W całej administracji publicznej z największą tolerancją i pobłażaniem dla palaczy można się spotkać w urzędach centralnych. Tam nawet ministrowie łamią przepisy i palą w pracy.
Dokładnie dwa lata minęły od zaostrzenia przepisów antynikotynowych. DGP przyjrzał się, jak problem zwalczania nałogu wygląda w administracji publicznej. Okazuje się, że marszałkowie, prezydenci miast i większość wojewodów zdecydowali się na wprowadzenie całkowitego zakazu palenia w swoich jednostkach.
Zdarzają się jednak wyjątki, jak np. gdański magistrat. Tam za ostatnie pięć lat korzystania z wydzierżawionych dwóch kabin do palenia urząd zapłacił prawie 90 tys. zł. Generalnie urzędnikom z nałogiem pozostaje wychodzenie przed budynek. Liberalny reżim dla palących obowiązuje w urzędach centralnych.
– U jednego z wiceministrów nie da się wejść do gabinetu, bo śmierdzi papierosami, a w powietrzu unoszą się kłęby dymu. Najbardziej na tym cierpią współpracownicy i sekretarka – mówi jeden z pracowników Ministerstwa Skarbu Państwa.
Resort mimo naszych próśb nie odniósł się do tego, że kierownictwo pali w gabinetach. Wskazał tylko, że wszyscy urzędnicy na bieżąco są informowani przez dyrektora generalnego o zakazie palenia.
Reklama
Inaczej problem palenia rozwiązała prof. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego. – Pali wyłącznie w osobnym pomieszczeniu, które jako jedno z trzech składa się na gabinet i jest do jej wyłącznego użytku – tłumaczy DGP Kamil Melcer, rzecznik prasowy resortu. Dodaje, że minister stara się przy tym zastępować tradycyjne papierosy papierosem elektronicznym.
Szefostwo resortu nauki rozumie problemy walki z nałogiem. Dla swoich urzędników zaadaptowało jedno pomieszczenie w piwnicy z wyciągiem powietrza i na dodatek za około 6 tys. zł zakupiło im dwie popielnice próżniowe.
Nie jest też tajemnicą, że obecny minister zdrowia pali tytoń w gabinecie. Podobną praktykę stosują inne osoby z kierownictwa. Tam jednak szef urzędu nie solidaryzuje się z potrzebą palenia przez pracowników. Nie ma więc dla nich specjalnych kabin lub pomieszczeń. Na pytanie DGP o palenie przez kierownictwo w gabinetach przy jednoczesnym zakazie palenia w całym budynku otrzymaliśmy wymijającą odpowiedź. – Służba bph ministerstwa nie odnotowała w 2012 r. skarg, w tym anonimowych, dotyczących palenia wyrobów tytoniowych w siedzibie urzędu – potwierdza Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
Wskazuje, że aktualnie w resorcie jest kontrola NIK, która sprawdza m.in., czy pracownicy przestrzegają tego zakazu.
– Prawa powinny przestrzegać wszyscy urzędnicy, w tym ministrowie. Jeśli więc specjalne pomieszczenie przeznaczone do palenia jest nawet w piwnicy, to na papierosa powinni schodzić tam zarówno kierownicy, jak i szeregowi pracownicy – wskazuje Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Dopowiada, że jeśli sekretarce lub współpracownikom przeszkadza, że kierownictwo pali w gabinecie, mogą anonimowo powiadomić inspekcję sanitarną. O tym, że inspekcja działa i reaguje nawet na anonimy, przekonał się w ostatnim czasie jeden z nauczycieli, który zapłacił mandat za palenie w szkole. Maksymalnie mandat może jednak wynieść zaledwie 500 zł.
W ministerstwach generalnie nie szczędzi się też pieniędzy na palących urzędników. Ministerstwo Edukacji Narodowej w 2009 r. zakupiło nowoczesną kabinę dla palaczy za prawie 60 tys. zł. Co ciekawe, resort spraw wewnętrznych w ubiegłym roku nabył jedną i wydał na ten cel zaledwie 10,5 tys. zł. Również w 2009 r. resort gospodarki wyposażył urząd w dwie kabiny dla palaczy za 133 tys. zł. Ministerstwo Pracy nie chciało być gorsze i zakupiło również dwie za około 90 tys. zł. Ministerstwo Obrony Narodowej zbudowało dla urzędników aż osiem drewnianych altan za 160 tys. zł.