Reforma prawa imigracyjnego oraz porozumienie w sprawie redukcji długu publicznego mają być priorytetami Baracka Obamy w pierwszych miesiącach jego drugiej kadencji. Na razie jednak nie wiadomo, czy w ogóle do niej dojdzie, gdyż minimalną przewagę w sondażach ma republikanin Mitt Romney.
O planach na przyszyły rok prezydent USA mówił w rozmowie z wydawanym w stanie Iowa dziennikiem „Des Moines Register”. Wywiad zresztą może przynieść Obamie więcej szkód niż pożytku, bo chciał on, by jego treść nie została opublikowana, co ujawnił jeden z redaktorów. Ubiegającego się o reelekcję prezydenta skrytykowali nie tylko Republikanie, ale nawet część zwykle przychylnych mu mediów, a Biały Dom, chcąc nie chcąc, musiał upublicznić zapis rozmowy.
Obama jest krytykowany za to, że do tej pory nie przedstawił konkretnych planów na drugą kadencję. W środę powiedział, że jest pewien, iż w przyszłym roku przyjęta zostanie całościowa reforma prawa imigracyjnego oraz że ma nadzieję na zawarcie w ciągu sześciu miesięcy porozumienia z Republikanami w Kongresie w sprawie zmniejszenia zadłużenia kraju. Obie sprawy mogą zostać zrealizowane, ponieważ Republikanie widzą potrzebę zmian w obu dziedzinach.
Jeśli chodzi o imigrację, Barack Obama chce zaostrzenia kar dla pracodawców, którzy zatrudniają nielegalnych imigrantów, ale ci ostatni mogliby się starać o zalegalizowanie swojego statusu, jeśli zapłacą grzywnę i nauczą się angielskiego. Dodatkowo plan urzędującego prezydenta przewiduje poprawę zabezpieczeń na granicach, zmniejszenie biurokracji w urzędach imigracyjnych i zwiększenie pomocy gospodarczej dla Meksyku.
Reklama
Obama ujawnił, że propozycja kompromisu w sprawie ograniczenia deficytu będzie polegać na tym, by na każdego dolara trafiającego do budżetu wskutek podnoszenia podatków przypadało 2,5 dol. oszczędności budżetowych. Dzięki temu dług publiczny, który obecnie przekracza 16 bln dol., zostałby zmniejszony w ciągu najbliższej dekady o 4 bln. Obama jest nawet skłonny zgodzić się na pewne cięcia w programach opieki zdrowotnej. Republikanie do tej pory odrzucali ewentualność podniesienia podatków, ale po wyborach mogą być bardziej skłonni do kompromisu, inny może być też układ sił w Waszyngtonie.
Nie wiadomo jednak, czy znajdzie się w nim miejsce dla samego Obamy. Według sondażu przeprowadzonego przez Reutersa i Ipsos Mitt Romney prowadzi obecnie stosunkiem głosów 48:47, a w badaniu przeprowadzonym dla „The Washington Post” i stacji ABC poparcie dla republikanina zadeklarowało 49 proc. osób, zaś dla demokraty – 48 proc. Na dodatek Romney ma przewagę w większości z wahających się stanów, które zwykle rozstrzygają o wyniku wyborów.