Zapowiedziane przez Gazprom zwiększenie mocy tranzytowych Białorusi to projekt polityczny, który pozwoli na szybsze zniwelowanie ryzyka, związanego z tranzytem gazu przez Ukrainę - ocenia rosyjski dziennik "Wiedomosti".

Rosyjska gazeta powołuje się na opinię analityka Andrieja Poliszczuka. Zauważył on też, że po planowanym w 2015 roku uruchomieniu gazociągu South Stream, którym gaz z Rosji i Azji Środkowej ma być tłoczony do Europy przez Morze Czarne z ominięciem Ukrainy, efekt ekonomiczny białoruskiego projektu Gazpromu będzie znikomy.

Prezes Gazpromu Aleksiej Miller poinformował w czwartek w Mińsku, po spotkaniu z białoruskim prezydentem Alaksandrem Łukaszenką, że Rosja zwiększyła w tym roku dostawy błękitnego paliwa na Białoruś o 10 proc. - do 22 mld metrów sześciennych.

Miller ogłosił również, że rosyjski koncern rozważa zwiększenie tranzytu gazu do Europy przez terytorium Białorusi o 30 proc., tj. o 15 mld metrów sześc. rocznie. Szef Gazpromu zapowiedział, że w najbliższym czasie - we współpracy z rządem Białorusi - zostanie przygotowany stosowny projekt.

Miller zapowiedział, że zwiększanie mocy tranzytowych Białorusi monopolista rozpocznie w 2013 roku. Koncepcja ta - jak wyjaśnił - przewiduje modernizację tłoczni i gazociągu przesyłowego na terytorium tego kraju. Zdaniem prezesa Gazpromu pozwoli to w ciągu trzech-czterech lat znacznie zwiększyć tranzyt surowca przez Białoruś.

Reklama

Miller przekazał, że projekt ten pochłonie około 2 mld dolarów. Jednocześnie zadeklarował, że w przyszłości jego koncern będzie gotowy inwestować w budowę nowych mocy dla tranzytu gazu przez terytorium Białorusi.

Białoruś od lat zabiega o dokończenie przez Rosję budowy drugiej nitki Gazociągu Jamalskiego. Przypomina, że podczas układania pierwszej nitki przygotowano całą infrastrukturę niezbędną do położenia drugiej. Koszt dokończenia tej inwestycji Mińsk szacuje na 2-3 mld dolarów.

Łukaszenka wielokrotnie apelował do Rosji o rezygnację z budowy Nord Stream (Gazociągu Północnego), podkreślając, że przez Białoruś prowadzi najkrótsza trasa tranzytu rosyjskiego gazu do Europy. Proponował też Moskwie ulgi w opłatach za tranzyt błękitnego paliwa, jeśli strona rosyjska zbuduje Jamał-Europa II.

Magistralę Jamał-Europa oddano do użytku w 1999 roku. Liczy 2 tys. km i przebiega przez terytorium Rosji, Białorusi, Polski oraz Niemiec. Jest obliczona na tłoczenie 33 mld metrów sześc. gazu rocznie. Druga nitka jamalskiej rury miała być ułożona do końca 2001, a potem do 2010 roku, jednak ze względu na zaangażowanie Rosji w budowę Nord Stream nie zaczęto jej nawet projektować. Gazprom uzależnia tę inwestycję od wzrostu zapotrzebowania na gaz w Europie Środkowej i Północnej, przede wszystkim w Polsce.

Miller podał, że w 2012 roku tranzyt rosyjskiego gazu przez Białoruś wyniesie 44,5 mld metrów sześc., tj. o 4 proc. więcej niż w 2011 roku. Prezes Gazpromu podkreślił, że oznacza to 100-procentowe wykorzystanie mocy tranzytowych Białorusi.

"Plany zwiększenia tranzytu przez Białoruś to sygnał dla Ukrainy, że część surowca tłoczonego przez ukraińskie terytorium może być przekierowana do sąsiedniego kraju" - przytaczają "Wiedomosti" źródło zbliżone do Gazpromu. Dziennik informuje również, że gaz przez Białoruś może popłynąć do Polski, Niemiec, na Litwę i do obwodu kaliningradzkiego.

"Wiedomosti" przypominają, że Gazprom niedawno uruchomił Nord Stream, którym gaz z Rosji przez Morze Bałtyckie płynie bezpośrednio do Niemiec, oraz że wkrótce chce przystąpić do układania magistrali South Stream.

"Gazprom ma gigantyczne plany budowy gazociągów, choć eksport surowca mu spada. W okresie styczeń-wrzesień 2012 roku koncern zmniejszył sprzedaż za granicę o 10,6 proc. - do 149,33 mld metrów sześc. Dostawy do Europy spadły o 8 proc. - do 102 mld metrów sześc." - przekazuje gazeta.

"Wiedomosti" podkreślają, że po uruchomieniu South Stream monopoliście nie uda się zapełnić surowcem wszystkich rurociągów prowadzących do Europy. W 2020 roku - uwzględniając kolejne dwie nitki Nord Stream - moce eksportowe Gazpromu osiągną 380 mld metrów sześc. rocznie.

"Nawet jeśli koncern wyeliminuje tranzyt przez Ukrainę - około 120 mld metrów sześc. rocznie - część mocy będzie zbędna" - cytuje dziennik analityka Siergieja Wachramiejewa. "A niewykorzystane moce zwiększają koszty tłoczenia" - dodał analityk, zwracając uwagę, że już teraz koszty przesyłu gazu za pośrednictwem Nord Stream są wyższe niż przez terytorium Ukrainy.