Burmistrz miasteczka na Sycylii, który publicznie zrzekł się swej pensji w ramach programu oszczędności i ratowania finansów, po cichu pobierał przez ponad pół roku połowę tej sumy. Pozostali członkowie władz gminy pracowali wtedy za darmo.

Lokalna prasa podała, że burmistrz liczącej ponad 6 tysięcy mieszkańców miejscowości Serradifalco, Giuseppe Dacqui z centrolewicy zadeklarował dwa miesiące po swym wyborze w maju 2010 roku, że nie chce pobierać pensji i będzie pracował społecznie. Swą decyzję tłumaczył katastrofalną sytuacją finansów gminy.

Podobną obietnicę złożyli pozostali członkowie zarządu; oni jednak słowa dotrzymali. Burmistrz tymczasem, mimo uroczystej zapowiedzi, potwierdzonej w wydanym oficjalnym dokumencie o zrzeczeniu się pensji, ku niewiedzy pozostałych przedstawicieli władz od początku tego roku wypłacał sobie 50 procent pensji. Choć nie ujawniono, o jaką sumę chodzi, było to jak się przypuszcza kilka tysięcy euro miesięcznie. Pozostali nie pobierali wtedy dalej uposażeń.

"Nie popełniłem żadnego czynu nielegalnego, nic nie ukradłem" - tłumaczy się Dacqui. Podkreślił, że dzięki jego inicjatywie udało się zaoszczędzić w ciągu dwóch lat 190 tysięcy euro, co znacznie poprawiło stan gminnej kasy.

Poprawą finansów również tłumaczy to, że od stycznia 2012 roku wypłacał sobie połowę pensji, z której zrezygnował. Za swój jedyny błąd uważa to, że nie poinformował o tym pozostałych członków władz - relacjonują włoskie media.

Reklama