W lipcu w porównaniu z czerwcem produkcja przemysłowa spadła o 2,7 proc. Natomiast liczona rok do roku wzrosła o 5,2 proc. – podał GUS. Eksperci spodziewali się wzrostu na poziomie 3,8 proc., po tym jak w czerwcu wyniósł on 1,2 proc. – Ale na tak dobry odczyt w lipcu wpływ miała m.in. większa liczba dni roboczych niż w roku ubiegłym i efekt niskiej bazy – mówią chórem ekonomiści.
Największe wzrosty mieli producenci napojów – 17,7 proc., a także urządzeń elektrycznych oraz artykułów spożywczych. – W pierwszym przypadku zadziałał efekt ciepłego lata. W kolejnych miesiącach największe szanse na wzrosty będą mieli producenci działający w branżach odpornych na wahania koniunktury – np. właśnie żywności – podkreśla Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości.
Najsilniejsze spadki produkcji miały natomiast branże, w których udział eksportu w przychodzie ze sprzedaży produktów, towarów i materiałów przekracza 50 proc. A to efekt spowolnienia wzrostu gospodarczego u naszych głównych partnerów handlowych. – Do tej grupy należą m.in. branże meblarska i komputerowa, gdzie w ujęciu rocznym produkcja sprzedana spadła odpowiednio o 5,2 proc. i 3,8 proc. – wylicza Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku.
Eksporterom nie pomaga także umocnienie złotego. – Szczególnie jeśli materiały do produkcji kupili jeszcze wówczas, gdy złoty był słaby. Teraz trudno im konkurować ceną – tłumaczy Wojciech Matysiak, ekonomista Pekao SA.
Reklama
Wczoraj złoty nie zareagował na dane o produkcji. Euro kosztowało 4,06 zł, co oznacza, że w ciągu trzech miesięcy straciło ponad 6 proc. A jeśli nasz rząd będzie konsekwentnie prowadził politykę konsolidacji, a strefa euro wprowadzała kolejne programy pomocowe dla państw w trudnej kondycji, to nie będzie powodu, by złoty w kolejnych miesiącach się osłabiał – twierdzą eksperci.
To dobra wiadomość, ale nie dla eksporterów, szczególnie że koniunktura w Niemczech i innych krajach strefy euro będzie się pogarszała. Na co wskazują m.in. dane o aktywności gospodarczej. Adam Czerniak podkreśla, że na niekorzystną sytuację eksporterów nakładać się będzie dalsze spowolnienie w przedsiębiorstwach zależnych od dynamiki inwestycji w polskiej gospodarce. Czyli w firmach produkujących materiały budowlane, wyposażenie mieszkań, a także maszyny, komputery i inne urządzenia kupowane w ostatnich kwartałach w ramach inwestycji odtworzeniowych przedsiębiorstw. – W efekcie spodziewamy się, że pod koniec roku dynamika produkcji przemysłowej będzie zbliżona do zera – mówi Adam Czerniak. Ignacy Morawski jest zdania, że już w sierpniu zobaczymy zerowy wzrost produkcji. A Łukasz Tarnawa, ekonomista BOŚ, prognozuje, że we wrześniu zobaczymy ujemną dynamikę.
A to i tak nieźle w porównaniu z produkcją budowlano-montażową. Spadała trzeci miesiąc z rzędu, tyle że mocniej. W lipcu o 8,8 proc. r./r., gdy w czerwcu 5,1 proc. To efekt gwałtownego wyhamowania inwestycji publicznych po Euro 2012, ale także spadku popytu na mieszkania – liczba mieszkań, których budowę faktycznie rozpoczęto, była w lipcu o prawie 24 proc. niższa niż przed rokiem. W efekcie już w sierpniu eksperci spodziewają się dwucyfrowego spadku dynamiki produkcji budowlano-montażowej, na co wpływ ma m.in. planowane przez rząd ograniczanie inwestycji publicznych, a także wydatków inwestycyjnych samorządów.
Sytuacja w budownictwie przełoży się na całą gospodarkę – nowe inwestycje, niską dynamikę wynagrodzeń, zatrudnienie, narastanie zatorów płatniczych, itd. Dlatego Łukasz Tarnawa spodziewa się, że już w trzecim kwartale wzrost gospodarczy zwolni do 2,5 proc. z ok. 2,9 proc. w drugim kwartale. Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE, prognozuje spowolnienie wzrostu do poniżej 2 proc. w trzecim kwartale i do 1,4 proc. w ostatnim.
Branże meblarska i komputerowa coraz mniej wysyłają za granicę.