytu.
Jeśli rządzący w strefie euro chcą, by Grecja pozbyła się jarzma długu bez restrukturyzacji, MFW powinien zaoferować im przejęcie własnego udziału i ograniczyć swoją rolę do otwartej i uczciwej oceny podejmowanych prób ratunkowych. Mógłby to uczynić, potwierdzając jednocześnie wiarę w inicjatywy strefy euro.
Tymczasem im dłużej MFW uczestniczyć będzie w ratowaniu Grecji, tym bardziej zaważy to na jego reputacji i poparciu wśród krajów spoza strefy euro. Nawet ewentualna propozycja obniżenia pożyczek udzielanych przez MFW nie zatamuje gniewu pozostałych akcjonariuszy, w tym USA i gospodarek wschodzących. Wdrożenie programu pożyczkowego byłoby katastrofą, bo oznaczałoby zwiększenie kosztów dla innych pożyczkodawców i w rezultacie paraliż tej instytucji.
MFW uczynił dobrze, podejmując ryzyko zaangażowania w Grecji. Zaoferował niemające sobie równych know-how i spróbował tchnąć poczucie większego realizmu w całe przedsięwzięcie. Ale zagrożenie dla jego reputacji zaczęło już przewyższać ograniczone korzyści tych wysiłków. Strefa euro ma pieniądze. Potrzebuje natomiast bezstronnego i szczerego doradcy, a nie kolejnego partnera do kredytowania. MFW powinien rozważyć, jak wyplątać się z dalszego finansowania ratunku dla Grecji.