To zaufanie nie świadczy bynajmniej o niezwykłej naiwności czy nierozsądku. Jako rodzaj ludzki wpadamy czasem w nieuzasadniony optymizm. Sam Isaac Newton stwierdził, że potrafi przewidzieć ruch ciał niebieskich, ale nie ludzkie szaleństwo.

Ważne, aby inwestujący swoje oszczędności emeryci wyciągnęli z tej historii odpowiednie wnioski. Aby ze strachu nie chowali do skarpetek całych swoich majątków, czekając, aż z biegiem czasu pożre je inflacja.

Pierwszy nasuwający się wniosek jest taki, że to, co przydarzyło się Amber Gold, mogło spotkać niemal każdą firmę na rynku. Fundusze tego rodzaju są z natury niewypłacalne, bo tylko ułamek kapitału trzymają w gotówce. Spieniężenie wielkich aktywów firmy naraz oznacza z kolei straty dla niej, a więc też dla jej klientów.

Emeryci żalący się mediom, że oto tracą dorobek życia, popełnili więc karygodny błąd stawiania wszystkiego na jedną kartę. Gdyby KNF wywołała panikę dotyczącą nawet największego banku, ten upadłby w kilka godzin. Wystarczy przypomnieć sobie, co działo się w czasie historycznych panik, gdy banki w Wielkiej Brytanii czy USA bankrutowały naraz całymi setkami.

Reklama

Drugi wniosek, abyśmy nie tracili zaufania do złota. Fizyczne złoto nie może nagle wyparować w powietrzu, żaden lewy biznesmen nie zacznie obracać nim w naszym imieniu. Ale nie wszystko złoto, co się świeci. Masa cwaniaków korzysta z zaufania do złota, oferując inwestycję w certyfikaty z obietnicą wypłaty kruszca. Tyle że takich certyfikatów wydają znacznie więcej, niż złota mają. Naturalnie, jeśli wszyscy klienci nie zgłoszą się naraz po wypłatę, interes się kręci. Co dzieje się w przeciwnym razie, właśnie widzimy.

Złoto wciąż zasługuje na miano bezpiecznej inwestycji. Może stracić na wartości, ale zawsze będziemy mogli wyjąć je ze skrytki i schować w domu. Jeśli szukamy bezpieczeństwa, omijajmy puste obietnice i kupujmy sztabki. Jeśli ponad bezpieczeństwo cenimy wielkie zyski, liczmy się z ryzykiem.