To miała być transakcja roku w krajowym świecie lotniczym.
Port pozostanie w rękach Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”, nadzorowanego przez ministra transportu oraz lokalne samorządy.
– Dzięki niższym od zakładanych wcześniej cenom uzyskanym w przetargach na przebudowę portu zdecydowaliśmy, że zaprzestajemy poszukiwań dokapitalizowania na zewnątrz – powiedział DGP Jan Pamuła, szef krakowskiego lotniska.
Z podaniem szczegółów wstrzymuje się do czasu ogłoszenia zwycięzcy przetargu na budowę nowego terminalu pasażerskiego. Konkurs już jest rozstrzygnięty, ale potrzebne są jeszcze zgody korporacyjne. Ta inwestycja, ale też drogi kołowania, płyta postojowa czy dworzec kolejowy sfinansowane zostaną m.in. emisją obligacji. Pierwsza transza papierów dłużnych portu trafi na rynek jeszcze w tym kwartale. Umowa podpisana przez lotnisko z Bankiem Pekao przewiduje przygotowanie i obsługę emisji obligacji spółki o wartości do 615 mln zł. Reszta brakującej kwoty, czyli 300–400 mln zł, pochodzić będzie ze środków własnych lotniska i dotacji unijnych – Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko oraz Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007–2013.
Reklama
Jan Pamuła twierdzi, że samo zorganizowanie przez Bank Pekao finansowania oznacza, że port wszedł do czołówki polskich firm pod względem standingu finansowego. Lotnisko od lat przynosi zyski i z roku na rok zwiększa liczbę odprawianych pasażerów. Tylko w zeszłym roku przez port przewinęło się 3,4 mln pasażerów – o pół miliona więcej niż rok wcześniej. Z roku na rok wzrasta także wartość rynkowa spółki. W tym roku Pamuła wycenia kierowane przez siebie lotnisko na 900 mln zł, podczas gdy jeszcze trzy – cztery lata temu było ono warte 105 mln zł.
Eksperci rozumieją, że właścicielom niespieszno do dzielenia się zyskiem z dodatkowym udziałowcem. Nawet zagorzali zwolennicy współpracy lotniczego sektora publicznego z prywatnym chwalą więc decyzje władz małopolskiego portu. Jednak tylko w perspektywie krótko- i średnioterminowej. Z perspektywy długoterminowej sprawa nie wygląda już tak jednoznacznie.
– Inwestor prywatny to dodatkowe pieniądze, wiedza, wzorce i umiejętności – wylicza Sebastian Gościniarek, partner w firmie BBSG, która doradza podmiotom działającym na rynku lotniczym.
Nowe podejście mogłoby przełożyć się na jeszcze lepsze wyniki i większy komfort dla podróżnych. Tymczasem właścicielami kilkunastu portów działających w naszym kraju są obecnie lokalne samorządy, które wiedzy na temat sektora nie mają. Sytuację ratuje zaangażowanie kapitałowe w tych portach Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”, które w całości kontroluje stołeczne lotnisko i w Zielonej Górze, ale posiada także udziały m.in. w Modlinie, Katowicach, Gdańsku, we Wrocławiu, w Poznaniu, Szczecinie, Bydgoszczy, Rzeszowie, a nawet w nieczynnym na razie lotnisku Mazury w Szymanach.