Firmy pożyczkowe narzekają, że negatywna kampania wokół ich działalności popsuła im rynek, który zwykle wyraźnie rósł przed Bożym Narodzeniem. Klienci stali się bardziej ostrożni w zaciąganiu zobowiązań – mówią.
Widać to w wynikach białostockiej Marki notowanej na NewConnect. Spółka chciała przynajmniej utrzymać dynamikę z poprzedniego roku, gdy wartość jej portfela pożyczek wzrosła o 7,2 mln zł (prawie dwa razy więcej niż rok wcześniej).
– Mimo wielu działań mających na celu utrzymanie dynamicznego rozwoju Marka odczuła nieco niższy poziom zapotrzebowania klientów na korzystanie z jej usług w porównaniu z odpowiednim okresem 2011 roku. Spółka nie odnotowała zamierzonego wzrostu sprzedaży – mówi dziś wiceprezes Marki Jarosław Konopka. Jego zdaniem to efekt złej prasy, którą mają firmy pożyczkowe, gdy branżę zaczęto wrzucać do jednego worka z parabankami, czyli firmami bez licencji bankowej oferującymi lokaty.
O coraz bardziej ostrożnym podejściu klientów do oferty pożyczkodawców mówi też Marcin Tokarek, prezes SMS Kredyt. Według niego na rynek działają dwie znoszące się siły: z jednej strony kampania informacyjna organów nadzoru poświęcona możliwym nadużyciom w branży pożyczkowej, z drugiej pogarszająca się sytuacja finansowa klientów, którzy tracą zdolność do zadłużania się w bankach i szukają pożyczek pozabankowych.
SMS Kredyt nie może narzekać, bo w grudniu 2012 r. miał o 77 proc. wyższą sprzedaż niż rok wcześniej. Prezes Tokarek tłumaczy to jednak zwiększeniem sieci sprzedaży.
Reklama
O stabilnej sytuacji mówią największe firmy z tej branży. Profi Credit nie zauważył wyraźnych zmian w liczbie udzielanych pożyczek. Podobnie Provident ocenia, że zainteresowanie ofertą pożyczkową było zbliżone do zeszłorocznego.
– Ale klienci ostrożniej planują wydatki, zwłaszcza większe – mówi Małgorzata Domasiewicz z Providenta. I dodaje, że z badań firmy wynika, iż 89 proc. polskich klientów Providenta deklaruje, że dokładnie się zastanawia, czy zaciągnąć zobowiązanie.