Na sobotnim kongresie w Pruszkowie Janusz Piechociński pokonał dotychczasowego szefa ludowców Waldemara Pawlaka - uznawanego przed zjazdem za faworyta w tym starciu - stosunkiem głosów 547 do 530.

W wystąpieniu na kongresie Piechociński mówił o potrzebie "aktywnego, mocarnego, solidnego, merytorycznego" PSL. Po ogłoszeniu wyników zadeklarował, że nie jest prezesem, ale sługą tych, którzy go wybrali i uklęknął przed zebranymi. Podkreślał, że Stronnictwo będzie racjonalnym koalicjantem i uczestnikiem parlamentarnej debaty. Zadeklarował też, że liczy na podtrzymanie dotychczasowej współpracy koalicji PO-PSL.

"Trzeba szukać nowych rozwiązań, nie tracąc z przeszłości tego, co sprawdzone i wartościowe, także nikogo z ludowców, którzy są w rządzie, administracji i życiu społecznym. Ja chcę wartości dodanej" - mówił Piechociński.

Zaapelował, by Waldemar Pawlak nie rezygnował w funkcji wicepremiera i ministra gospodarki. Pawlak zapowiedział odejście z rządu po ogłoszeniu decyzji kongresu. Piechociński w odpowiedzi zwrócił się do Pawlaka: "Nie wolno się na demokrację obrażać, wyroki demokracji trzeba przyjąć z pokorą. (...) Dziś jesteś wicepremierem i ministrem gospodarki i tak powinno pozostać".

Reklama

Otwarta rywalizacja między dwoma politykami Stronnictwa sięga 2010 roku. Piechociński zapowiedział, że będzie starał się o fotel prezesa PSL po ostatnich wyborach prezydenckich, w których Pawlak uzyskał 1,75 proc. głosów. Piechociński otwarcie krytykował to, w jaki sposób kandydat PSL starał się o prezydenturę, a po słabym wyniku lidera mówił, że żaden z celów stawianych przez ludowców przed kampanią nie został osiągnięty i domagał się, by Pawlak zgłosił wniosek o wotum zaufania wobec siebie na forum partii.

Pawlak zgłosił taki wniosek, Rada PSL udzieliła mu poparcia, on sam nie krył jednak pretensji do Piechocińskiego za zgłoszenie pomysłu. "Na Janusza nie można było liczyć przed wyborami, ale można było liczyć po wyborach; nie można było liczyć na pozytywne zaangażowanie, ale można liczyć na negatywne" - oceniał.

Podczas swej kampanii na kilka miesięcy przed kongresem Piechociński apelował o odnowę Stronnictwa. "Nie będzie lepszego PSL, jeśli każdy z nas nie będzie lepszy, jeśli nie będą lepsze nasze koła, organizacje gminne, powiatowe i wojewódzkie. Nie będzie lepszej polityki, jeśli nie będzie lepszego PSL" - przekonywał.

Już w sierpniu zapowiadał także, że jeśli zostanie prezesem Stronnictwa, nie ma zamiaru zajmować stanowiska wicepremiera. "Po wyborach w PSL nie będę wchodził do rządu. Ten rząd w składzie premier Donald Tusk i wicepremier Waldemar Pawlak powinien zostać także po kongresie PSL i mieć solidne wsparcie społeczne i polityczne" - powiedział. Mówił również: "Będę pierwszym w historii Polskiego Stronnictwa Ludowego po 1991 roku prezesem, który nie wybiera się do władzy państwowej i zajmie się do 2015 roku PSL-em, a w roku 2015 roku odda prezesurę ludziom młodszego pokolenia".

Na dzień przed kongresem opisał na blogu swoją koncepcję "trzech drużyn - parlamentarnej opartej o szerokie zespoły eksperckie, rządowej z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem na czele oraz politycznej z nowym prezesem PSL, który ruszy w Polskę i zacznie budować Wielki Ruch Ludowy". "Proponuję klarowny podział zadań, z nikogo nie rezygnuję. Każdego - dla dobra Polski i PSL - pragnę wykorzystywać zgodnie jego dorobkiem, kwalifikacjami i wiedzą" - zaznaczył.

Przyznał, iż zdaje sobie sprawę, że jego start w wyborach "może wydawać się zaskakujący". "Dzieje się to w czasie, gdy jesteśmy już 5 lat w koalicji rządzącej. Nie mam mentalności samobójcy, nie wystartowałbym, gdyby sprawy w Stronnictwie szły w dobrym kierunku. Mowa tu przede wszystkim o sprawach wewnętrznych naszej partii" - tłumaczył.

Wyjaśniając, dlaczego startuje w wyborach, podkreślał także, że "w 2003 roku PSL było najbogatszą partią polityczną w Polsce", a obecnie "jest najbiedniejszą"; pytał też, "dlaczego w Stronnictwie nie ma gospodarza?". "Przez wspomniane 5 lat rządów nie umiemy poszerzyć poparcia społecznego. Nie budujemy partii do wewnątrz. Nie umiemy uruchamiać mechanizmów partiotwórczych, które zablokowałyby te procesy" - punktował. Ocenił, że "PSL-u parlamentarnego, w większej części Polski praktycznie już nie ma", a kierownictwo Stronnictwa jest "bardzo słabe".

Janusz Piechociński urodził się w 1960 roku w Studziankach (obecnie Studzianki Pancerne) w woj. mazowieckim. Od 1963 roku mieszka pod Warszawą. Jak wynika z informacji z jego strony internetowej, ukończył szkołę podstawową w Nowej Iwicznej, szkołę średnią w Piasecznie (1975-1980) oraz Technikum Elektryczne - specjalność: elektronika ogólna. Jest absolwentem ekonomiki obrotu towarami w Szkole Głównej Planowania i Statystyki (obecnie Szkoła Główna Handlowa); jego praca magisterska dotyczyła polityki inwestycyjnej w Polsce. W latach 1987-1999 był pracownikiem naukowym tej uczelni. Był działaczem Związku Młodzieży Wiejskiej.

Na stronie internetowej pisze, że członkiem PSL jest od 1990 (we władzach wojewódzkich i krajowych). To poseł na Sejm z okręgu podwarszawskiego I, II, IV, VI i obecnej VII kadencji. W latach 90. był m.in. członkiem sejmowej komisji finansów i budżetu, przewodniczącym nadzwyczajnej komisji ds. przeciwdziałania patologii w gospodarce, wiceprzewodniczącym komisji ds. reformy centrum gospodarczego. W latach 2000-01 był członkiem Narodowej Rady Integracji Europejskiej przy premierze. W latach 2001-05 był przewodniczącym sejmowej komisji infrastruktury, później jej wiceprzewodniczącym, w obecnej kadencji ponownie szefuje tej komisji.

W latach 1999-2001 oraz 2006-07 był radnym Sejmiku Mazowieckiego; w latach 1999-2001 prezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie. W latach 2005-2007 pełnił funkcję dyrektora ds. procesów inwestycyjnych w Zespole Doradców Gospodarczych oraz społecznym prezesem Krajowego Ruchu Ekologiczno-Społecznego.

Do zainteresowań Piechocińskiego należą piłka nożna, ekologia, polityka i historia; znana jest jego pasja do grzybobrania. Na swej stronie pisze, że jest stałym grzybiarzem w Puszczy Kozienickiej, a na co dzień w lasach chojnowskich. "Zbieranie grzybów i gry zespołowe to moje dwie pozazawodowe pasje. Przez ostatnie półtora miesiąca wstawałem codziennie o godzinie 4.50 po to, żeby o 5.10 być w lesie. Choć to jeszcze nie sezon na grzyby, to wygarnąłem w tym roku chyba z 85 kg czerwonych kozaków, z czego moja rodzina skonsumowała około 5 kg, zaś resztę rozdałem znajomym i przyjaciołom. Zbieranie grzybów polega właśnie na tym, że można się nimi dzielić z innymi" - pisał Piechociński w ubiegłym roku w materiale podsumowującym poprzednią kadencję Sejmu.

Piechociński ma żonę Halinę oraz trójkę dzieci: Anię, Martę i Piotra.