Komisja Europejska przyjęła przepisy regulujące pracę agencji ratingowych. Ich pierwotna wersja została złagodzona i pozwala w praktyce działać analitykom na dotychczasowych zasadach.
Batalia trwała ponad dwa lata, ale efekt jest mizerny. W nocy z wtorku na środę Parlament Europejski i Rada UE uzgodniły treść nowej dyrektywy, która ma ułatwić rozliczenie agencji ratingowych przed sądami ds. cywilnych za błędy przy wycenie ryzyka inwestycyjnego.
Wraz z wejściem w życie nowych przepisów przypuszczalnie na wiosnę przyszłego roku Standard & Poor’s, Moody’s i Fitch będą musiały opierać swoje analizy na z góry ustalonych kryteriach. Jeśli dopuszczą się rażących zaniedbań lub celowo zaniżą bądź zawyżą notę, sprawa trafi przed sąd. To efekt zachowania agencji w ostatnich latach: do wybuchu kryzysu w 2009 roku bezkrytycznie utrzymywała najwyższe oceny państw i firm. Ale potem także bezkrytycznie obniżały noty, często w najbardziej wrażliwym momencie.
Dyrektywa wprowadza ścisłe reguły dotyczące momentu publikacji ocen. Terminy muszą być z góry ustalone, a ujawnienie ich może nastąpić albo po zamknięciu europejskich rynków, albo na godzinę przed ich otwarciem. Skuteczność takich obostrzeń jest jednak wątpliwa, bo w tym czasie ci sami inwestorzy nadal prowadzą transakcje na giełdach, tyle że w pierwszym przypadku w USA, a w drugim w Azji.
– Dzięki nowym regulacjom agencje będą ponosiły odpowiedzialność za swoje działania – ogłosił wczoraj komisarz ds. jednolitego rynku Michel Barnier.
Reklama
Ale Nicolas Veron, ekspert brukselskiego Instytutu Bruegla, widzi sprawy inaczej. – Nowe regulacje zmienią wiele, by nie zmienić nic. Agencje zachowują się dziś i tak już bardziej odpowiedzialnie. I nie mają takiego wpływu na rynek, jak kiedyś – mówi DGP.
Dyrektywa Barniera nie zmienia podstawowych regulacji, które do tej pory zapewniały pozycję agencji. Nie udało się przeforsować zasady, że inwestorzy zamawiający oceny muszą regularnie zmieniać agencję, której to zlecają. Oceny agencji nadal będą brane pod uwagę przez banki i fundusze inwestycyjne przy podejmowaniu decyzji o zakupie danego papieru. Opłaty za przygotowanie oceny danego papieru będą wciąż ponosili ich emitenci, a nie potencjalni inwestorzy. Michel Barnier nie zdołał także przeforsować w nowych przepisach zasady, że agencje nie mogą oceniać wiarygodności tych krajów UE, które są objęte unijnym programem ratowania przed bankructwem.