Od kilku lat nasz rynek kapitałowy w przyspieszonym tempie odrabia dystans wobec tych najbardziej rozwiniętych. Także w kwestii polityki dywidendowej spółek oraz udziału dywidend w zyskach inwestorów. Spora w tym zasługa dwóch czynników. Pierwszy to agresywna postawa skarbu państwa wobec udziału w zyskach największych spółek, w których ma głos decydujący. Drugi to bardzo dobre wyniki finansowe, jakie nasze firmy osiągały w ostatnich latach. Do systematycznego dzielenia się zyskami z akcjonariuszami przekonuje się coraz większa liczba spółek. Ta tendencja ma charakter trwały, choć może ulegać czasowym wahaniom, wskutek czynników koniunkturalnych, dotyczących zarówno całego rynku, jak i poszczególnych firm.

>>> Czytaj też: Dywidenda – najważniejsze prawo majątkowe akcjonariusza. Jak załapać się na jej wypłatę?

Systematyczny wzrost stopy dywidendy powoduje, że inwestycje w akcje stają się coraz bardziej konkurencyjne w porównaniu do innych form oszczędzania czy inwestowania, takich jak lokaty bankowe czy kupno obligacji skarbowych. Na rosnącą atrakcyjność akcji wpływa zarówno długoterminowa tendencja obniżania stóp procentowych w Polsce, ale także aktualny cykl w polityce pieniężnej banku centralnego. Oba te czynniki powodują, że stopa dywidendy staje się czynnikiem, który w najbliższych miesiącach może w istotny sposób wpływać na decyzje inwestorów, a więc decydować o kierunku przepływu kapitału między poszczególnymi segmentami rynku finansowego. Oprocentowanie najbardziej popularnych obligacji detalicznych wynosi obecnie 3,5-4 proc., co w porównaniu z ubiegłoroczną stopą dywidendy, sięgającą 3,9 proc. staje się coraz mniej atrakcyjne.

Reklama

Nie należy przy tym zapominać, że rynki akcji i obligacji są konkurencyjne względem siebie jedynie w ograniczonym stopniu. Buforem ograniczającym przepływ kapitały między nimi jest stosunek poszczególnych grup inwestorów do ryzyka. Dla pewnej części z nich bariera między akcjami a obligacjami jest nieprzekraczalna ze względu na awersję do ryzyka, dla innej płynna, w zależności od kształtowania się proporcji ryzyka i zysku w obu segmentach.

Konkurencyjność oprocentowania lokat bankowych i odsetek z obligacji skarbowych należy porównywać nie tyle z nieco abstrakcyjną średnią stopą dywidendy, ale z konkretnymi „ofertami” tego typu, które są dostępne na rynku. Wśród tych ostatnich nie brakowało w ubiegłym roku super okazji. Można było znaleźć kilkadziesiąt spółek, w przypadku których stopa dywidendy sięgała 5-7 proc. W przypadku takich tuzów jak KGHM, PZU, czy Telekomunikacja Polska wynosiła ona nawet od 8 do kilkunastu procent.

Czynnikiem ograniczającym ryzyko związane z realokacją kapitału w kierunku rynku akcji jest nie tylko zwiększająca się stopa dywidendy, ale także przewidywalna i konsekwentna polityka dywidendowa poszczególnych spółek. Za wyjątkiem graczy lokujących kapitał w fundusze typu ETF, uwzględniające dywidendy z całego obejmowanego przez nie segmentu rynku, inwestorzy muszą podejmować indywidualne decyzje, związane z kupnem akcji konkretnych firm kuszących dywidendą.

Kuszenie nie powinno jednak przesłaniać istotnych czynników ryzyka z tym związanych. Bardzo dobry przykład tego zjawiska dostarczyła Telekomunikacja Polska. Spółka od kilku lat deklarowała i realizowała jasną politykę dywidendową. Posiadacz jej akcji mógł co roku liczyć na 1,5 zł wypłaty z tytułu udziału w zyskach firmy. Stopa dywidendy, uwzględniając wahania kursu akcji, wahała się od 8 do 10 proc. Kurs akcji, po korekcie związanej z wypłatą dywidendy, szybko wracał do poprzedniego poziomu. Łatwo więc było zastosować długoterminową strategię inwestowania w papiery telekomu. Strategia ta jednak niespodziewanie załamała się po ogłoszeniu w ubiegłym roku zmiany polityki dywidendowej, czyli zamiaru ograniczenia wypłaty z zysku do 1 zł na akcję. Skutkiem było około 20 proc. tąpnięcie kursu i, jak się wydaje, trwałe ustalenie jego poziomu na niższym poziomie. Co ciekawe, w tych nowych warunkach, czyli kursie akcji, oscylującym w okolicy 12-13 zł i 1 zł wypłacie z zysku, stopa dywidendy nadal pozostaje na bardzo atrakcyjnym poziomie 7,5-8 proc. Jednak inwestorzy od lat wierni spółce i jej polityce wciąż są ubożsi o około 20 proc.

Lekko zawiedzeni mogą czuć się posiadacze akcji Emperii, która wypłaciła w 2012 r. rekordowo wysoką dywidendę 56,4 zł na akcję, czyli około połowę ówczesnej wartości akcji. O taką samą kwotę został skorygowany kurs akcji spółki po upływie daty ustalenia prawa do dywidendy. I na podobnym, skorygowanym poziomie, pozostaje do dziś. Efekt jest taki, że inwestor, który kilkanaście miesięcy temu posiadał akcję Emperii o wartości rynkowej około 110 zł ma obecnie akcję o wartości 58 zł i wspomnienie po 56 zł dywidendy.

O zawodzie nie mogą mówić długoterminowi posiadacze akcji PZU. Ubezpieczyciel wypłacił im za 2011 r. 22,43 zł dywidendy, czyli około 7 proc., a kurs papierów poszybował od tego czasu mocno w górę. W tym roku mogą liczyć na powtórkę, przynajmniej jeśli chodzi o nominalną wysokość dywidendy.

>>> Czytaj też: Akcje PHN nie wzbudziły większych emocji

Z dreszczykiem emocji muszą się liczyć akcjonariusze KGHM. Co prawda po ich stronie jest skarb państwa, który podobnie jak w poprzednich latach, będzie dążył do przekazania jak największej części zysku do podziału, ale przedstawiciel zarządu spółki przedstawił radzie nadzorczej propozycję zerowej dywidendy, czyli pozostawienia całości zysku w spółce. Taka rozbieżność zdań zdarza się rzadko i choć można zakładać, że skarb państwa dopnie swego, to wysokość dywidendy pozostanie zagadką aż do dnia walnego zgromadzenia, na którym zostanie uchwalona.

Jak dowodzą dane statystyczne dotyczące dojrzałych rynków, przychody z dywidend stanowią w długim okresie istotny udział w całości zysków, osiąganych z inwestycje w akcje, sięgając około 50 proc. Na naszym rynku na podobne proporcje przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Wszystko idzie jednak w tym samym kierunku.