W ujęciu zannualizowanym wzrósł on w II kwartale 2012 roku o 1,4%, po tym jak w pierwszych trzech miesiącach roku wzrost ten sięgnął 5,5%. W ujęciu kwartalnym PKB Japonii, skorygowany o wpływ czynników sezonowych, wzrósł w okresie kwiecień-czerwiec o 0,3% wobec wzrostu o 1,3% K/K w I kwartale.

Wyniki japońskiej gospodarki rozczarowały. Rynek oczekiwał wzrostu PKB o 0,6% w relacji kwartał do kwartału i o 2,5% w ujęciu zannualizowanym. Wzrost w dalszym ciągu jeszcze napędza prywatna konsumpcja, ale jej dynamika słabnie. W dół ciągnie go natomiast eksport netto, co jest naturalne w sytuacji spowolnienia gospodarczego na świecie i wciąż nierozwiązanego kryzysu długu w strefie euro.

BoJ też stoi pod ścianą

Gorsze od prognoz wstępne wyniki japońskiego PKB mogą zostać odebrane przez rynki finansowe jako czynniki zwiększające prawdopodobieństwo podjęcia przez Bank Japonii nowych kroków stymulujących gospodarkę Japonii. Byłby to kolejny, obok Europejskiego Banku Centralnego, Banku Anglii, Ludowego Banku Chin i Rezerwy Federalnej, bank centralny, co do którego rosną oczekiwania podjęcia określonych działań stymulujących wzrost gospodarczy. To o tyle istotne, że już trzeci kolejny miesiąc nadzieje i oczekiwania inwestorów, a nie twarde dane makroekonomiczne, wyznaczają nastroje i trendy na rynkach. Taka sytuacja może utrzymać się nawet do września, gdy te oczekiwania zostaną zestawione z faktycznymi działaniami (lub ich brakiem).

Reklama

Nadzieje przed danymi

Dominacja oczekiwań na pomoc banków centralnych sprawia, że publikowana w tym tygodniu cała seria ważnych danych makroekonomicznych (z Europy napłyną wstępne odczyty PKB za II kwartał 2012 roku, a z USA m.in. dane o sprzedaży, produkcji, rynku nieruchomości oraz indeksy Fed z Filadelfii, NY Empire State, Uniwersytetu Michigan i LEI), tak jak zeszłotygodniowa seria danych z Chin, teoretycznie może pozostać bez echa. Gorsze dane zostaną bowiem zinterpretowane jako zwiększające szanse na pomoc, lepsze zaś będą odebrane neutralnie. W tej sytuacji kluczowe mogą okazać się nie raporty makroekonomiczne, ale podobnie jak w ostatnich tygodniach, wszelkiego rodzaju wypowiedzi bankierów i rynkowe spekulacje. Takim impulsem może też być zaplanowana na wtorek aukcja greckich bonów. Ateny sprzedają bony za ponad 3 mld EUR, żeby w ten sposób pozyskać środki na wykup obligacji zapadających 20 sierpnia br.

Na wykresach:

USDPLN, D1 - strona popytowa wykorzystując 15-miesięczną linię trendu wzrostowego doprowadziła do korekcyjnego odbicia, próbując wrócić powyżej dawnego wsparcia, a obecnie oporu, w okolicy 3,32 zł. Jeżeli to się uda to zostanie zanegowany podażowy sygnał, jakim było wybicie poniżej 3,32 zł. Nie zaneguje to jeszcze tendencji spadkowej, ale z dużym prawdopodobieństwem przyjmie ona formę kanału spadkowego jaki tworzy linia łącząca maksima z czerwca i lipca br. oraz równoległa do niej linia poprowadzona przez dołek z drugiej połowy czerwca.

EURPLN, D1 – tak jak para USD/PLN próbuje wrócić powyżej ważnej technicznej bariery na 3,32 zł, tak strona popytowa walczy o to, żeby kurs wróci powyżej 4,08 zł, gdzie opór tworzy marcowy dołek. Jeżeli to się uda to wzrosną szanse na nieco większą wzrostową korektę, której zakres będzie ograniczała linia łącząca maksima z czerwca i lipca br. Dopóki euro pozostaje poniżej 4,08 zł należy się liczyć z atakiem na psychologiczny poziom 4 zł.