Wykonanie jednego takiego otworu kosztuje bowiem średnio 30–40 mln zł.
W poszukiwania w Polsce zaangażowało się kilka spółek związanych ze Skarbem Państwa, nie tylko te naftowo-gazowe, ale również energetyczne. Resort skarbu liczy, że wspólne zaangażowanie polskich firm doprowadzi do przyspieszenia poszukiwań i przejścia do fazy wydobycia. Produkcja gazu łupkowego z pierwszego odwiertu – wedle zapewnień Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP) – ma ruszyć już w 2015 roku.
Reklama

Rozpoznanie złóż

W resorcie środowiska uważają z kolei, że już za cztery lata będzie możliwe wydobycie na poziomie 2 mld m sześc. Na dzisiaj najważniejsze wydaje się jednak dokładne rozpoznanie złóż. Minister skarbu państwa Mikołaj Budzanowski przekonuje, że do 2019 roku musimy mieć już jasną odpowiedź, ile gazu jesteśmy w stanie wydobywać. Jak wyjaśnia, ta wiedza da nam komfort przy potencjalnej renegocjacji kontraktu z Gazpromem, który kończy się w 2022 roku.
– Trzy lata wcześniej musimy znać więc już nasz krajowy potencjał – podkreśla Mikołaj Budzanowski.
Aby wydobycie na skalę przemysłową stało się realne, trzeba wykonać w ciągu najbliższych lat setki, a docelowo tysiące kolejnych odwiertów. Szacuje się, że aby pozyskać 2 mld m sześc. gazu niekonwencjonalnego, należy wywiercić około 185 otworów wydobywczych. Tymczasem wykonanie jednego takiego otworu kosztuje bowiem średnio 30–40 mln zł (na poszukiwania i uruchomienie przemysłowego wydobycia do 2016 roku MSP zabezpieczyło w sumie aż 5 mld zł). Dzisiejsza technologia pozwala na optymalizację kosztów, a zarazem minimalizację wpływu na krajobraz. Z jednej lokalizacji (jednego placu wiertniczego nazywanego padem) wykonuje się dziś minimum kilka odwiertów, a z każdego z nich po kilkanaście otworów kierunkowych (3–4 tys. metrów pod powierzchnią ziemi). Mimo to wyzwania są gigantyczne.
– Budowa jednej kopalni wiąże się z inwestycją rzędu 500 mln zł – podkreśla Mikołaj Budzanowski. Sama budowa trwa 2–3 miesiące. W USA na każdej koncesji buduje się kilkadziesiąt takich padów.

Amerykański cud

Dynamiczny wzrost wydobycia gazu niekonwencjonalnego w ostatnim dziesięcioleciu w Stanach Zjednoczonych doprowadził do wybuchu prawdziwej gorączki XXI wieku. Gaz wydobywany z łupków (z ang. shale gas) jeszcze w 2000 roku zapewniał jedynie 1 proc. krajowego zapotrzebowania na surowiec w USA; dziesięć lat później było to już 15 proc. Tak dynamiczny wzrost sprawił, że Amerykanie niespodziewanie stali się największym producentem gazu na świecie. Od 2007 roku produkcja krajowa skoczyła o około 130 mld m sześc. Tylko w 2011 roku zwiększyła się o 10 proc., do ponad 670 mld m sześc. I wciąż rośnie. Prognozy amerykańskiej agencji ds. energii zakładają dalszy wzrost produkcji gazu łupkowego. Ta do 2035 roku ma osiągnąć poziom odpowiadający już 49-proc. udziałowi w całkowitym wydobyciu gazu w USA.

Obszary poszukiwań

Minister środowiska do tej pory wydał 111 koncesji na poszukiwanie i rozpoznanie niekonwencjonalnych złóż gazu ziemnego (kolejnych 20 nowych wniosków o licencję czeka już na rozpatrzenie). – Ich obszar obejmuje wszystkie województwa i około 900 gmin, w sumie ponad 91 tys. km kw., czyli 29 proc. powierzchni kraju. Dodatkowo siedem koncesji zlokalizowanych jest na Bałtyku – wylicza Piotr Woźniak, wiceminister środowiska i główny geolog kraju.
Najbardziej perspektywiczne obszary poszukiwań znajdują się w pasie rozciągającym się od wybrzeża, między Słupskiem a Gdańskiem w kierunku Warszawy, aż po Lublin i Zamość. Działa na nich 19 grup kapitałowych. Prawie co czwarta z licencji należy do spółek związanych ze Skarbem Państwa (15 koncesji ma PGNiG, a po siedem – PKN Orlen i Lotos). Do 1 października zakończono wiercenia 31 otworów, a w toku jest dalszych sześć.

Kierunki dostaw

Gaz ziemny, który jest obok ropy głównym paliwem UE, w 2010 roku stanowił 25 proc. użytkowanej energii. Badania wskazują, że w 2035 roku udział gazu zwiększy się do 29 proc. Jednak w tym samym czasie unijna produkcja gazu spadnie o 45 proc., co spowoduje wzrost uzależnienia od importu. Polska zależna jest od niego od dawna. W ostatnich latach ponad 9 mld m sześc. zużywanego w naszym kraju gazu (63 proc.) stanowi surowiec importowany z Rosji. Dla porównania ponad 1 mld m sześc. (około 7 proc.) sprowadzamy z Niemiec, a wydobycie własne gwarantuje nam dziś około 30 proc. potrzebnego surowca.