Na bankowej mapie Europy coraz mocniej wyróżnia się Szwecja. Na małym placu przy parku Kungstraedgaarden w Sztokholmie mieszczą się siedziby czterech szwedzkich banków: Svenska Handelsbanken AB, Nordea Bank, SEB AB oraz Swedbank AB. Wszystkie te instytucje znajdują się w gronie 10 najlepszych banków Europy pod względem stopy zwrotu z inwestycji w akcje skorygowanej o poziom ryzyka (risk-adjusted return) – wynika z rankingu Bloomberga.

Europejskim liderem wśród spółek bankowych jest fiński Pohjola Bank – w ciągu ostatniej dekady jego wskaźnik risk-adjusted return kształtował się na poziomie 6,7 proc. Handelsbanken może pochwalić się drugimi najlepszymi wynikami w Europie, a Nordea, największy bank w regionie, plasuje się na czwartym miejscu wśród banków uwzględnionych w zestawieniu Bloomberga. Wśród pierwszej 10-tki banków znalazł się też norweski DNB ASA.

“Jedyne ryzyko, które można polubić, to ryzyko kredytowe. Możemy nim zarządzać w obrębie sieci naszych oddziałów” – mówi Ulf Riese, dyrektor finansowy w Handelsbanken. „Bankowość powinna być wolna od zagrożeń – to biznes zaufania” – dodaje.

Stopa zwrotu skorygowana o ryzyko nie jest wskaźnikiem annualizowanym. Wskaźnik ten może być interpretowany jako wartość dla inwestorów przypadająca na jednostkę ryzyka i otrzymuje się go dzieląc całkowitą stopę zwrotu przez wskaźnik zmienności ceny akcji. Wyższa zmienność oznacza, że cena akcji może zmieniać się gwałtownie w krótkim czasie, co zwiększa ryzyko poniesienia niespodziewanych strat.

Reklama

Pewne jak w (szwedzkim) banku

Szwedzkie banki skupiają się na bankowości detalicznej w bogatych krajach skandynawskich które przetrwały najgorszy okres kryzysu w strefie euro. Regulatorzy wyciągnęli wnioski z bankowego kryzysu, który na początku lat 90-tych rozlał się na skandynawskie kraje. Wymogi kapitałowe stawiane przed skandynawskimi bankami należą do najostrzejszych w Europie. Coraz większą wagę przykłada się do odpowiedniej oceny ryzyka przy udzielaniu kredytów hipotecznych, tak aby zminimalizować podatność banków na straty związane ze spadkiem cen nieruchomości.

Szwedzki rynek bankowy załamał się na początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Deregulacja rynku finansowego spowodowała gwałtowny boom kredytowy, co w połączeniu z późniejszym kryzysem na rynku nieruchomości pociągnęło na dno wiele instytucji. Rząd został zmuszony do udzielania pomocy tonącym bankom. Dwóch bankrutów - Nordbanken i Gota – zostało połączonych przez państwo w jedną spółkę. Do nowej grupy dołączyły później inne banki z Finlandii, Danii i Norwegii tworząc znaną dziś wszystkim Nordeę.

Teraz Skandynawia jest postrzegana przez inwestorów jako bezpieczna przystań w czasie kryzysu szalejącego w eurolandzie. Szwecja może pochwalić się zbilansowanym budżetem, Dania i Finlandia przestrzegają progów deficytu narzuconych przez Unię, a Norwegia, dzięki swojej ropie, dysponuje wartym 630 mln dol. funduszem inwestycyjnym i nie ma długu netto.

Od 2013 roku minimalny wskaźnik kapitału podstawowego (Tier 1) wymagany w szwedzkich bankach będzie wynosił 10 proc. Dwa lara później wzrośnie już do 12 proc. Dla porównania, unijne minimum obowiązujące do 2019 r. to 7 proc. Z powodu kryzysu wskaźnik ten został tymczasowo podniesiony do 9 proc. dla niektórych banków.

Kapitalizacja skandynawskich banków przekracza 1 mld dol., a średni wskaźnik kapitałowy sięga 15,2 proc. Ten sam wskaźnik dla pozostałych pożyczkodawców z zachodniej Europy wynosi 11,6 proc. – wynika z danych zebranych przez Bloomberga.