W stosunku do swej liczebności i zamożności są oni mało widoczni w polityce.

Nie wiadomo dokładnie, ilu spośród nich poczuwa się do więzi z Polską, wykraczających poza świadomość polskich korzeni; uważa się za Polaków lub używa w domu języka polskiego.

Główne skupiska Polonii to Chicago, metropolia nowojorska, stany: Connecticut, Pensylwania, Ohio, Michigan i Wisconsin. 10-milionowa Polonia amerykańska należy do najzamożniejszych grup etnicznych. Wielu Amerykanów polskiego pochodzenia zajmuje wysokie pozycje w korporacjach, administracji rządowej i na wyższych uczelniach, zwłaszcza w naukach ścisłych i technicznych.

Reklama

W stosunku do swej liczebności i zamożności Polacy są jednak dość mało widoczni w życiu publicznym w USA, szczególnie w polityce. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpił tu nawet regres. W przeszłości w Kongresie zasiadało kilku prominentnych kongresmanów o polskich korzeniach, jak przewodniczący ważnych komisji: Clement Zablocki (sprawy zagraniczne) i Dan Rostenkowski (dochody państwa), doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego był Zbigniew Brzeziński, a sekretarzem stanu Edmund Muskie (rodowe nazwisko Marciszewski). Dziś w Kongresie ani administracji nie ma tak wpływowych osób polskiego pochodzenia.

Zdaniem działaczy polonijnych niska aktywność amerykańskich Polaków na arenie publicznej osłabia ich siłę i wpływy jako grupy etnicznej.

"Głównym problemem, jaki od lat trapi Polonię, jest prawie zupełny brak przedstawicielstwa we władzach wszystkich szczebli, centralnych i samorządowych. W porównaniu z innymi, podobnymi wielkościowo grupami etnicznymi, Polonia amerykańska jest elementem zbyt słabym, by oddziaływać skutecznie na politykę, wewnętrzną i zagraniczną. Przyczyną jest niechęć Polaków do udziału w życiu publicznym, np. uczestnictwa w wyborach" - mówi PAP redaktor naczelny polonijnego "Dziennika Związkowego", Piotr K. Domaradzki.

"Dziennik Związkowy" jest organem Kongresu Polonii Amerykańskiej, głównej organizacji Amerykanów polskiego pochodzenia. KPA, założony w 1944 r., to w istocie federacja tysięcy mniejszych polskich organizacji, której trzonem jest Polish National Alliance (PNA, Polski Związek Narodowy), towarzystwo ubezpieczeniowe i samopomocowe. Prezes PNA tradycyjnie zostaje również prezesem KPA. Obecnie Kongresem kieruje Frank Spula.

KPA w okresie zimnej wojny skupiał się na przypominaniu kolejnym rządom USA o zniewoleniu Polski. Ma wielkie zasługi w takich sprawach jak mobilizacja Polonii do akcji nacisków na Senat i rząd USA, aby poparły przyjęcie Polski do NATO.

Obecnie KPA prowadzi lobbing na rzecz zniesienia obowiązku wizowego dla Polaków udający się do USA. Prowadzi też udaną akcję pomocy dla szkół polskich w Rosji, na Ukrainie, Litwie i Białorusi. Od lat walczy z negatywnymi stereotypami Polaków w Ameryce i określeniami typu "polskie obozy śmierci" w mediach.

Skuteczność działania KPA i całej Polonii osłabiają jednak podziały, spory i kłótnie w polskiej społeczności. Starsze pokolenie Polonusów nie potrafiło znaleźć wspólnego języka z nowymi falami imigracji z Polski, a nawet z imigrantami z czasów Solidarności. W efekcie nowa generacja przybyszy z kraju nie uważa KPA za swoją reprezentację.

"Polonia jest podzielona zarówno ze względu na czas przybycia do Ameryki, jak i dawny zabór lub region pochodzenia, a wreszcie sympatie polityczne" - przyznaje Domaradzki.

Współpracy Polonii amerykańskiej z krajem zaszkodził okres prezesury w KPA Edwarda Moskala (1988-2005), który wdał się w wojnę z rządami po 1989 roku, zarzucając im "nadmierną uległość" wobec postulatów diaspory żydowskiej w USA. Zaszkodziło to także stosunkom KPA z rządem amerykańskim.

Za prezesury Spuli stosunki KPA z krajem się unormowały, ale Polonia kieruje nadal wiele skarg i postulatów pod adresem rządów w Warszawie. W rozmowach z jej przedstawicielami często słyszy się, że ich kwalifikacje, wiedza i doświadczenie amerykańskie nie zostały docenione w nowej, wolnej Polsce.

"Od rządu polskiego Polonia oczekuje życzliwości i ułatwień dla tych, którzy decydują się po wielu latach na powrót do ojczyzny" - uważa Domaradzki.