Choć Polska nie zadeklarowała jeszcze konkretnego terminu wejścia do strefy euro i wciąż nie spełnia kryteriów z Maastricht, w ostatnich miesiącach nasiliła się dyskusja na temat konsekwencji przyjęcia wspólnej waluty. Jedną z ważniejszych kwestii jest wpływ euro na zmianę cen i wynagrodzeń obywateli. Firma doradcza Sedlak & Sedlak postanowiła sprawdzić, czy rzeczywiście jest się czego bać.

Wspólna waluta kontra wzrost cen

Obywatele krajów wchodzących w skład strefy euro, zaraz po przyjęciu wspólnej waluty skarżyli się na dynamiczny wzrost cen i malejącą siłę nabywczą ich wynagrodzeń.

Analitycy z Sedlak & Sedlak podkreślają jednak, że opinia mieszkańców tych państw nie jest poparta wnioskami z badań ekonomicznych.

Reklama

„Badania Eurostatu nigdy nie wykazały dużego wzrostu inflacji po przyjęciu euro. W poszczególnych państwach wpływ ten oszacowano na ok. 0,2-0,3 punktu procentowego. Mitem jest zatem stwierdzenie, że przyjęcie wspólnej waluty powoduje istotny wzrost cen” – mówi Łukasz Pokrywka specjalista ds. wynagrodzeń z Sedlak & Sedlak.

Malejący wpływ przyjęcia euro na poziom cen w gospodarce ma związek z coraz doskonalszymi mechanizmami kontroli w krajach wchodzących do eurolandu. Mowa chociażby o praktyce podawania podwójnych cen - w euro i w walucie narodowej. Między innymi taki krok spowodował, że na Słowacji po zamianie koron na euro ceny realnie wzrosły tylko o 0,24 pkt proc.

Wynagrodzenia w euro

Europejski Bank Centralny zakładał, że po przyjęciu euro nominalne wynagrodzenia obywateli powinny wzrosnąć, ponieważ poszczególne państwa nie będą już miały motywacji do kontrolowania inflacji np. poprzez wzrost deficytu budżetowego.

Kryteria z Masstricht zostały bowiem spełnione, a temat wykluczenia państwa ze strefy euro na przełomie wieków należał do gatunku political fiction. Zatem okres bezpośrednio poprzedzający wejście do strefy euro miałby charakteryzować się spadkiem dynamiki wynagrodzeń nominalnych, a okres po przystąpieniu do unii walutowej – jej wzrostem” – tłumaczą analitycy Sedlak & Sedlak w raporcie.

Zgodnie z teorią, tuż przed terminem wprowadzenia euro, dynamika nominalnych płac obywateli miała więc spadać, a od momentu przyjęcia wspólnej waluty – rosnąć.

Rzeczywistość okazała się jednak nieco inna. Statystyki pokazują, że przed wprowadzeniem euro, w latach 1993-1998 dynamika wzrostu wynagrodzeń w pierwszych państwach bloku spadła z 3,5 proc. do 0,3 proc. W 1999 roku, gdy euro zostało wprowadzone do obiegu bezgotówkowego, dynamika zarobków wzrosła do 1 proc., a dwa lata później, po włączeniu euro do obiegu gotówkowego, sięgała już 1,6 proc. W kolejnych latach jednak wzrost wynagrodzeń Europejczyków zaczął hamować i w 2006 roku wyniósł już tylko 0,9 proc.

>>> Czytaj też: Kiedy Polska powinna przyjąć euro? Lekcje z Północy i z Południa

„W perspektywie średnioterminowej hipoteza Europejskiego Banku Centralnego nie została zatem potwierdzona, choć w roku wprowadzenia euro (zarówno w obrocie bezgotówkowym, jak i gotówkowym) wynagrodzenia rosły nieco szybciej. Nie zaobserwowano natomiast trwałego wzrostu dynamiki płac w okresie po wprowadzeniu euro – mówi Łukasz Pokrywka.

Wśród pierwszych 12 państw członkowskich strefy euro (11 państw, które przyjęły euro w formie bezgotówkowej w 1999 roku plus Grecja, która dołączyła do strefy euro w 2002 roku) w 8 krajach płace wzrosły w okresie 6 lat po przyjęciu euro w większym stopniu, niż w analogicznym okresie poprzedzających euroizację – zaznacza Sedlak & Sedlak.