Oficjalne dane dotyczące bezrobocia są alarmujące, ale nie dramatyczne – według GUS na koniec ubiegłego roku wynosiło ono 13,4 proc. Znacznie gorzej sytuacja wygląda, kiedy przyjrzymy się statystykom regionalnym. Okazuje się, że w aż 104 na 370 wszystkich powiatów stopa bezrobocia przekracza 20 proc. Oznacza to, że jest ich o 12 więcej niż przed rokiem. W 31 powiatach z tej listy jest jeszcze gorzej – bezrobocie w nich przekracza 25 proc., co oznacza, że co czwarta osoba nie ma zajęcia.
Najtrudniejsza sytuacja – tradycyjnie – jest w powiecie szydłowieckim (woj. mazowieckie), gdzie stopa bezrobocia wynosi 37,6 proc. Kolejne miejsca w niechlubnym rankingu zajmują powiaty: braniewski i piski (woj. warmińsko- mazurskie), nowodworski (woj. pomorskie) i radomski (woj. mazowieckie), gdzie bezrobocie przekracza 30 proc.
O kiepskiej sytuacji na rynku pracy świadczy też mała liczba ofert zatrudnienia zgłaszanych do pośredniaków. W końcu grudnia na jedną taką ofertę przypadało średnio 92 bezrobotnych. Ale są powiaty, w których na propozycję zatrudnienia przypada kilkaset, nawet kilka tysięcy osób. Np. Powiatowy Urząd Pracy w Kolnie (woj. podlaskie), w którym zarejestrowanych jest 3,2 tys. bezrobotnych, ma obecnie tylko jedną ofertę. – Jednak szanse na zatrudnienie ma więcej osób, ponieważ dzięki środkom z Funduszu Pracy przygotowujemy subsydiowane miejsca pracy w postaci staży, robót publicznych i prac interwencyjnych. Pewna grupa bezrobotnych samodzielnie znajdzie pracę, ponieważ tylko część etatów, które pojawiają się na rynku, trafia do urzędu – twierdzi Wacław Sójko, dyrektor PUP w Kolnie.
>>> Czytaj też: Praca w sektorze publicznym: co piąty Polak pracuje w budżetówce