Indeksy na głównych giełdach europejskich notują ostatnio większe wahania niż wskaźniki na Wall Street. W przypadku tych pierwszych normą są zmiany o około 1 proc., dla tych drugich to bardziej 0,1 proc. Z tego wniosek, że na naszym kontynencie jest więcej niepewności i obaw. Trudno się dziwić, bo europejskie problemy są poważniejsze i dotyczą zarówno słabnącej gospodarki, zagrożenia pogłębieniem się kryzysu zadłużenia jak i przyszłości strefy euro.

Amerykanie mają mniejszego stracha. Ich gospodarka ślamazarnie, ale idzie w górę. Nawet bez wspomagania dodrukiem pieniądza ma szanse dać sobie radę. Potwierdzają to ostatnie dane. Obserwowane do niedawna pogorszenie się sytuacji na rynku pracy zelżało. Wtorkowe dane, mówiące o pierwszym od dwóch lat wzroście cen domów w największych amerykańskich metropoliach może być odbierane jako jaskółka poprawy w tym sektorze. Wcześniej publikowane dane, jak wzrost indeksu aktywności przemysłu, wyższa dynamika sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej, czy skok wydanych pozwoleń na budowę domów, mogą być potwierdzeniem pozytywnych tendencji. Jest jednak poważny szkopuł. Na jakiej podstawie Amerykanie twierdzą, że Fed mógłby już teraz zdecydować się na dodruk pieniądza? Informacje płynące z gospodarki taką podstawą z pewnością nie są. Optymistycznie przez inwestorów liczących na rychły dodruk przyjęta publikacja protokołu Fed z poprzedniego posiedzenia, pochodziła z okresu, gdy dobre dane jeszcze się nie pojawiły. Sytuacja uległa zmianie i członkowie Fed nie mogli tego nie zauważyć.

Ben Bernanke w Jackson Hole może więc nie być zbyt wylewny. A Mario Draghi całkiem się z tego spotkania wymiksował. Zagadką jest reakcja inwestorów na scenariusz, gdy w poniedziałek znajdą się w punkcie wyjścia, czyli czekania na sygnał. Ta niekomfortowa sytuacja może być widoczna w ruchach indeksów. A obawy zwiększa obserwacja, z której wynika, że poczynając od marca, początek kolejnych miesięcy należał zdecydowanie do niedźwiedzi.

Dziś poznamy dynamikę wzrostu amerykańskiej gospodarki w drugim kwartale. Oczekuje się jej korekty z 2 do 1,7 proc. Inwestorzy z jeszcze większą niż zwykle uwagą będą wczytywać się w treść Beżowej Księgi, czyli raportu Fed o stanie i perspektywach amerykańskiej gospodarki.

Reklama

Do tego czasu można spodziewać się raczej spokojnego handlu. Tak było na giełdach azjatyckich, gdzie nastroje były zróżnicowane, ale zmiany niewielkie. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei zyskiwał 0,2 proc., a Shanghai Composite szedł w dół o 0,7 proc. Także notowania kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy rano znajdowały się w okolicach wtorkowego zamknięcia.

Na naszym rynku spory wpływ na notowania akcji poszczególnych spółek może mieć wysyp publikacji wyników kwartalnych. Już rano wiadomo było, że rozczarowały PGE i Bogdanka, pozytywnie zaś zaskoczył PZU.