Kirgistanowi grozi nowy kryzys po upadku rządu spowodowanym rozpadem koalicji większościowej, z której wystąpiły dwa ugrupowania - Ata-Meken (Socjalistyczna Partia "Ojczyzna") i Ar-Namys (Godność).

Oskarżyły one premiera Omurbeka Babanowa z partii Republika o korupcję, niewywiązanie się z porozumienia koalicyjnego oraz o nieuzasadnione zwolnienie jednego z ministrów, a także przekroczenie kompetencji służbowych. Zażądały też ustąpienia premiera.

W lipcu aresztowano pod zarzutem brania łapówek ministra ds. rozwoju społecznego Rawszana Sabirowa. Jak pisały wówczas agencje, była to próba zademonstrowania przez rząd zaangażowania w walkę z korupcją. Sabirow był członkiem koalicyjnej partii Ata Meken.

Kirgistan jest republiką parlamentarną, którą faktycznie kieruje szef rządu mianowany przez parlamentarną większość. W przypadku rozpadu koalicji premier podaje się do dymisji, a rząd jest rozwiązywany.

Reklama

Prezydent Ałmazbek Atambajew z koalicyjnej Socjaldemokratycznej Partii Kirgistanu ma obecnie 15 dni na powołanie nowego rządu. Przez ten czas dotychczasowy rząd będzie pełnić swe funkcje.

Upadek gabinetu wywołuje obawy przed powstaniem zamieszania politycznego w sytuacji, gdy ponad 5-milionowy kraj ma dług zagraniczny w wysokości 2,8 mld dolarów, co stanowi ponad połowę jego PKB. Gospodarka Kirgistanu jest oparta na dochodach z produkcji kopalń złota i na przekazach od setek tysięcy Kirgizów pracujących za granicą.

Wśród najczęściej wymienianych kandydatów na premiera jest dotychczasowy wicepremier Dżomartr Otorbajew, szef prezydenckiej administracji Żantoro Satybałdijew i szef państwowej agencji rozwoju i inwestycji Elmir Ibraimow.

W czerwcu 2010 roku na południu kraju doszło do zamieszek na tle etnicznym między Kirgizami a przedstawicielami mniejszości uzbeckiej. Zginęło wtedy prawie 400 osób.