Strażnicy na drogach, nad wodą, w lasach, a nawet w parkach otrzymają urządzenia do rażenia prądem. Przepisy nie ograniczają ich użycia.
Rząd chce, aby kilka tysięcy kolejnych funkcjonariuszy otrzymało prawo do użycia paralizatorów elektrycznych o mocy powyżej 10 megaamperów. Będą to strażnicy leśni, straż parku, straż rybacka i łowiecka, inspektorzy transportu drogowego i Straż Ochrony Kolei. Problem w tym, że w założeniach nowej ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej zabrakło zasad ich użycia. Nie ustalono zaś, ani gdzie można razić paralizatorem, ani jak długo. Funkcjonariusz nie będzie miał także obowiązku wydawać ostrzeżenia o jego użyciu. Ustalono tylko, że można sięgać po paralizator, gdy użycie innych środków przymusu bezpośredniego będzie niemożliwe albo może okazać się nieskuteczne.
To zaskakujące w kontekście statystyk, które wskazują, że zastosowanie paralizatorów spowodowało ponad 300 zgonów w USA i 25 w Kanadzie. Po tych wypadkach urządzenia te zaczęto traktować już nie jako środek obezwładniający, ale jak rodzaj broni śmiercionośnej (lethal weapon). Amerykańskie i kanadyjskie procedury ich używania są już podobne do tych, jakie obowiązują przy broni palnej. Zaś do grupy wysokiego ryzyka użycia paralizatorów zaliczono m.in. osoby szczupłe z uwagi na cienką tkankę tłuszczową izolującą impuls elektryczny oraz te z nadciśnieniem tętniczym. W Polsce żyje około 10 mln takich osób.
– Paralizatory są szczególnie groźne dla osób z rozrusznikami serca, problemami kardiologicznymi, oddechowymi i metabolicznymi – ostrzega dr Mirosław Wróblewski, członek Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej.
Zwraca uwagę, że gdy rażenie trwa powyżej 5 sekund, ryzyko śmierci wzrasta tysiąckrotnie. Tak wynika z raportu sędziego Thomasa Braidwooda, który powstał po śmierci w 2007 r. Roberta Dziekańskiego na skutek użycia paralizatora przez Kanadyjską Królewską Policję Konną na lotnisku w Vancouver.
Reklama
Zapytaliśmy resort spraw wewnętrznych, dlaczego w założeniach do ustawy nie ustalono sposobu użycia paralizatorów. Zapewniono nas, że szczegółowe zasady zostaną określone w projekcie ustawy.
„Projekt założeń (...) powinien obejmować zwięzłe przedstawienie celu projektowanej ustawy oraz zakres przewidywanej regulacji i zasadnicze kwestie wymagające uregulowania” – tłumaczy ministerstwo.
Jednak w tych samych założeniach bardziej szczegółowo uregulowano np. użycie pałki służbowej: „Będzie zabronione: zadawanie uderzeń i pchnięć pałką służbową w głowę, szyję, brzuch i nieumięśnione oraz szczególnie wrażliwe części ciała, stosowanie pałki służbowej wobec osób, w stosunku do których użyto kajdanek, kaftana bezpieczeństwa, pasa lub siatki obezwładniającej (...)”.
– Jeśli dokładne regulujemy użycie pałki, to tym bardziej powinno być uregulowane użycie paralizatorów. To przecież środek znacznie bardziej dolegliwy – stwierdza Barbara Grabowska, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Zwraca uwagę, że skutek użycia paralizatora jest bliższy broni palnej niż pałce. Wskazuje też, że zasadniczo katalog sytuacji użycia pałki służbowej i paralizatora będzie podobny.
– Najważniejsza jest procedura użycia takich środków. Powinna być szczegółowa i jasna. Jako obywatel chciałbym mieć pewność, że każdy funkcjonariusz będzie wiedział, jak i wobec kogo może użyć takiego środka – mówi adwokat Andrzej Michałowski.