Wszystko zaczęło się od informacji, że z początkiem września w Unii Europejskiej zaczyna obowiązywać zakaz produkcji i importu wszystkich standardowych żarówek. To ostatni etap wdrażanych od 2009 r. zmian. Najpierw ze sklepów zniknęły żarówki o mocy 100 W i więcej, następnie 75 W, 60 W i wreszcie, jako ostatnie w tym roku (po wyczerpaniu zapasów sklepów) – znikną żarówki o mocy 40 W i słabsze.

Według unijnych organów odejście od tradycyjnych żarówek podyktowane było rachunkiem ekonomicznym i względami ekologicznymi. Komisja Europejska przekonywała 4 lata temu, że dzięki nowym regulacjom uda się oszczędzić miliardy euro i ogromne ilości energii oraz wyraźnie ograniczyć emisję CO2.

Zakaz handlu żarówkami nie wszystkim przypadł do gustu. Energooszczędnym świetlówkom zarzucano awaryjność, nieprzyjemną barwę światła oraz szkodliwość dla zdrowia. Wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Silvana Koch-Mehrin zwróciła się nawet do europejskich matek z ostrzeżeniem: "Nie używajcie energooszczędnych żarówek w pokojach dziecinnych!" Nie wszyscy uwierzyli też w szczytne przesłanki stojące za decyzją Komisji Europejskiej, pojawiły się oskarżenia, że nowe prawo to efekt lobbingu producentów żarówek energooszczędnych.

Mrówki a żarówki – pierwsze pytania…

Reklama

Różnice w regulacjach podatkowych oraz odmienność rynków wewnętrznych powodują, że regiony przygraniczne tętnią mniej lub bardziej legalną działalnością transportową ludności. Przykładowo Litwini jeżdżą do Polski na zakupy. Z kolei my ze Wschodu przywozimy papierosy i alkohol. Czy będziemy przywozić też żarówki? A skoro na produkty akcyzowe obowiązują limity, czy żarówek też będzie można wwieźć tylko określoną ilość?

Z takimi pytaniami zadzwoniłem do Centrum Informacji Celnej. Podczas krótkiej rozmowy dowiedziałem się m.in., że nie istnieje takie pojęcie jak „użytek prywatny”, więc każda osoba przewożąca towary przez granicę jest uważana za importera. Dotyczy to również przedmiotów używanych, w tym odzieży, którą mamy na sobie. (Wniosek – jeżeli nie chcecie zostać przez celnika rozebrani, lepiej przekraczajcie granicę w oryginalnym ubraniu.) W temacie oficjalnego stanowiska wobec żarówek polecono mi zwrócić się z pytaniem na piśmie. Tak też uczyniłem. Po kilku godzinach dostałem maila, że Centrum Informacji Celnej nie jest właściwą jednostką do udzielania odpowiedzi dziennikarzom i że powinienem zwrócić się do specjalnej komórki Ministerstwa Finansów.

Równolegle w tej samej sprawie zwróciłem się do Punktu Informacyjnego Unii Europejskiej w Polsce. Pomimo kilkugodzinnej analizy unijnych aktów prawnych pracowniczka tej instytucji również nie była w stanie udzielić mi wyczerpujących odpowiedzi. Odesłała mnie za to do rzecznika prasowego ds. energii w biurze prasowym Komisji Europejskiej.

>>> Zobacz też: W 2012 r. wszystkie energożerne żarówki w UE idą do kosza

… pierwsze odpowiedzi

Przesłałem moje pytania dalej. Odpowiedź z Komisji Europejskiej nadeszła pierwsza. „Osoby prywatne mogą przywozić niezgodne z dyrektywą żarówki do Unii Europejskiej, na przykład w bagażu osobistym, pod warunkiem, że:
a) aktywność handlowa (transakcja) dotycząca żarówek odbyła się w całości poza UE;
b) pozostaje kwestią jednoznaczną, że osoba nie wwozi niezgodnych żarówek z zamiarem sprzedaży. Na przykład, jeżeli przekroczona została liczba żarówek dająca się określić jako typowa dla użytku prywatnego, wówczas organy celne mogą podejrzewać, że towar jest przeznaczony na sprzedaż”.

Wydawałoby się więc, że żarówki można wwozić „w rozsądnych ilościach”. Ministerstwo Finansów ma jednak inne zdanie. W mailu, który dostałem kilka dnia później przeczytałem, że zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 765/2008 nie istnieje wyłączenie dotyczące przywozu towarów „na własny użytek”. W związku z tym żarówek wwozić nie wolno.

Co prawda dowiedziałem się, że poprawna nazwa żarówek brzmi „bezkierunkowe lampy do użytku domowego”. Wciąż jednak nie byłem pewien, czy można z nimi przekroczyć granicę. Wysyłałem pytania dalej. Komisji Europejskiej i Ministerstwu Finansów przekazałem opinię drugiej strony.

>>> Czytaj też: Szlachetni celnicy na froncie troski o budżet państwa

Uzgadnianie stanowiska

Odpowiedź z Komisji Europejskiej znów nadeszła pierwsza. Pani rzecznik potwierdziła, że „wprowadzanie na rynek” oznacza działalność komercyjną i nie obejmuje przewozu towarów w bagażu osobistym. Unijne rozporządzenie zakłada zaś, by kontrole produktów były dokonywane w „stosownym zakresie”. Organy celne muszą więc ocenić, czy produkty wwożone na terytorium UE przeznaczone są na handel i reagować w sposób „rozsądny i proporcjonalny”.

W odpowiedzi na stanowisko Komisji Europejskiej Ministerstwo Finansów odpowiedziało, że stanowisko Służby Celnej w tej sprawie wynikało z wcześniejszej interpretacji przedstawionej przez KE na zapytanie Służby Celnej. „Komisja Europejska zauważyła, wtedy, że nie ma wyłączenia spod kontroli towarów przywożonych na użytek własny” – napisano w mailu. Jednocześnie ministerstwo zwróciło uwagę, że zapytanie dotyczyło wszystkich wyrobów podlegających przepisom omawianego rozporządzenia, a nie konkretnych grup towarów. „W związku z powyższym polska Służba Celna wystąpi do Komisji Europejskiej o przedstawienie jednolitego stanowiska w zakresie ‘przywozu na użytek własny’”.

>>> Czytaj też: Ekologia, czyli sposób na dobicie konkurencji

Morał

Spełniłem dziennikarski i obywatelski obowiązek. W poszukiwaniu interesującego tematu natrafiłem na lukę prawną, która, jak wynika z ministerialnych zapewnień, zostanie uregulowana. Być może dzięki mnie pewna liczba żarówek nie zostanie wbrew woli Komisji Europejskiej zarekwirowana na polskiej granicy, a rodacy kupujący żarówki za Bugiem nie będą traktowani jak przemytnicy. Powinienem odczuwać satysfakcję. A jednak.

W Unii Europejskiej mieszka ponad pół miliarda ludzi. Pierwsze obostrzenia dotyczące przywozu i produkcji żarówek obowiązują już od trzech lat. Wydaje się nieprawdopodobne, bym jako pierwszy zainteresował się sprowadzaniem na własny użytek żarówek spoza granic UE. Dlaczego więc przez tak długi czas sprawa nie została uregulowana?

Powód najprawdopodobniej jest całkiem prozaiczny. Przywóz na użytek własny to nie jedyny sposób obejścia unijnej dyrektywy, a w dodatku stosunkowo mało wydajny, więc nikt się nim nie przejmował. Wystarczy powiedzieć, że tradycyjne żarówki można kupić całkowicie legalnie jako „żarówki wstrząsoodporne”. Na Allegro stuwatowe kosztują 3 zł za sztukę.

Jaka jest różnica pomiędzy żarówkami wstrząsoodpornymi, a ukraińskimi? Na etykiecie tych pierwszych znajdziemy informację, że produkt nie nadaje się do użytku domowego. Na etykiecie żarówki z Ukrainy znajdziemy napis grażdanką.

>>> Polecamy: Prawo zastawia sprytne pułapki, a nieświadomi obywatele w nie wpadają

ikona lupy />
Jan Bolanowski, Forsal.pl. Fot. Wojciech Górski / Forsal.pl / Wojtek Gorski