Mało mnie interesują sukcesy (czy raczej ich brak) polskich sportowców. Nie jestem pod tym względem patriotą, ale bardzo lubię oglądać sport, a zwłaszcza niektóre jego dziedziny.

Dlatego ogromnie mnie irytuje, że polskie media piszą niemal wyłącznie o polskich sportowcach. Wprawdzie niektórzy z nich, jak pani od strzelania, są bardzo mili i kulturalni, ale na tej olimpiadzie było tyle niezwykłych wydarzeń w tak wielu dyscyplinach sportu, że o tym należałoby pisać. A przede wszystkim warto zadać sobie pytanie, dlaczego w ogóle sport nas interesuje. Czy tylko dlatego, że różni ludzie się ścigają, a żeby wygrać, poświęcają na trening najlepszą część życia? Czy raczej ze względu na jego urodę i czysto estetyczne wrażenia, kiedy ogląda się wspaniale poruszającego się biegacza? Mnie sport interesuje z powodów estetycznych.

Rywalizacja o ułamki sekundy jest naturalnie emocjonującą, ale nie w tym rzecz. Dlatego niechętnie widzę na olimpiadach coraz więcej dyscyplin, których w zasadzie nie da się oglądać, zamiast tych, które z niewiadomych powodów nie są pokazywane, jak na przykład jeździectwo w różnych postaciach. Przecież to jest piękne, a żeglarstwo może także, ale nie widzimy samych zawodów. Poza tym mnożenie dyscyplin ponad wszelką miarę prowadzi do zidiocenia, kiedy to odbywają się zawody w dziedzinach, o jakich normalny człowiek nigdy nie słyszał. I tu pojawia się następna kwestia, czyli pieniądze.

Uprawianie sportu może być dobrą inwestycją finansową, ale tylko w niektórych dziedzinach, na przykład w tenisie, ale już nie w kajakarstwie. A ćwiczyć trzeba od młodości, ba, od dzieciństwa. I podobnie jak przy uprawianiu muzyki nie ma pewności, czy będzie się wybitnym lub wybitną tenisistką, czy tylko średnią, a wtedy całe lata stracone, a pieniądze zainwestowane na marne. Jest to zresztą pewien skandal, że niektórzy zarabiają na sporcie miliony, a inni grosze.

Rozumiemy naturalnie, dlaczego tak się dzieje, ale co ma zrobić ze sobą wspomniany kajakarz, kiedy okaże się, że jest średni albo że już jest za stary? On często niczego innego nie umie. Dlatego osobiście zniechęcałbym dzieci do uprawiania wyczynowego sportu. Już w sporcie także pojawia się modne słowo „sponsoring”, tylko że to nie jest żaden sponsoring, a zwyczajna reklama, i znowu jednych warto reklamować, bo ich sukcesy dadzą firmie odpowiednie zyski, innych nie warto, chociaż ich talent i wysiłek, jaki włożyli w uprawianie sportu, są identyczne. Wiem, że na świecie nie ma równości, ale nierówności w sporcie są znacznie większe niż w innych sferach życia społecznego. Sport wyczynowy istnieje zatem przede wszystkim po to, żeby kręciły się pieniądze, pieniądze sportowców i nieporównanie większe pieniądze mediów. Na zakończonej właśnie olimpiadzie było ponad tysiąc stacji telewizyjnych i ponad dziesięć tysięcy dziennikarzy. Wszystko po to, żeby nam dostarczyć rozrywki i żeby były przerwy reklamowe. W czasach kryzysu coś tutaj nie gra. Wszystkie te wydatki są nieproporcjonalne do przyjemności, jaką uzyskujemy, a ponadto zakłada się, że przyjemność jest nieustannym celem, do jakiego dążą wszyscy ludzie.

Reklama

W wyobraźni widzę olimpiadę, w której jest, powiedzmy, trzydzieści najbardziej spektakularnych i najbardziej estetycznych dyscyplin. W zmaganiach bierze udział kilkuset sportowców, a my wszyscy mamy doskonałe rozeznanie, o co chodzi w dyscyplinach przez nich uprawianych. Widzę także olimpiadę, w której udział nie polega tylko, chociaż przede wszystkim, na ściganiu się w walce o najlepsze wyniki, ale także w której nie ma dopingu, nie ma problemów z płcią zawodnika i nikt nam nie tłumaczy, że kilka medali więcej lepiej świadczy o danym kraju. Dlatego dyskusje, jakie będą teraz toczone w Polsce na temat nikłej liczby zdobytych medali, uważam za z góry bezsensowne, podobnie jak nie jestem pewien, czy powinno być specjalne ministerstwo od sportu.