Brak pracy uderza w polskie społeczeństwo - stopa bezrobocia sięga teraz 12,3 proc. Eksperci radzą, jak skutecznie wyprowadzać ludzi z bezrobocia. Resort pracy zapowiada zmiany w prawie.

Liczniejsi doradcy zawodowi, większa efektywność aktywnych form przeciwdziałania bezrobociu, więcej środków z Funduszu Pracy na ten cel - to według specjalistów warunki skutecznej walki z bezrobociem.

Zdaniem ekspertów i praktyków przeciwdziałania bezrobociu, z którymi rozmawiała PAP, sytuację może poprawić m.in. zaangażowanie prywatnych firm i społecznych instytucji, a nie jedynie proste zwiększenie wydatków z Funduszu Pracy. Sam Fundusz powinien jednak w większym stopniu być skierowany na aktywizację pozostających bez pracy - zwracają uwagę rozmówcy PAP.

Niedawno wiceminister pracy Jacek Męcina zapowiedział nowe rozwiązania i zmiany w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. "Projektu założeń nowelizacji ustawy można się spodziewać na przełomie jesieni i zimy. Chciałbym, żeby zmiany weszły w życie ok. połowy 2014 r., a część przepisów w 2015 r." - powiedział PAP Męcina. "Oczywiście będą wcześniej szeroko konsultowane" - zapewnił.

Stopa bezrobocia w kraju w lipcu to 12,3 proc., co oznacza, że 1 mln 947,9 tys. osób było bez pracy. W Funduszu Pracy zgromadzonych było na koniec czerwca 7,5 mld zł. Środki te pozostają w dyspozycji ministra finansów, który niedawno na wniosek resortu pracy zgodził się wydać na walkę z bezrobociem 500 tys. zł. W 2011 r. na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu wydano 3,3 mld zł, a na 2012 r. zaplanowano o ponad 100 tys. więcej - 3,2 mld zł.

Reklama

"Duża część środków z Funduszu pracy nie trafia jednak do bezrobotnych, a do pracujących - chociażby na specjalizacje oraz staże podyplomowe lekarzy dentystów, pielęgniarek i położnych. W 2011 r. było to 718 mln zł, tyle samo zaplanowano na 2012 r." - tłumaczy główny ekonomista Instytutu Badań Strukturalnych Piotr Lewandowski.

W strukturze wydatków FP mniejsze sumy przeznaczono na wyposażanie stanowisk pracy i podjęcie działalności gospodarczej (614 mln zł w 2011 r. i 674 mln w planie na 2012 r.) oraz na stypendia (700 mln zł w 2011 i 763 w planie na 2012 r.). "To też wydatki na działania skierowane do relatywnie lepiej wykształconych i bardziej przedsiębiorczych bezrobotnych, a nie do mających największe kłopoty z poszukiwaniem pracy" - zwraca uwagę ekonomista.

Umiarkowana, a wręcz dość niska jest jego zdaniem efektywność programów aktywizacji zawodowej prowadzonych przez urzędy pracy. "W 2009 roku odsetek osób pracujących po zakończeniu programów nie przekraczał 50 proc. Najwyższą efektywność miało wsparcie dla zakładania działalności gospodarczej oraz szkolenia i prace interwencyjne, a najniższą - prace społecznie użyteczne i roboty publiczne" - podał Lewandowski. Z danych IBS wynika, że w 2010 r. aktywizacją objętych było przeciętnie jedynie ok. 30 proc. zarejestrowanych w urzędach pracy osób, jednak na taki wynik mogą mieć wpływ osoby faktycznie bierne zawodowo albo pracujące w szarej strefie, które rejestrują się tylko po to, by korzystać z bezpłatnej opieki zdrowotnej.

W jego ocenie publiczne pośrednictwo i doradztwo zawodowe jest w Polsce słabo rozwinięte i nieskuteczne. IBS obliczył, że w 2010 r. przeciętnie na ok. 500 zarejestrowanych bezrobotnych przypadał jeden pośrednik, mimo że liczba kwalifikowanych pośredników i doradców w urzędach pracy rośnie od 2005 o ok. 2 proc. rocznie. Nie jest to też usługa powszechna, dostępna dla wszystkich poszukujących pracy i pełni obecnie rolę drugoplanową.

"Przepisy wskazują grupy priorytetowe - np. młodzież, osoby w wieku 50+ czy kobiety. Natomiast osoby spoza tych grup napotykają trudności w uzyskaniu wsparcia w poszukiwaniu pracy ze strony agend publicznych" - ocenia analityk. Taka liczba bezrobotnych na jednego doradcę praktycznie nie pozwala na zapewnienie im właściwego wsparcia, szczególnie gdy nie należą do priorytetowych grup - tłumaczył główny ekonomista IBS. Przeciętnie w miesiącu napływa ok. 500 bezrobotnych, z czego 100 rejestruje się po raz pierwszy - podał.

Podobnie ocenia sytuację wiceszefowa Powiatowego Urzędu Pracy w Ostrołęce Emilia Łępicka. W mieście Ostrołęka i powiecie ostrołęckim na Mazowszu stopa bezrobocia jest wyższa od średniej krajowej i wynosi 15 proc. w mieście i 18 proc. w powiecie. "Szacunkowo 30 proc. zarejestrowanych to ci, którzy zapisują się ze względu na świadczenia zdrowotne, lub inne świadczenia, które mogą uzyskać w ośrodkach pomocy społecznej, gdzie status bezrobotnego jest wymagany do uzyskania świadczeń" - wyjaśniła. "Takie osoby zawyżają statystyki, nie są zainteresowane żadną formą wsparcia czy pomocy" - dodała.

Łępicka powiedziała PAP, że urząd w 2012 r. dysponuje 8,5 mln zł na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. Takimi formami objęte były w Ostrołęce do połowy roku 1044 osoby, przy 9529 zarejestrowanych bezrobotnych. Prawo do zasiłku miało 1061 osób.

Wśród uczestniczących w aktywnych formach przeciwdziałania bezrobociu w PUP Ostrołęka najwięcej osób zaangażowano do prac interwencyjnych (417 osób) i staży (351). 97 osób uzyskało jednorazowe środki na podjęcie działalności gospodarczej, 65 skierowano do prac społecznie użytecznych, a 57 do robót publicznych. Na doposażonych i wyposażonych nowych stanowiskach pracy zajęcie znalazło 38 osób, a ze szkoleń skorzystało 19 osób.

W ostrołęckim urzędzie pracuje 11 pośredników i 5 doradców zawodowych, co oznacza, że na jednego pośrednika przypada 800-900 zarejestrowanych osób, a na doradcę zawodowego nawet 1,9 tys. "Z samych liczb widać, jakie są obecnie możliwości pomocy ludziom i indywidualnego podejścia do poszukujących pracy" - podkreśliła Łępicka. "Dla skutecznego doradztwa nie wystarczy jedna wizyta, tylko cały proces wsparcia, więc te wskaźniki wyglądają jeszcze mizerniej" - powiedziała.

Na rolę efektywnego kształcenia i wagę pracy doradców zawodowych dla skutecznej walki z bezrobociem i rozwoju pracowników wskazuje w rozmowie z PAP Ekspert Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych Krzysztof Cibor. "Możliwość podnoszenia kwalifikacji - dostępna dla wszystkich poszukujących pracy i dobra jakościowo - to jeden ze sposobów aktywizacji bezrobotnych, jednak wydatki na aktywne formy walki z bezrobociem ograniczane są kolejny rok z rzędu" - zaznaczył Cibor.

Jednak jego zdaniem obecnie nie chodzi jedynie o proste wydanie większej puli z Funduszu Pracy, ale o to, by wydatki były bardziej przemyślane i efektywne. Poprawę tej efektywności dałoby wzmocnienie doradztwa zawodowego i pośrednictwa pracy przez przekazanie części zadań podmiotom niepublicznym - uważa ekspert FISE.

W jego ocenie konieczne jest skorzystanie z potencjału agencji prywatnych i organizacji pozarządowych, które mają duże doświadczenie w aktywizowaniu osób w szczególnej sytuacji na rynku pracy. "Polska nie ucieknie od takiego modelu. Kraje, które w dziedzinie radzenia sobie z bezrobociem są w Europie na najlepszych miejscach, to te, gdzie współpraca między sektorem publicznym, prywatnym i społecznym jest dobra, ma długą tradycję i dobrze funkcjonuje" - podkreślił.

Wagę łatwego dostępu do doradcy pokazuje poznański program aktywizacji bezrobotnych rodziców samotnie wychowujących dzieci. W projekcie przygotowanym przez Powiatowy Urząd Pracy w Poznaniu i firmę Ingeus Polska jeden doradca zajmuje się ok. 30-40 bezrobotnych. "Ułatwia to odpowiednie zmotywowanie przyszłego pracownika i przygotowanie go do podjęcia pracy, według jego indywidualnych potrzeb. Już w pierwszym miesiącu współpracy z naszą firmą, pracę na etacie rozpoczęło osiem bezrobotnych osób. Niektórym zaproponowano kierownicze stanowiska" - powiedziała Ewa Przybylska z Ingeus Polska.

Kobiety, które znalazły pracę dzięki udziałowi w projekcie, przygotowały się z prezentacji na rozmowach kwalifikacyjnych, uzupełniały swoje CV i listy motywacyjne. "Odkrywaliśmy ich doświadczenie zawodowe zdobyte za granicą czy kompetencje uzyskane podczas wcześniejszej edukacji, co znacząco zwiększyło szanse zatrudnienia" - dodała Przybylska.

Ok. 2,5 mln zł na realizację projektu uzyskano z Europejskiego Funduszu Społecznego. Docelowo pracę ma uzyskać co trzecia ze stu wybranych do programu osób, a co najmniej 70 proc. zatrudnionych ma przepracować przynajmniej trzy miesiące. Jeśli testowy program w Poznaniu się powiedzie, w 2013 roku ma on zostać rozpowszechniony w powiatowych urzędach pracy w całej Polsce.

Wiceminister pracy Jacek Męcina zapowiedział nowe rozwiązania i zmiany w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, m.in. utworzenie trzech kategorii usług skierowanych do bezrobotnych - jedną dla osób aktywnych, które potrzebują tylko doradztwa i pośrednictwa, drugą dla osób wymagających wsparcia i trzecią dla długotrwale bezrobotnych. W pomoc długotrwale bezrobotnym resort zaangażować agencje zatrudnienia, organizacje pozarządowe, ale też ośrodki pomocy społecznej, bo same urzędy nie poradzą sobie z tym problemem.

Wzmocnione mają zostać wojewódzkie urzędy pracy, które miałyby koordynować regionalną politykę przeciwdziałania bezrobociu. Środki na te cele mają pochodzić z rezerw Funduszu Pracy i środków europejskich. Najwcześniej miałyby wejść zmiany dotyczące kategorii usług dla bezrobotnych i regionalnej koordynacji, później dotyczące instrumentów dotyczących Krajowego Funduszu Szkolenia. "Chcemy zrobić duży pierwszy krok, a potem być otwartym na rozwój tych nowych instrumentów" - powiedział.

Męcina ocenia, że obecnie jedna trzecia osób zarejestrowanych w urzędach pracy w ogóle nie szuka pracy, a rejestrują się w urzędach, żeby mieć ubezpieczenie. Deklarował, że resorty pracy, zdrowia i finansów są bliskie porozumienia, aby składki na ubezpieczenie zdrowotne były opłacane wprost z budżetu państwa, a nie za pośrednictwem urzędów pracy.