Jest starszy niż Stonehenge, egipskie piramidy czy cywilizacja mykeńska. Liczy ponad 5 tys. lat. Raz w roku – podczas zimowego przesilenia – promienie słoneczne wpadają do korytarza oraz wewnętrznej komory. Obserwowanie, jak powolutku rozjaśniają pomieszczenie, jest niezwykłym doświadczeniem – z mroku wyłaniają się ściany pokryte klasycznymi motywami sztuki neolitu: kołami, spiralami, triskelionami, rombami.
Ludzie, którzy wznieśli grobowiec, byli mądrzy. Spójrzcie na Newgrange (choćby w internecie), a zrozumiecie, jak wielką zdolnością do organizacji i planowania musieli się wykazać. Stworzenie grobowca zajęło lata, jeśli nie dziesięciolecia, w komorze centralnej znajdujemy masywne kamienne naczynia ustawione w niej, zanim zaczęto wznoszenie samej budowli. Te wielkie kamienne elementy przetransportowano morzem oraz rzeką z odległości 30 km. Przy budowie zastosowano także inne wyszukane rozwiązania, dzięki którym w centralnej komorze zawsze jest sucho. Niewielkie plemię, bez wykorzystania pracy niewolników, wzniosło budowlę, która nawet po tylu tysiącleciach robi wielkie wrażenie. Budowniczy Newgrange umieli połączyć przyziemność egzystencji ze wzniosłym życiem ducha oraz wyobraźni. Czy można sobie wyobrazić taką społeczność dziś? Z podobnymi architektonicznymi, organizacyjnymi, artystycznymi, naukowymi i filozoficznymi umiejętnościami, które pozwoliłyby zbudować równie imponującą konstrukcję i osiągnąć równie głębokie rozumienie świata?
Następnego dnia poszedłem do muzeum w Dublinie, żeby zobaczyć złote ozdoby stworzone we wczesnej epoce brązu 2,5 tys. lat p.n.e. Zapewniam was, że kunszt oraz umiejętności dawnych jubilerów dorównują współczesnej sztuce złotniczej. Te cacuszka były piękne i mogłyby stanowić ozdobę kolekcji Tiffany’ego. A przecież zanim dawni jubilerzy wzięli się do pracy, złoto trzeba było wydobyć i przetopić. Konieczna była więc znajomość kolejnych technologii.
Później w magazynie „Nature” trafiłem na artykuł o odnalezieniu w RPA narzędzi sprzed 71 tys. lat. To były mikrolity – produkowane za pomocą stosunkowo wyrafinowanej techniki rylcowczej małe kamienne ostrza mocowane na trzonkach z drewna lub kości. To świadczy o zdolnościach pierwszych ludzi do abstrakcyjnego i twórczego myślenia oraz zdolności do stworzenia czegoś, co można nazwać zaawansowaną technologią.
Reklama
I wreszcie otrzymałem potwierdzenie swojej tezy, kiedy przeczytałem, że homo sapiens jako gatunek głupieje. Profesor Gerald Crabtree, genetyk z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii, dowodzi, że ludzka inteligencja osiągnęła szczyt kilka tysięcy lat temu i że od tego czasu człowiek emocjonalnie oraz intelektualnie karłowacieje. Jego argumenty są proste: dla myśliwych zbieraczy z afrykańskiej sawanny inteligencja była niezbędna do przeżycia, bo każdy błąd mógł doprowadzić do ich śmierci. A my? Czy za błędy płacimy życiem?
Idea, że homo sapiens głupieje, jest krytykowana, ale faktem jest, że w ciągu ostatnich 20 tys. lat średnia objętość ludzkiego mózgu zmniejszyła się: z ok. 1500 do ok. 1350 centymetrów sześciennych. To jednak niczego nie dowodzi, bo jego rozmiar nie przekłada się na inteligencję – mózg słonia jest znacznie większy od naszego. Dla „bycia mądrym” o wiele ważniejszy jest współczynnik encefalizacji, czyli stosunek masy mózgu do masy ciała. Jeszcze do niedawna uważano, że ten współczynnik nie zmienił się od czasu pojawienia się w Europie pierwszych współczesnych ludzi (kromaniończyków) ok. 30 tys. lat temu. Niestety, nowe dane wskazują na to, że nasz mózg skurczył się jednak bardziej niż nasze ciało na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat.
Profesor John Hawks z Wisconsin University przekonuje, że nie trzeba załamywać rąk. Dowodzi, że choć fizycznie mózg się zmniejszył, to stał się jednak bardziej wydajny. W tym rozumowaniu nasz organizm przypomina komputer: mózg (procesor) potrzebuje do działania energii (prądu). Ponieważ niewygodne było noszenie z sobą wielkich pecetów, naukowcy stworzyli laptopy: potężne oraz energooszczędne. W naturze stało się podobnie: ewolucja preferowała te mutacje, które zwiększyły wydajność mózgu przy mniejszej objętości. Hawks stawia jeszcze pytanie o związek między liczebnością danej populacji a przeciętnym rozmiarem mózgu jej przedstawiciela. Okazuje się, że im większa populacja, tym mniejszy średni rozmiar mózgu.
To zdaje się łączyć starożytnego człowieka z nami. U zarania swoich dziejów populacja homo sapiens liczyła nie więcej niż kilka tysięcy i wtedy duża jednostkowa inteligencja była zaletą. Teraz jest nas ponad 7 mld, więc nasza zbiorowa inteligencja jest olbrzymia. Poziom podziału pracy, używając ulubionego stwierdzenia Adama Smitha, wzrósł wykładniczo. Dlatego każda osoba nie musi posiadać potęgi i rozmachu inteligencji, które były niezbędne dla naszych przodków. Jeśli szukacie dowodów, przyjrzyjcie się, jak nieporadni potrafią być niektórzy z najbardziej błyskotliwych profesorów. Czasem nie potrafią obsługiwać pilota od telewizora, ale władają dziewięcioma najbardziej skomplikowanymi językami świata.
Naukowcy dowiedli też, że coraz niechętniej posługujemy się wrodzoną inteligencją. Profesorowie Amos Tversky i Daniel Kahneman opisali wiele skrótów umysłowych (heurystyka wydawania sądów) stosowanych przez nas w celu uniknięcia myślenia. Jednym z takich skrótów jest np. wyciąganie wniosków na podstawie faktów dobrze znanych. Taki sposób myślenia często przysparza problemów, przeszkadzając w podejmowaniu racjonalnych decyzji, ma jednak zaletę – oszczędza nam ogromnego wysiłku poznawczego.
Wydaje się, że zbiorowa wiedza, kultura oraz jej przekazywanie są kluczowymi elementami powodującymi, że uważamy się za bardziej inteligentnych. Mam studenta, który lubi układać kostkę Rubika – tę wkurzającą plastikową zabawkę, przez którą po kilku niepowodzeniach człowiek czuje się jak idiota. Kiedy zaczynał ją układać, zajmowało mu to 40 minut, dziś robi to w 15 sekund. Ale czy to oznacza, że jest teraz mądrzejszy? To pytanie zmusza nas do zmierzenia się z innym: czym jest inteligencja? Najbardziej podoba mi się definicja paleontologa Stephena Goulda: „Inteligencja to zdolność rozwiązywania problemów w niezaprogramowany (kreatywny) sposób”. Budowniczy Newgrange byli bardzo inteligentni.
Ale musimy pamiętać o efekcie Jamesa Flynna. Nowozelandczyk odkrył pewną zależność podczas analizy wyników testów na inteligencję: co 10 lat średni poziom IQ na świecie wzrasta o trzy punkty. Jak zatem pogodzić tę informację z tezą, że ludzkość głupieje?
Testy IQ są jednym z najbardziej kontrowersyjnych zjawisk we współczesnej nauce. Posłużyły one m.in. usprawiedliwieniu niesławnego brytyjskiego egzaminu 11+, który przez trzy dekady decydował o tym, do jakiej ponadpodstawowej szkoły dziecko było posyłane. W 1976 roku zrezygnowano z testu 11+ po burzliwych politycznych sporach, w których program łączono z eugeniką.
Warto jednak pamiętać, że badanie Flynna opiera się na wynikach z kilkudziesięciu lat, co z punktu widzenia ewolucji jest ułamkiem sekundy. Istnieje wiele potencjalnych powodów dla współczesnej poprawy wyników testów IQ, np. lepsze odżywianie się, bardziej przyjazne środowisko, powszechna edukacja i, oczywiście, lepsza ochrona zdrowia. Poprawa odżywiania przyczyniła się do zwiększenia średniego wzrostu człowieka, więc mogła również poprawić nasze zdolności intelektualne. Różnice IQ pomiędzy różnymi grupami ludzi łatwo wytłumaczyć za pomocą tych czynników. Na dodatek zmieniająca się struktura społeczeństwa, wzrost zapotrzebowania na pracę intelektualną, rosnące wykorzystywanie technologii i zmniejszenie liczby dzieci w rodzinie powodują, że więcej osób jest zdolnych do myślenia na abstrakcyjnym i konceptualnym poziomie. Żyjemy w czasach, które stawiają więcej intelektualnych wyzwań.
Warto dodać kilka zastrzeżeń. Czy to z powodu rozwoju kultury komputerowej, czy jakiegoś innego, ale są dane świadczące o wypłaszczeniu krzywej wzrostu IQ w niektórych rozwiniętych krajach, a w niektórych wyniki testów IQ wręcz się pogarszają. Co więcej, inteligencja mierzona za pomocą testów IQ zdaje się zmniejszać w miarę starzenia się społeczeństwa. O rety, to dopiero prawdziwy problem demograficzny, ponieważ wszystkie zachodnie społeczeństwa się starzeją!
Są też i dobre wiadomości. Zniknięcie istniejącej kiedyś różnicy wyników IQ pomiędzy mężczyznami a kobietami. Nasze żony są równie inteligentne jak my (choć jeśli kiedykolwiek uważaliście inaczej, wcale nie jesteście inteligentni). Niemniej jednak historyczna różnica w poziomie wyników IQ kobiet i mężczyzn tworzy mocne podstawy dla teorii oczekiwań i samospełniających się przepowiedni. Mówiąc bardzo prosto, te teorie można opisać w następujący sposób: „Myślicie, że jesteśmy głupi, to będziemy głupi”.
Musimy przemyśleć, co mamy na myśli, mówiąc o inteligencji, a raczej o znaczeniu inteligencji mierzonej za pomocą testów IQ. Wilki mają większy mózg niż psy, są od nich inteligentniejsze oraz lepiej rozwiązują problemy w pojedynkę. Ale psy mają w sobie taką empatię, tak dobrze rozumieją ludzi, że są niezrównane w skłanianiu nas do zajmowania się ich sprawami. A poza tym, które zwierzę chętniej byście przygarnęli?
Może warto zaakceptować to, że jesteśmy mniej inteligentni niż nasi przodkowie. Oni stykali się z problemami, których nie potrafimy sobie wyobrazić, jednak my prowadzimy bogatsze życie intelektualne i mamy spuściznę, o której oni mogliby tylko pomarzyć. Czy byli mniej inteligentni? Nie. Nam rozwiązania podpowiada wiedza zbiorowa. To inteligencja emocjonalna, rozumienie siebie nawzajem i uznanie, że żaden człowiek i żaden kraj nie jest samotną wyspą, że zależymy od siebie nawzajem, tworzą naszą przyszłość. Jakie znaczenie ma odrobina inteligencji, jeśli mamy przyjaciół!
ikona lupy />
Timothy Clapham psycholog ekonomii, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim / DGP