Profesor Leszek Balcerowicz wydał właśnie książkę „Odkrywając wolność, przeciwko zniewoleniu umysłów”. To dokonany przez niego wybór tekstów, których wspólnym mianownikiem jest liberalizm.
Pisanych na przestrzeni 200 lat, od Adama Smitha, po autorów współczesnych i bieżące polemiki gospodarcze. To rodzaj liberalnego kanonu dotyczącego takich kwestii, jak ustrój, natura ludzka, kwestie rynku i własności, państwa.
To ważna pozycja. Bo od jakiegoś czasu dużą część debaty publicznej zawłaszczył inżynier Mamoń. On lubił tylko te piosenki, które już słyszał. Na tej zasadzie wiele dzisiejszych polemik toczą osoby, które lubią jedynie poglądy, które wyznają, i niechętnie otwierają się na inne. Warto, by właśnie oni sięgnęli po tę książkę.
Liberalizm nigdy nie był w Polsce kierunkiem dominującym. A od upadku Lehman Brothers żyjemy w rzeczywistości, która sprzyja mu jeszcze mniej. Potężna krytyka mechanizmów rynkowych i rosnąca rola państwa w zwalczaniu skutków kryzysu powodują, że liberalizm jest na cenzurowanym. Widać to też w programowej ewolucji rządzącej partii, jej sztandarowe niegdyś pomysły, jak podatek liniowy czy reprywatyzacja, zostały odłożone do lamusa, za to nowe pomysły wiążą się już ściśle z interwencją państwa. Mamy programy inwestycyjne przeprowadzane przez firmy kontrolowane przez państwo, do tego zupełnie nowy program Inwestycje Polskie. Czy to źle? Mimo wszystko nie. To decyzje i pieniądze rządu USA leżą u podłoża sukcesu, jakim jest amerykański program łupkowy. Decyzja o budowie elektrowni jądrowej to decyzja tak gospodarcza, jak polityczna. A kryzys 2008 r. pokazał, że byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie wpływ na sektor bankowy i coraz bardziej oszczędną politykę kredytową, jaki miał państwowy bank PKO BP.
Dziś nikt państwa z gospodarki nie wyrzuci, przeciwnie, jego rola będzie rosła. Gdzie tu miejsce na liberalizm? Jest, i to sporo. Na podstawie wyboru tekstów przygotowanego przez Balcerowicza warto przygotować termometr mierzący zakres swobód w gospodarce. Bo u podstaw dzisiejszego dobrobytu leżą inicjatywa, pracowitość, upór i właśnie swoboda działania wielu pokoleń. Dlatego warto patrzeć państwu na ręce. Pamiętać, że jeśli nawet słusznie zadłużamy się w czasie kryzysu, to potem przyjdzie zapłacić za to rachunek. A jeżeli pojawiają się pomysły na wspieranie różnych grup, to czy zapłaci jakiś ogólny budżet, czy po prostu my. I czy jeśli urzędnicy mają pomysły działań dla naszego dobra, to czy naprawdę chodzi o nasze dobro. Na zakończenie fragment tekstu Bruce’a Bartletta z tego zbioru: „Reasumując, upadek Rzymu był ostatecznie efektem regresu gospodarczego, spowodowanego zbyt wysokim opodatkowaniem, inflacją i nadmierną regulacją”. Warto o tym pamiętać.
Reklama