Parlament Grecji zatwierdził w nocy z środy na czwartek plan oszczędnościowy wart 13,5 mld euro.
To był warunek wypłaty przez Brukselę kolejnej raty pakietu pomocowego. Następnej próby koalicja Antonisa Samarasa może już jednak nie wytrzymać.
Głosowanie poprzedziły 80-tysięczna manifestacja w centrum Aten i brutalne starcia z policją. Ostatecznie za programem, który przewiduje m.in. podniesienie wieku emerytalnego z 65 do 67 lat, odebranie dodatków wakacyjnych, ułatwienia w zwalnianiu pracowników i podniesienie niektórych podatków, opowiedziało się 153 deputowanych w 300-osobowym parlamencie. Zaraz po głosowaniu z Nowej Demokracji został wyrzucony jeden deputowany, który głosował przeciw cięciom, a z koalicyjnego, lewicowego PASOK – sześciu.
Według Samarasa odrzucenie pakietu oszczędnościowego przez parlament oznaczałoby, że kraj nie otrzyma kolejnej pomocy od Unii (31,5 mld euro) i stanie na skraju bankructwa już 15 listopada.
Na razie dalsze oszczędności oznaczają jednak, że gospodarka Grecji nadal będzie pogrążała się w recesji. Zdaniem Komisji Europejskiej dochód narodowy kraju spadnie w tym roku o 6 proc., a w roku przyszłym o 4,2 proc. Wzrost, i to bardzo anemiczny (0,6 proc.), miałby pojawić się dopiero w 2014 r. Liberalizacja rynku pracy przynajmniej przejściowo spowoduje także wzrost bezrobocia, które już teraz jest bardzo wysokie (25 proc.).
Reklama
Aby zwiększyć dochody państwa, rząd zamierza m.in. sprzedać operatora gazowego Depa. Najpoważniejszym kandydatem jest rosyjski Gazprom, bo zachodnie koncerny energetyczne nie są zainteresowane transakcją. Rosjanie mieliby przejąć 65 proc. udziałów w spółce, płacąc za nie miliard euro.