WIG20 o godz. ok. 11.30 wzrósł o 0,41 proc., euro kosztowało 4,088 zł, a dolar - 3,34 zł.

Zdaniem analityków banku Raiffeisen dla rynku finansowego istotne będą dane z amerykańskiego rynku pracy. "Ewentualne gorsze od oczekiwań odczyty mogłyby zwiększyć nadzieje rynków na kolejną rundę ilościowego luzowania polityki pieniężnej (przez Fed - PAP)" - zaznaczyli.

Według dilera banku Millennium Przemysława Winiarczyka "taki scenariusz będzie (...) oznaczał wzrost pary euro-dolar, a to sprzyjałoby złotemu".

W jego ocenie złoty może być postrzegany przez inwestorów jako dobra i bezpieczna inwestycja, bo nie ma alternatywy. "Trudno mi inaczej wytłumaczyć tak solidne notowania złotego przy relatywnie gwałtownych ruchach na parze euro-dolar" - powiedział.

Reklama

Dodał, że po przełamaniu poziomu 4,10 zł za euro, następnym jest dopiero 4,0.

Podkreślił, że niepewna sytuacja w strefie euro powoduje, że nastroje inwestorów szybko się zmieniają.

Po godz. 16 w czwartek za euro płacono 4,11 zł, za dolara - 3,37 zł, a za szwajcarskiego franka - 3,42 zł. Traciła też polska giełda. Powodem osłabienia było czwartkowe wystąpienie szefa EBC Mario Draghiego. Powiedział on, że rządy strefy euro muszą być gotowe do użycia EFSF (Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej). Dodał, że EBC może przeprowadzić operacje otwartego rynku, czyli zasygnalizował gotowość banku centralnego eurolandu do skupu obligacje skarbowych niektórych państw strefy euro, czyli tych z nadmiernym zadłużeniem, np. Hiszpanii czy Portugalii.