Prezydent Francji przylatuje dziś do Polski podreperować nadszarpnięte stosunki z Warszawą. Bronisław Komorowski wykorzysta spotkanie, by namawiać Francois Hollande’a do obrony budżetu UE przed brytyjskimi cięciami.
Trudno uwierzyć, by z dnia na dzień Paryż stał się sojusznikiem Polski. W kilku kwestiach Francja może być jednak dla Warszawy przydatna. Premier Jean-Marc Ayrault już wczoraj stanowczo odrzucił kompromisowy projekt wieloletniej perspektywy finansowej przygotowany przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Powodem było zapisanie w nim równomiernych cięć, w tym wydatków na Wspólną Politykę Rolną (CAP). – Ten projekt nie może stanowić dla Francji podstawy do dalszych negocjacji. Polityka rolna musi być zachowana – oświadczył Ayrault.
Paryż nadal popiera projekt Komisji Europejskiej, który zakłada, że wydatki na CAP pozostaną do 2020 r. na nominalnie niezmienionym poziomie co oznacza ich realne ograniczenie o 12 proc. Dalsze cięcia Francuzi odrzucają. Dla Polski oferta KE, w której znalazło się ok. 80 mld euro funduszy strukturalnych i 40 mld euro dotacji dla rolnictwa, jest najbardziej korzystna. Tyle że niemożliwa do przeforsowania. Przewiduje zwiększenie w przyszłym budżecie wydatków Brukseli o 5 proc. (do 1,12 proc. PKB), a premier David Cameron domaga się zamrożenia wydatków.
– Nasze stanowisko powtarzamy od miesięcy i go nie zmienimy – ostrzegł minister ds. europejskich David Lidington. Brak porozumienia premier Tusk nazwał w środę najbardziej czarnym scenariuszem. Oznaczałby, że od stycznia 2014 r. Unia działa na podstawie przedłużanego co miesiąc prowizorium, co uniemożliwiłoby finansowanie wieloletnich projektów rozwoju infrastruktury. Dlatego każda zmiana stanowiska Francji na naszą korzyść byłaby sukcesem.

4 propozycje budżetu UE

Reklama
Na stole leżą cztery propozycje. Wersja brytyjska – najdalej idąca propozycja cięć w budżecie UE i w polityce spójności. Gdyby wprowadzić ją w życie, to budżet UE zmniejszyłby się o 200 mld euro, czyli o jedną piątą. Dla nas oznaczałoby to finansowanie na poziomie 65 mld euro, czyli nie tylko 15 mld mniej, niż pierwotnie proponowała Komisja Europejska, lecz także 3 mld euro mniej, niż dostaliśmy w tej perspektywie. Wydaje się, że Brytyjczycy zagalopowali się w swojej propozycji i na szczycie pozostaną osamotnieni.
Wersja niemiecka – cięcia budżetu UE w wysokości ok. 130 mld. To oznacza, że budżet Wspólnoty nie przekroczy 1 proc. PKB UE. Niemcy są największym płatnikiem netto (dopłacają ok. 10,5 mld euro rocznie). Angela Merkel naciska na cięcia także po to, by dojść do porozumienia z Cameronem i uniknąć porażki na szczycie. W odniesieniu do Polski kwota przeznaczona na spójność oscyluje w okolicach 70 mld euro, nieco więcej niż w obecnej perspektywie. Ale to propozycja wyjściowa i Niemcy pewnie złagodzą stanowisko.
Wersja Van Rompuya to druga po propozycji Komisji Europejskiej najkorzystniejsza dla nas oferta. Proponuje ściąć projekt Komisji o 75 mld euro. Cięcia miałyby dotknąć politykę rolną i strukturalną o ok. 26 mld euro. Polska w tym wariancie otrzymałaby 74 mld euro na politykę spójności, choć straciłaby 4 mld na rolnictwo. Choć to nie ostatnie słowo, bo przed szczytem Van Rompuy złoży pewnie kolejną propozycję.
Wersja prezydencji cypryjskiej ogranicza najmniej projekt budżetu UE. O sumę 55 mld euro (do 1078 mld euro). Temu wariantowi sprzyja Paryż, bo cięcia nie dotykają prawie rolnictwa i wyniosłyby tylko 1 proc. W zamian Cypryjczycy proponują ostre cięcia (o 13,9 proc.) w funduszach strukturalnych. Dla Polski ich wartość zmalałaby o 7,3 mld euro do 72,7 mld euro. Taki model jest nie do przyjęcia, bo globalna suma oszczędności jest za mała dla płatników netto. Wydaje się, że propozycja Cypryjczyków jedynie otworzyła licytację i w dalszych negocjacjach nie będzie się liczyć.
Determinacja Brytyjczyków prawdopodobnie doprowadzi do pata na najbliższym szczycie, co oznacza, że temat budżetu na tapetę Rady Europejskiej wróci w lutym. Szczyt grudniowy ma dotyczyć bowiem unii bankowej i strefy euro, a większość państw nie chce łączyć tych tematów z negocjacjami wieloletniego budżetu. Jednak przełożenie finału dyskusji budżetowej na przyszły rok oznacza, że odbędzie się ona w kontekście wyborów w Niemczech i we Włoszech. Dla Polski to niekorzystny wariant, bo chęć do cięć z powodu spowolnienia gospodarczego może się jeszcze zwiększyć.

Kto zyska, kto straci

Wspólnota interesów z Francją

  • Oba kraje są zainteresowane zachowaniem na obecnym poziomie budżetu Wspólnej Polityki Rolnej (dzięki której polscy rolnicy otrzymują ok. 5 mld euro rocznie dotacji).
  • Zależy nam na umiarkowanej skali cięć w całościowych wydatkach Brukseli mimo kryzysu w Unii.
  • Jesteśmy zdeterminowani, by dojść do porozumienia na szczycie 22 listopada.
  • Chcemy utrzymać 7-letnią perspektywę wydatkowania funduszy (Wielka Brytania chce ją skrócić do 3–5 lat).

Rozbieżność interesów z Francją

  • Paryż chce, aby oszczędności w wydatkach zostały przeprowadzone przede wszystkim kosztem funduszy strukturalnych.
  • Francja opowiada się za utrzymaniem różnic w wysokości dopłat rolnych w przeliczeniu na hektar między krajami starej i nowej Unii.
  • Dla Francuzów większość wydatków w ramach Wspólnej Polityki Rolnej powinna pójść na bieżące dopłaty, a nie na środki na restrukturyzację wsi.
  • Francja popiera pomysł powołania odrębnego budżetu dla krajów strefy euro.