W 2010 i 2011 r. wartość hiszpańskich towarów sprzedanych za granicę wzrosła odpowiednio o 17,7 i 14,7 proc. Eksport odpowiada dziś za 30,7 proc. PKB, podczas gdy jeszcze pięć lat temu było to zaledwie 26 proc. Jak wynika z danych opublikowanych w czwartek przez resort gospodarki, w pierwszym półroczu 2012 r. dynamika wzrostu eksportu osłabła do 3,4 proc. w skali roku, ale Madryt ma szansę na poprawę tego wyniku na koniec roku. Przede wszystkim dzięki ekspansji do państw azjatyckich i afrykańskich.

Madryt zmienia proporcje w handlu zagranicznym; państwa Unii Europejskiej odgrywają w nim coraz mniejszą rolę (choć wciąż jest to 2/3 wymiany). Na Czarny Ląd Hiszpanie sprzedali między styczniem a czerwcem o 26,9 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. W przypadku Azji wzrost wyniósł 18,1 proc. Wrażenie robi też poprawa bilansu handlowego w relacjach z Chinami – eksport za Wielki Mur wzrósł o 10,3 proc., podczas gdy import spadł w tym samym czasie o 5,2 proc.

Dzięki ograniczeniu importu wywołanemu rosnącym bezrobociem i spadkiem dochodów Hiszpanów Madryt ograniczył deficyt wymiany handlowej o 18,6 mld euro, czyli o 22,5 proc. A gdyby wyłączyć z tej statystyki surowce energetyczne, które Hiszpania musi sprowadzać, wartość eksportu przewyższyłaby już import. Skąd ten wzrost? Według hiszpańskich mediów to przede wszystkim zasługa największych koncernów: Telefoniki, banków BBVA i Santander czy działających w branży budowlanej ACS i Ferrovialu.

Firmy te poczyniły w ostatniej dekadzie olbrzymie postępy, jeśli chodzi o konkurencyjność, zwłaszcza dzięki wzrostowi wydajności pracy. Teraz, gdy Hiszpanię nawiedził kryzys na rynku pracy skutkujący 25-proc. bezrobociem, pracownicy koncernów mają niższe wymagania płacowe. W efekcie można mówić o wyższej konkurencyjności wielkich hiszpańskich firm na rynkach międzynarodowych. Idąc za ciosem, nowy, konserwatywny rząd Mariano Rajoya postanowił powalczyć o dobry obraz hiszpańskich marek poza krajem.

Reklama

W tym celu w lipcu powołano specjalnego przedstawiciela ds. zagranicznego wizerunku Hiszpanii, którym został znany biznesmen Carlos Espinoza, wicedyrektor największej na świecie firmy odzieżowej Inditex (flagową marką koncernu jest Zara). Nieprzypadkowo też w grudniu tekę szefa dyplomacji Rajoy powierzył specjaliście w zakresie handlu zagranicznego, byłemu europosłowi Jose Garcii-Margallo. Przyzwoite dane dotyczące eksportu nie dają jednak hiszpańskiej gospodarce 100- -proc. gwarancji wydobycia się z przeżywanych obecnie trudności. Unijny kryzys zadłużenia sprawia, że spada popyt na hiszpańskie towary u tradycyjnych odbiorców, takich jak Francja, Niemcy i Portugalia. Ponadto małe i średnie przedsiębiorstwa mają kłopoty w przestawieniu się na eksport. Przyczyną jest brak międzynarodowego doświadczenia i dostępu do kredytu.

Specyfiką hiszpańskiego kryzysu są bowiem problemy sektora bankowego, któremu zaszkodził krach na rynku nieruchomości. – Brak finansowania to obok wciąż marnej konkurencyjności główny problem w rozwoju naszego eksportu. Choć konkurencyjność rośnie, nadal wymaga strukturalnej reformy – mówił w rozmowie z Reutersem Jaime Garcia-Legaz, odpowiedzialny w rządzie za handel zagraniczny.