Kupujemy mniej nieruchomości w kraju, za to coraz chętniej inwestujemy w mieszkania i domy w Bułgarii i Turcji.
Zwłaszcza że nad Morzem Czarnym czy na Riwierze Tureckiej można kupić mieszkanie już od 100 tys. zł, czyli za równowartość kawalerki w Wałbrzychu czy Katowicach.
Liczba transakcji rośnie z roku na rok. Bo inwestycja szybko się zwraca – kupujący wynajmuje później mieszkanie turystom z Polski.
– W tym sezonie niemal wszystko wynajmujemy na pniu – przyznaje Agnieszka Szudzowin z poznańskiego biura pośrednictwa BCI Menada. Jest to przede wszystkim efekt stosunkowo niskich cen. Wynajem niewielkiego mieszkanka w kompleksie lokali wakacyjnych, ze wspólnym basenem i tuż przy plaży w bułgarskich Złotych Piaskach, kosztuje ok. 120 – 140 zł za dobę. Do tego trzeba doliczyć oczywiście transport i wyżywienie, ale przy cztero- czy pięcioosobowej rodzinie, która jedzie jednym samochodem, i tak wychodzi niewiele drożej niż wczasy w Polsce. Za to pogoda jest gwarantowana. Sezon w Bułgarii trwa od maja do końca września, więc w ciągu roku wynajmujący możne zarobić co najmniej 2 – 3 tys. euro.
Reklama
Większe zyski osiągają ci, którzy ulokowali pieniądze w wakacyjne nieruchomości na wybrzeżu tureckim. Na przykład za wynajem 50-metrowego mieszkania w kurorcie Mahmutlar na Riwierze Tureckiej właściciel może dostać 200 – 400 zł za dobę. Sporo, zważywszy że taki lokal można kupić już za równowartość 100 tys. zł. Dla porównania – ta sama kwota w Polsce wystarczy na zakup kawalerki w Łodzi albo 2-pokojowego mieszkania w Bytomiu. Mając 400 tys. zł, można stać się właścicielem 117-metrowego mieszkania w Antalyi.
– W ubiegłym roku zawarliśmy ok. 100 transakcji zakupu nieruchomości w Bułgarii i kilkudziesięciu w Turcji – dowiedzieliśmy się w szczecińskim biurze nieruchomości ILS Nieruchomości. Z obserwacji pośredników wynika, że kupują je głównie 40-, 50-latkowie, którzy chcą się tam przenieść na emeryturę.