Według ekspertów wśród najważniejszych wyzwań 2. kadencji Baracka Obamy będą: pobudzenie gospodarki, bezrobocie, klif fiskalny, kwestia programu nuklearnego Iranu oraz konflikt w Syrii.

O tym, że Obamie przyjdzie zmierzyć się przede wszystkim z kondycją budżetową USA, przekonani są m.in. James Lindsay z Rady ds. Stosunków Międzynarodowych oraz Justin Vaisse, ekspert Brookings Institution.

Problem klifu fiskalnego polega na tym, że dowodzony przez Demokratę Biały Dom może nie porozumieć się z Republikanami w Kongresie do końca listopada w sprawie sposobów redukcji deficytu budżetowego. Zmusi to - na podstawie umowy z zeszłego roku - do automatycznych cięć wydatków rządowych i podniesienia podatków. Przewiduje się, że może to wtrącić gospodarkę USA w ponowną recesję.

Eksperci są zgodni, że politykę międzynarodową zdominuje Iran i jego program atomowy oraz Syria, gdzie od marca 2011 r. trwa krwawy konflikt między zwolennikami prezydenta Baszara el-Asada a rebeliantami.

O jak najszybsze podjęcie działań na rzecz zakończenia konfliktu w Syrii i ożywienia procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie zaapelował do Obamy sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun. Obiecał, że ONZ będzie współpracować z administracją USA "w duchu stałego partnerstwa między Stanami Zjednoczonymi a ONZ".

Reklama

Według danych z 94 proc. okręgów Obama wygrał, zdobywając 50 procent głosów bezpośrednich (wyborców). Jego republikański rywal Mitt Romney otrzymał 48 procent. Przewaga prezydenta była bardziej wyraźna w liczbie głosów elektorskich, które w USA decydują o wyniku wyborów. Według prognozy CNN Obama otrzymał 303 głosy elektorskie, przy 270 potrzebnych do wyboru, a Romney 206.

Obama wygrał ze swoim republikańskim oponentem w niemal wszystkich stanach, w których wynik wyborów nie był przesądzony, m.in. w Ohio i Wirginii. Ze stanów "wahających się" Romney triumfował tylko w Karolinie Północnej. Wyniki na Florydzie nie są jeszcze znane.

Oprócz prezydenta Amerykanie wybierali we wtorek również Kongres - całość składu Izby Reprezentantów i jedną trzecią Senatu.

W Senacie większość utrzymali Demokraci, a w izbie niższej - Republikanie. Według ekspertów grozi to utrzymaniem pata legislacyjnego i dalszymi starciami z prezydentem Demokratą, jeśli nie zostanie podjęta ponadpartyjna współpraca.

Zdaniem amerykańskich komentatorów Partia Republikańska poniosła dotkliwą porażkę. Komentatorzy przewidują burzliwe rozrachunki w stronnictwie, które - ich zdaniem - zanadto poszło na prawo, ulegając ultrakonserwatywnej Tea Party.

W przemówieniu do zwolenników wygłoszonym na wiecu w Chicago Obama przekonywał, że Ameryka nie jest tak podzielona, jak by na to wskazywał wynik wyborów. Poinformował, że zadzwonił do Romneya i pogratulował mu kampanii.

Po ogłoszeniu wyników przez stację CNN w sztabie Obamy zapanowała euforia. Tłumy sympatyków prezydenta manifestowały radość także w Nowym Jorku na Times Square i przed Białym Domem w Waszyngtonie.

Kandydat Republikanów, który śledził wyniki głosowania w swoim sztabie w Bostonie, uznał zwycięstwo swego demokratycznego rywala. "Chciałem spełnić wasze życzenie i poprowadzić kraj inną drogą, ale wyborcy zdecydowali inaczej" - oświadczył.

W pierwszych reakcjach przedstawiciele władz Unii Europejskiej wyrazili nadzieję, że UE i USA wzmocnią kontakty i wspólnie zmierzą się z globalnymi wyzwaniami, "w tym w sferze bezpieczeństwa i gospodarki". Według agencji AFP pierwszym zagranicznym przywódcą, który złożył Obamie gratulacje, był premier Belgii Elio Di Rupo.

W depeszy gratulacyjnej prezydent Bronisław Komorowski wyraził przekonanie, że kolejne cztery lata prezydentury "przyniosą decyzje i rozwiązania kluczowe dla dalszego pogłębienia dwustronnej współpracy" między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Prezydent liczy na zacieśnienie "kontaktów politycznych, wojskowych, gospodarczych i kulturalnych".

Szef MSZ Radosław Sikorski uważa, że kolejne cztery lata w Białym Domu będą łatwiejsze dla Obamy, ponieważ nie musi on już zabiegać o następną kadencję, więc ma większe pole manewru.

Nadzieję na dobre relacje Stanów Zjednoczonych z Polską i UE wyraził również prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak podkreślił, nie spodziewa się szczególnie wielkich zmian, ale - jak przyznał - nie oczekiwałby ich także po wygranej Romneya.

Przywódca Chin Hu Jintao podkreślił gotowość swego kraju do dalszej współpracy, "która przyniesie większe korzyści obu narodom, jak i ludziom na świecie".

Prezydent Rosji Władimir Putin wyraził nadzieję, że zwycięstwo Obamy będzie miało pozytywny wpływ na relacje Rosji z USA. Kontynuację współpracy z USA zapowiedział rosyjski MSZ.

Niemiecka kanclerz Angela Merkel zaprosiła Obamę do Niemiec. W liście gratulacyjnym napisała, że niezwykle sobie ceni bliską i przyjacielską współpracę z amerykańskim prezydentem, szczególnie dotyczącą walki z kryzysem finansowym i gospodarczym, zaangażowania w Afganistanie oraz irańskiego programu nuklearnego.

Według premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona Londyn i Waszyngton po wyborach powinny skupić się na rozwiązaniu krwawego konfliktu w Syrii.

Prezydent Francji Francois Hollande w komunikacie napisał, że głosując na Obamę, Amerykanie wybrali "otwartą i solidarną Amerykę, w pełni zaangażowaną na arenie międzynarodowej i świadomą stojących przed naszą planetą wyzwań dotyczących pokoju, gospodarki i środowiska".

Premier Izraela Benjamin Netanjahu ocenił, że strategiczny sojusz między Waszyngtonem a Tel Awiwem jest "silniejszy niż kiedykolwiek". Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas liczy, że Obama będzie kontynuował bliskowschodni proces pokojowy.

Premier Włoch Mario Monti napisał z kolei, że dzięki reelekcji Obamy "Italia może liczyć na silną i solidarną Amerykę". Wyraził też podziw dla jego "przywództwa oraz nadzwyczajnego zdrowego rozsądku".

Zwycięstwa pogratulował także dotychczasowemu prezydentowi papież Benedykt XVI. Watykan oświadczył, że życzy Obamie, "aby odpowiedział na oczekiwania, jakie wiążą z nim jego rodacy, aby mógł służyć prawu i sprawiedliwości dla dobra i wzrostu każdej osoby, przy poszanowaniu niezbędnych wartości ludzkich i duchowych krzewiąc kulturę życia oraz wolności religijnej".

Z kolei Iran, który ma być jednym z największych wyzwań prezydentury, chłodno zareagował na wynik amerykańskich wyborów. Jedyną oficjalną reakcją była wypowiedź zwierzchnika władzy sądowniczej ajatollaha Sadeka Laridżaniego, który oświadczył, że USA nie powinny liczyć na szybkie wznowienie stosunków z Iranem, ponieważ amerykańskie władze popełniły wiele "zbrodni" na narodzie irańskim, nakładając nań sankcje. Oba kraje nie utrzymują stosunków od 1979 roku.

Z kolei afgańscy talibowie zaapelowali do Obamy, by zrobił użytek ze swego rozsądku, przyjął do wiadomości porażkę w Afganistanie i natychmiast wycofał stamtąd amerykańskie siły. "Amerykanie są zmęczeni wojną i trwonieniem ich pieniędzy" - podkreślił rzecznik talibów.

Wybór Obamy nie wskazuje, w świetle jego wcześniejszej kadencji, na najlepszy wybór dla świata - powiedział PAP prof. Zbigniew Lewicki z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. "Obama nie zrobił niczego tragicznego, niczego dyskwalifikującego, ale nadzieje, które rozbudził przed czterema laty, nie zostały spełnione" - ocenił ekspert.

"Nie bardzo wiem, z czego się cieszymy. Wybrano prezydenta, który coraz bardziej przez cztery lata odwracał się tyłem do Europy" - podkreślił.

Amerykanista i badacz historii prezydentów USA prof. Longin Pastusiak uważa, że dla USA najważniejsze są stosunki z Rosją i Chinami. "Ameryka zwraca się twarzą ku Azji i Obama będzie kontynuował tę politykę" - zaznaczył. (PAP)

ksaj/ jhp/ mc/