Kongres PSL wybrał Janusza Piechocińskiego na nowego prezesa PSL. Dotychczasowy szef partii Waldemar Pawlak zapowiedział rezygnację ze stanowiska wicepremiera i ministra gospodarki. Piechociński apelował, by tego nie robił.

Piechociński otrzymał 547 głosów; dotychczasowy prezes Stronnictwa Waldemar Pawlak - 530.

W przemówieniu po ogłoszeniu wyników głosowania nowy prezes zaapelował do Pawlaka, by ten nie rezygnował z funkcji w rządzie. "Nie wolno się na demokrację obrażać, wyroki demokracji trzeba przyjąć z pokorą" - mówił Piechociński. Przypomniał, że w 2007 r. Pawlak poprowadził PSL z powrotem do władzy.

"Dziś jesteś wicepremierem i ministrem gospodarki i tak powinno pozostać" - powiedział. Dodał, że Pawlak jest niezastąpiony w "koncepcji chronienia nie tylko Stronnictwa, ale i Polski".

Reklama

Odniósł się w ten sposób do słów Pawlaka, który zapowiedział rezygnację z funkcji wicepremiera i ministra gospodarki. "Kongres zdecydował. Ponieważ nie zgadzam się fundamentalnie z propozycjami Janusza Piechocińskiego, w poniedziałek złożę rezygnację ze stanowiska wicepremiera i ministra gospodarki" - powiedział Pawlak.

W pierwszym przemówieniu po ogłoszeniu wyników Piechociński zadeklarował, że nie jest prezesem, ale sługą tych, którzy go wybrali.

"Trzeba szukać nowych rozwiązań, nie tracąc z przeszłości tego, co sprawdzone i wartościowe, także nikogo z ludowców, którzy są w rządzie, administracji i życiu społecznym. Ja chcę wartości dodanej" - zaznaczył.

Nowy prezes PSL Piechociński zarekomendował Adama Jarubasa na nowego przewodniczącego Rady Naczelnej partii. "Możemy zbudować solidarną drużynę, zespół, o którym mówił Wincenty Witos, że razem może więcej, razem damy radę" - mówił Piechociński po wyborze. Zaproponował też, by PSL podziękował "wielkiej postaci polskiego parlamentaryzmu" i wybrał Józefa Zycha prezesem honorowym partii.

W późniejszym wystąpieniu dla dziennikarzy Piechociński podkreślał, że PSL będzie racjonalnym, mądrym koalicjantem i uczestnikiem parlamentarnej debaty. Dodał, że teraz jego misją będzie przywrócenie zaufania obywateli do polityki.

"Chcę rozpocząć wielką misję uzdrawiania polskiej polityki i demokracji, aby nie czekały nas takie podziały, jak choćby w ciągu ostatnich tygodni. To jest moje osobiste zadanie i motywacja, chcę odbudować w Polsce elementarne zaufanie między polityką i obywatelami" - oświadczył Piechociński.

Jak dodał, wybory prezesa PSL były pierwszą tak otwartą, zrównoważoną i pełną kultury debatą w przestrzeni partyjnej od 1990 r. "Wielką wartością PSL jest to, że można rzucić wyzwanie liderowi i nic, ba, można mieć też marzenia, że się wygra" - mówił. Piechociński wyraził też nadzieję, że szybko uda mu się skierować nadzieję Polaków na to, co łączy, a nie dzieli, a w przestrzeni debaty obywatelskiej odbuduje elementarne wartości jak życzliwość. "Taką polityką chcę zarazić innych, ludzi dobrej woli, których łączy Polska" - dodał.

Mówił też, że pierwszym jego przesłaniem do wszystkich jest "więcej solidarności, więcej życzliwości, bliżej człowieka"

We wcześniejszym przemówieniu poprzedzającym wybory Piechociński przekonywał, że "jak nigdy dotąd" potrzebne jest mocarne i merytoryczne Stronnictwo. Zaznaczył, że PSL ma 4- lub 5-proc. poparcie, więc "nie ma czego konserwować". "Polska polityka wymaga wielkiej przemiany" - dodał. Zadeklarował też, że w przypadku wygranej w 2014 roku odda władzę w PSL młodemu pokoleniu.

Piechociński w emocjonalnym wystąpieniu przekonywał, że XI kongres PSL jest historycznie ważne. Zaznaczył, że docenia zasługi Waldemara Pawlaka, ale to nie znaczy, że w stronnictwie "nie ma być alternatywy". "To nie znaczy, że stronnictwo ma się zatrzymać" - dodał.

Równocześnie zaapelował też do Pawlaka, by skoncentrował się na pracy w rządzie. Podkreślił, że w gospodarce nadchodzi trudny czas i zaapelował, by wicepremier z PSL skupił się na walce z kryzysem.

Kandydat na szefa PSL przywołał też hasło wyborcze tej partii. "Człowiek jest najważniejszy, "u mnie nie będzie to człowiek prezesa, który wykonuje określone zadania" - zaznaczył. "Tyle awansu w stronnictwie, ile ciężkiej merytorycznej pracy" - wyjaśnił.

Obradujące w hali BGŻ Arena w Pruszkowie PSL wybierze jeszcze przewodniczącego i część składu Rady Naczelnej partii. O stanowisko szefa Rady ubiegają się jej dotychczasowy szef Jarosław Kalinowski i rekomendowany przez nowego prezesa marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas.

Licząca około 120 osób Rada Naczelna w nowym składzie jest już w zdecydowanej większości wybrana. Statut PSL przewiduje, że jej członkowie wybierani są na zjazdach powiatowych i wojewódzkich, które odbyły się przed kongresem. Kongres natomiast wybierze jeszcze 20 członków Rady.

Władze PSL są wybierane raz na cztery lata. Między kongresami najwyższą władzą Stronnictwa jest Rada Naczelna. Nowo wybrany prezes partii z tego gremium wybierze skład Naczelnego Komitetu Wykonawczego..

Flis:przegrana Pawlaka to zupełnie nowa sytuacja w polskiej polityce (opinia)

Socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis o zwycięstwie Janusza Piechocińskiego w wyborach na prezesa PSL:

"To zupełnie nowa sytuacja w polskiej polityce, o której w zasadzie nic nie możemy powiedzieć na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Do tej pory - jeśli w ogóle przywództwo w partiach zmieniało się w wyniku takiej właśnie standardowej, demokratycznej procedury wewnątrzpartyjnej - to tylko wtedy, gdy partie pozostawały w opozycji jak w PSL, kiedy Jarosław Kalinowski stracił władzę czy na lewicy, gdy Grzegorz Napieralski pokonał Wojciecha Olejniczaka.

Wszystkie partie będą to obserwować z wielką uwagą i patrzeć, jak to może działać w polskich realiach, czy taka operacja da się przeprowadzić bezkrwawo, w tym sensie, że przegrany uznaje swoją porażkę i wspiera nowego lidera. Tak to było w przypadku Kalinowskiego, który trochę jest na bocznym torze, ale trzeba przyznać, że jest to bardzo przyjemny boczny tor. Nie jest wójtem swojej rodzinnej wsi, tylko eurodeputowanym i jest nadal znaczącą postacią. Myślę, że tę operację bardzo uważnie będzie studiował Grzegorz Schetyna.

Jeśli przejdzie to bez jakichś specjalnych perturbacji, to będzie to krok w stronę normalizacji na scenie politycznej, tzn. tego, że partie polityczne nie tylko betonują się jako oligarchicznie zarządzane kartele, ale też stają instytucjami, w których umiejętność budowania swojego poparcia i dyskusji programowej nie jest robiona na pokaz. To wyraźny dowód na to, że wybory wewnątrzpartyjne nie muszą być z góry przewidywalne i być tylko hołdem składanym przez cynizm cnocie".