Na blisko 180 serii obligacji korporacyjnych notowanych na detalicznym rynku obligacji Catalyst ponad 1/3 papierów jest teraz wyceniana poniżej ceny nominalnej. W sumie to 60 spółek, których notowania na początku tygodnia wahały się na poziomie 60 – 99,9 proc. ceny nominalnej obligacji.
Przyczyn jest kilka. Poza mniejszym zaufaniem inwestorów są wśród nich także niska płynność lub chęć dostosowania rentowności do obecnych warunków na rynku długu. Jak wskazuje Emil Szweda z serwisu Obligacje.pl, na Catalyst, gdzie płynność i wartość obrotów stanowi niewielki ułamek obrotów generowanych na rynku akcji, duże zlecenie może przejściowo obniżyć cenę papierów nawet o 1 – 2 proc. Na rynku są bowiem papiery, na których od tygodni nie zawarto żadnej transakcji. Notowania świadczą jednak o tym, że inwestorzy niespecjalnie przejmują się niskimi wycenami. Zwykle jest to zaledwie kilka pkt proc. odchylenia od nominału. Poniżej wartości 90 proc. są teraz zaledwie trzy spółki.
Czy warto szukać wśród nich okazji inwestycyjnych? Jedna, Budostal-5, raczej na dobre zakończyła już przygodę z rynkiem obligacji. Firma, której papiery notowane były po 59,90 proc. nominału, jest w upadłości likwidacyjnej. To pierwsze bankructwo na Catalyst.
Słabo radzi sobie Digate, która właśnie zmienia profil działalności z firmy inwestycyjnej na usługodawcę IT. Jej obligacje zaledwie po dwóch miesiącach od debiutu wyceniane są na 60,5 proc. nominału. – Oceniamy, że spadek zaufania ma charakter przejściowy – mówi Łukasz Kossakowski, prezes Digate.
Reklama
Rynek czeka też na rozwój sytuacji w Religa Development, który kilka dni temu złożył wniosek o upadłość z układem, a którego serie obligacji notowane są w przedziale 86 – 92 proc. nominału. Ponieważ notowania papierów są zawieszone, kursy nie zareagowały na wniosek o upadłość. Czy po odwieszeniu grozi im nagły zjazd w dół? Wszystko zależy od zabezpieczeń. – Jeżeli są dobrze zabezpieczone, np. na hipotece, większość zainwestowanych kwot jest do odzyskania – mówi Marcin Bielewicz, szef grupy Copernicus.
Specjaliści od rynku obligacji wskazują, że na Catalyst pojawia się coraz więcej ciekawych, choć ryzykownych okazji. O tym, że inwestorzy chętnie ryzykują na tym rynku, świadczy przykład Oshee, którego obligacje są notowane po 93,10 proc. nominału. Kiedy w połowie roku producent napojów opublikował słabe wyniki, jego papiery zostały przecenione o połowę. Jeśli firma zgodnie z planem wykupi w październiku obligacje, ci, którzy je kupili w dołku, będą mogli liczyć największe do tej pory zyski na Catalyst.
Jednak podstawą przy takich inwestycjach powinno być dokładne przestudiowanie bilansu spółki, m.in. poziomu zobowiązań do aktywów. – Gdyby na przykład inwestorzy przykładali należytą wagę do raportów Budostalu-5, który na pół roku przed ogłoszeniem upadłości miał zbyt duże zobowiązania krótkoterminowe, być może uciekliby w porę z tej inwestycji – ocenia Emil Szweda.