Trzydzieści procent pracowników przynajmniej raz do roku bierze zwolnienie, nie podając prawdziwej przyczyny – wynika z ankiety przeprowadzonej wśród 2,5 tys. szefów działów HR czołowych firm USA przez agencję Careerbuilder.
Liczba fikcyjnych zwolnień rośnie w tygodniach poprzedzających Boże Narodzenie: jest ich o 1/3 więcej niż w innych okresach roku.
Spośród pracowników, którzy zostali przyłapani na unikaniu pracy bez wiarygodnego powodu, 34 proc. uznało, że nie chciało im się pójść do pracy, 29 proc. przyznało, że chciało się odprężyć, 16 proc. planowało się wyspać, a 15 proc. uznało, że inaczej nie zdąży zrobić zakupów.
Niektóre wytłumaczenia były kuriozalne. Jedna z osób tłumaczyła, że musi wziąć udział w ekshumacji swojej babci z powodu śledztwa policji, inna, że jej pies dostał ataku nerwowego, a kolejne twierdziły, że zaatakował je ptak albo włożyły duży palec u nogi między drzwi. Autorzy raportu znaleźli pracownika, który tłumaczył, że nie może przyjść do pracy, bo za dużo czytał i się źle poczuł. Jego kolega przekonywał, że musi odzyskać równowagę psychiczną po tym, jak zerwała z nim narzeczona.
Reklama
W tej sytuacji trudno się dziwić, że pracodawcy coraz częściej sprawdzają, czy pracownik rzeczywiście powinien iść na zwolnienie. 29 proc. zleca zbadanie pracownika przez lekarza, 18 proc. dzwoni do niego z zaskoczenia, aby sprawdzić, czy jest w domu, a 14 proc. wręcz wysyła kogoś, aby pojechał do jego mieszkania.