Najwięksi touroperatorzy wykupili polisy gwarancyjne na dużo wyższe kwoty niż w tym sezonie. Zmusiły ich do tego przepisy, nie strach przed ryzykiem.
Ale pracują nad scenariuszem wzajemnej pomocy w ściąganiu turystów do kraju.
Jesienią wielu touroperatorom wygasają gwarancje ubezpieczeniowe. Jak wynika z naszych wyliczeń, nowe umowy z towarzystwami zawarło ok. 50 biur podróży, w tym prawie wszystkie z pierwszej dziesiątki. Okazuje się, że większość z nich wykupiła polisy z większymi kwotami gwarancyjnymi. I to niekoniecznie dlatego, że rok był szczególnie udany.
– Gdy w zeszłym roku wchodziły w życie nowe przepisy, zgodnie z którymi gwarancję wylicza się na podstawie 14 proc., a nie 6 proc. od obrotu za rok poprzedni, wielu touroperatorów zawarło je jeszcze na starych zasadach. Teraz muszą zastosować się do nowych wytycznych – tłumaczy Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.

Z kim najbezpieczniej jest jechać na wakacje w przyszłym roku?

Reklama
Patrząc tylko na wysokość gwarancji, największą może pochwalić się Itaka: 150,7 mln zł, o blisko 25 mln zł więcej niż na sezon 2011/2012. – Nasze obroty za ostatni rok wzrosły o 20 proc. do prawie 1,1 mld zł. Wpłynęło to automatycznie na podwyższenie kwoty ubezpieczenia – wyjaśnia Henicz.
Na wyższą kwotę opiewa też gwarancja TUI Poland. Na wycieczki realizowane z polskich lotnisk zwiększyła się z 66,2 mln zł do 86,9 mln zł, a na imprezy z lotnisk niemieckich z 13,5 mln zł do 14,1 mln zł. – Udało nam się obsłużyć 200 tys. klientów, o 30 proc. więcej niż rok temu, co przyniosło też 35-proc. wzrost obrotów – tłumaczy Marek Andryszak, prezes TUI Poland.
Wyższą gwarancje z tytułu wyższych obrotów mają też Rainbow, Grecos, Oasis Tours, Wezyr i Alfa Star. W przypadku dwóch ostatnich kwota nie wzrosła spektakularnie, zaledwie o kilka procent. Stara gwarancja Alfa Star wynosiła 31,7 mln zł, a nowa – 32 mln zł.
Dla turystów wyższa gwarancja oznacza lepsze zabezpieczenie na wypadek bankructwa biura. Jest szansa, że wystarczy nie tylko na powrót turystów do kraju, lecz także na odszkodowania dla tych, którzy zapłacili, a nie wyjechali. Ale tylko szansa, bo jak pokazują tegoroczne bankructwa, nie zawsze pieniędzy starcza dla wszystkich. I trzeba na nie czekać z półtora roku.
– Trzeba zmienić ustawę o usługach turystycznych, zwłaszcza w zakresie gwarancji minimalnych dla nowych podmiotów. To one najczęściej upadają, co obserwowaliśmy w tym roku – komentuje Krzysztof Piątek, prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki (PZOT). Dziś minimalna kwota gwarancyjna to 40 tys. euro, a w innych krajach Europy 160 – 180 tys. euro.
Podwyżka dałaby lepszą ochronę turystom. Wpłynęłaby też pozytywnie na wiarygodność młodych organizatorów. A mogą mieć problemy ze znalezieniem chętnych na swoje wycieczki. Marka i renoma firmy to jest to, czym głównie kierują się kupujący przy wyborze biura, z którym wyjadą na wczasy.
PZOT jest też za utworzeniem procedury kryzysowej, służącej wsparciu marszałków województw. Uczestniczyliby w niej touroperatorzy, którzy gwarantowaliby ściąganie turystów w razie bankructwa innego biura po kosztach, jakie ponoszą za rejsy czarterowe (teraz odbywa się to po cenach rynkowych). To pozwoliłby znacznie ograniczyć wydatki na ten cel.