Poniedziałkową sesję główne warszawskie indeksy zaczęły od niewielkiej zwyżki. WIG20 na otwarciu zyskiwał zaledwie kilka setnych procent i nic nie wskazywało na zmianę tego stanu rzeczy. Wręcz przeciwnie, po kilku minutach handlu wskaźnik znalazł się pod kreską i do południa nie był w stanie wydostać się na plus. Udało się to około godziny 13.00 i od tego czasu wraz z indeksem w Stambule był ozdobą parkietów naszego kontynentu. Wczesnym popołudniem zyskiwał ponad 0,5 proc. i powrócił powyżej poziomu 2400 punktów. Niezależnie od ewentualnych wątpliwości, związanych z tym ruchem, trudno odczytać go inaczej, niż jako sukces byków.

Jednym z czynników osłabiających wiarę hossę jest fakt, że w gronie największych spółek jedynie nieliczne pełnią rolę motorów zwyżki. W poniedziałek w czołówce znalazły się rosnące po ponad 1,5 proc. walory KGHM i Lotosu. O połowę mniejszą skalą wzrostu mogły się pochwalić pozostali przedstawiciele branży surowcowo-paliwowej, czyli Bogdanka, JSW, PGNiG, PKN i Tauron. Tym razem nie błyszczał sektor finansowy. Poniżej piątkowego zamknięcia notowane były akcje PKO i Banku Handlowego, nieznacznie nad kreską trzymały się papiery BRE, Pekao i PZU.

O prawdziwym zaskoczeniu można jednak mówić w przypadku segmentu średnich firm. mWIG40 już od rana wyróżniał się wzrostem o 0,7 proc. W ciągu dnia powiększył jego skalę do ponad 1 proc. Na tym rynku przewaga walorów zyskujących na wartości była zdecydowanie większa niż w gronie blue chips, a w niektórych przypadkach wrażenie robiła też skala wzrostu. Liderem były rosnące o ponad 20 proc. akcje IDM. Chwilami o prawie 6,5 proc. w górę szły też papiery Agory, walory sześciu innych firm zyskiwały po 2-3 proc. Pod koniec dnia presja kupujących akcje średnich firm nieco jednak osłabła.

Na głównych giełdach europejskich sytuacja byków od rana nie była godna pozazdroszczenia. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie na otwarciu zniżkowały po 0,3 proc. Dołączył do nich szybko także londyński FTSE. W ciągu dnia nie pojawiły się oznaki poprawy. Wszystkie wskaźniki, za wyjątkiem Budapesztu, Warszawy i Stambułu traciły na wartości.

Reklama

Sytuacja nie uległa poprawie po rozpoczęciu sesji na Wall Street. Tamtejsze indeksy zniżkowały na otwarciu po 0,5-0,6 proc. Popyt nie kwapił się bardziej agresywnych zakupów. Sukces internetowego handlu z czarnego piątku tonowany był powracającym niepokojem związanym z fiskalnym klifem.

Na pół godziny przed końcem handlu w Warszawie indeks naszych największych spółek oraz WIG zyskiwały po 0,4 proc., mWIG40 rósł o 0,7 proc., a sWIG80 o 0,2 proc. Obroty jednak bardzo niskie i sięgały 450 mln zł.