Większość bossów niegdyś znaczących gangów wraca do przestępstw. Tych, którzy prowadzą legalne biznesy i im się powiodło można policzyć na palcach - stwierdza "Rzeczpospolita".

Z tzw. zarządu "Pruszkowa" na wolności jest tylko Janusz P., ps. Parasol. W lokalu po delikatesach prowadzi restaurację. Jak ocenia osoba znająca dawny gang, podrzędną knajpę, żaden wielki interes.

Lepiej wiedzie się Jarosławowi M., ps. Chińczyk, kiedyś bliskiemu współpracownikowi bossa "Pruszkowa" Jerzego W., ps. Żaba. Po odsiadce skończył zarządzanie, był we władzach kilku spółek budowlanych i spożywczych, a dziś zarządza firmą deweloperską stawiającej domy pod Warszawą.

Również dobrze radzi sobie świadek koronny, który pogrążył "Pruszków". Jarosław S., ps. Masa zajmuje się deweloperką, ma też firmy produkujące opakowania z tworzyw sztucznych i paszę dla zwierząt. "Zawsze miałem zacięcie menedżerskie, jakkolwiek by to rozumieć" - stwierdza b. gangster.

Natomiast losy niegdysiejszych członków gangu wołomińskiego potoczyły się fatalnie. Można ich odwiedzić na cmentarzu - mówią policjanci.

Reklama