Ostatnie stulecia to, zwłaszcza w krajach Zachodu, epoka bezprecedensowego wzrostu gospodarczego. Nad przyczynami tego stanu rzeczy w odniesieniu do USA zastanawia się Thomas Mucha z cnbc.com.

W przypadku USA nie bez znaczenia były przyrodzone zasoby: surowce naturalne, korzystne trendy demograficzne, relatywna stabilność gospodarcza i bezpieczne położenie za dwoma oceanami – wymienia Mucha. Jednak znacznie ważniejszym kołem zamachowym amerykańskiej (a także światowej) gospodarki były trzy rewolucje przemysłowe.

Pierwszą z nich było wprowadzenie maszyny parowej i rozwój kolei, drugą – elektryfikacja i upowszechnienie silnika spalinowego, trzecia wreszcie, rozgrywająca się na naszych oczach, jest związana z komputerami, internetem i komunikacja mobilną.

Każda z tych rewolucji przyczyniała się do wzrostu produktywności rozwoju gospodarki. Dzięki temu Amerykanie stawali się bogatsi i byli w stanie kupować więcej produktów – zauważa Mucha. Między 1860 a 2007 r. konsumpcja per capita w USA rosła rocznie średnio o 1,9 proc.

Reklama

Robert Gordon, ekonomista z Uniwersytetu Northwestern, stawia jednak tezę, że następujące po sobie rewolucje przemysłowe doprowadziły do rozpowszechnienia przeświadczenia, że „wzrost gospodarczy to stały proces, który będzie trwał wiecznie”. Jego zdaniem wzrost konsumpcji per capita w USA może zwolnić tempo do poniżej 0,5 proc. rocznie i to na „długie dekady”.

>>> Zobacz też: Stany stworzyły najsilniejszą klasę średnią na świecie. A potem ją rozmontowały

Gordon wymienia sześć przyczyn, które spowolnią gospodarczy rozwój USA:

  • zmieniające się i niekorzystne tendencje demograficzne
  • rosnące koszty edukacji i słabe wyniki szkolnictwa średniego
  • rosnące nierówności społeczne
  • związany z globalizacją wzrost konkurencji
  • koszty i wyzwania związane z energią i środowiskiem naturalnym
  • wysoki poziom zadłużenia rządu i konsumentów

Gordon twierdzi również, że wzrost produktywności związany z rewolucją cyfrową był (przynajmniej do tej pory) znacznie mniejszy niż w ciągu dwóch poprzednich. W rezultacie tempo rozwoju gospodarczego będzie zwalniać.

„Podwojenie poziomu życia zajęło pięć wieków między 1300 r. a 1800 r. Proces ten przyspieszył do jednego stulecia między 1800 r. a 1900 r. Najszybciej poziom życia podwajał się przez 28 lat między 1929 r. a 1957 r. oraz przez 31 lat w okresie 1957-1988. Ale potem podwajanie poziomu życia prawdopodobnie znowu zwolni tempo do stulecia między rokiem 2007 a 2100” – cnbc.com przytacza cytat z pracy Gordona pt. „Is U.S. Economic Growth Over? Faltering Innovation Confronts the Six Headwinds”.

Mucha zauważa, że nie wszyscy zgadzają się z wizją Gordona, a przewidywanie przyszłości obarczone jest dużym ryzykiem błędu.

Gdyby jednak czarne wizje spełniły się i największa gospodarka świata czterokrotnie zwolniłaby tempo rozwoju, konsekwencje dla całego świata były ogromne. Ponadto niektóre z wymienionych przez ekonomistę czynników uwidaczniają się nie tylko w Ameryce i mogą ograniczyć wzrost gospodarczy w innych państwach. Przykładowo, Polska również zmaga się z globalną konkurencją i kłopotami energetycznymi. Choć pod względem poziomu zadłużenia wypadamy lepiej od USA, to sytuację demograficzną mamy jeszcze gorszą.

Całkiem możliwe, że przez najbliższe sto lat gospodarka Stanów Zjednoczonych będzie żeglować pod wiatr. Nie będzie to jednak samotny rejs.

>>> Polecamy: Grozi nam powrót do tragicznej przeszłości? Polska potrzebuje nowej strategii