Prof. Krzysztof Jan Kurzydłowski: Projekty badawczo-rozwojowe są niezwykle skomplikowane i wymagają czasu. Za 3–5 lat będziemy dużo wyżej w rankingach innowacyjności.
Do tej pory na dofinansowanie projektów badawczo-rozwojowych, innowacyjnych, wydaliśmy ze środków UE 24 mld zł. A w rankingu Komisji Europejskiej Polska spadła na czwarte miejsce od końca w gronie 27 państw UE pod względem innowacyjności. Co poszło nie tak?
Raport Komisji Europejskiej opisuje stan sprzed paru lat, ponieważ opiera się na danych statystycznych zbieranych z oczywistym opóźnieniem. Efekty inwestycji, które poczyniliśmy, zaczynają być widoczne w tym roku, a pełen ich zakres zobaczymy za 2–3 lata. Oznacza to, że wyniki przyszłych rankingów powinny być zupełnie inne.
Trzeba sobie zdać sprawę z tego, jak skomplikowane są projekty badawczo-rozwojowe. Czas potrzebny na wytworzenie nowego leku to 10–12 lat. Czyli jeśli prace nad nim już są prowadzone, to efekty zobaczymy za 5–6 lat. Podobnie jest z wieloma innowacjami. Jedynym, czego się nie da kupić za dotacje, jest czas potrzebny na wdrożenia.
Tylko że w wykorzystywaniu środków na badania i rozwój z programu Innowacyjna Gospodarka najbardziej aktywne są firmy z kapitałem zagranicznym, a nie polskim.
Reklama
Inwestycje w rozwój wymagają od firm środków własnych – 50 proc. lub więcej. Wielu polskich przedsiębiorców ich nie ma. W innej sytuacji są zagraniczne koncerny.
Wprawdzie słyszę informacje ze Związku Banków Polskich, że nasze firmy mają na kontach poważne oszczędności, ale gdy przychodzi do ich użycia jako udziału własnego, to mają one zaszyte kieszenie. Niezwykle trudno podjąć im decyzję o zaangażowaniu środków w działalność badawczo-rozwojową.
Może dlatego, że jak się inwestuje w produkcję cegieł, to finalnie otrzymuje się cegły. A jak w B+R, to nigdy nie można być pewnym, jaki będzie efekt ostateczny.
To istota problemu. Choć są branże, w których innowacyjność jest podstawą bytu – lotnicza, biotechnologiczna, IT, teleinformatyczna etc. A u nas faktycznie znaczna część branży innowacyjnych to te, w które zaangażowani są inwestorzy zagraniczni. Ale gdyby nie oni, upadłyby na przykład nasz przemysł lotniczy i inne branże, które PRL doprowadził do zapaści technologicznej. Jednocześnie inwestorzy zagraniczni zatrudniają naszych fachowców, naszych absolwentów. Tak czy inaczej na tym korzystamy.
Z jakich branży przedsiębiorstwa z polskim kapitałem najlepiej wykorzystują środki na B+R?
Przede wszystkim informatyka oraz telekomunikacja, ponieważ nie wymagają wielkich nakładów kapitałowych, a sukces jest wynikiem pracy intelektualnej. Bardzo ciekawe efekty daje powiązanie wiedzy informatycznej z medycyną. Być może Polska będzie liderem takich przedsięwzięć jak telemedycyna, rehabilitacja z wykorzystaniem możliwości bezprzewodowego łączenia się z pacjentem. Informatyka i medycyna łączą również swe siły przy poszukiwaniu nowych leków. To procesy wieloletnie i wymagające wysokich nakładów.
Jak NCBR wspiera te procesy i ile ma na to pieniędzy?
Uruchamiamy programy dla branż o najwyższym stopniu zaawansowania technologicznego – to między innymi biotechnologia, nanotechnologia, teleinformatyka. Mamy programy wspierające działania o różnym stopniu zaawansowania projektów. Zależy nam, aby efekty badań trafiały możliwie szybko do przemysłu, ale finansujemy także wiele przedsięwzięć w początkowym etapie rozwoju. Realizujemy również projekty adresowane do konkretnych sektorów.
Roczny budżet NCBR wynosi 4,5 mld zł, z czego około 1,5 mld zł to środki, które nie są jeszcze objęte umowami w danym roku. Oznacza to także, że w 2013 roku zawrzemy umowy w sumie na 5–6 mld zł. Wystarczy nam środków, by sfinansować najlepsze projekty.
Jaka część wniosków składanych jest na te najlepsze projekty?
Zwykle co czwarty lub co piąty. Wyróżniają się producenci nowoczesnych materiałów wytwarzanych do różnego typu innowacyjnych produktów. Dlatego jako pierwsza agencja na świecie uruchomiliśmy program rozwoju produktów na bazie grafenu, co było związane z ogromnymi postępami, jakich dokonali polscy naukowcy i inżynierowie. W tym programie finansujemy kilkanaście projektów na 70 mln zł, ale należy pamiętać tu także o ogromnym wkładzie przedsiębiorców.
Kiedy będą efekty?
Minimum za 2–3 lata.
2 maja kończy się nabór wniosków do programu Demonstrator+, który ma przyczynić się do lepszego wykorzystywania efektów badań naukowych w przedsiębiorstwach.
W Polsce uczelnie są źródłem innowacji, generowania nowej wiedzy. Ale nie mają gdzie testować efektów swoich prac. A przedsiębiorstwa, szczególnie te małe i średnie, nie mają zazwyczaj kapitału na tworzenie laboratoriów, centrów badawczych. Dlatego te strony muszą ze sobą współpracować. My tylko tworzymy im most.
Jakie programy NBCR uważa pan jeszcze za bardzo efektywne?
Przede wszystkim program wsparcia nauki i przedsiębiorstw w zakresie realizacji innowacyjnych przedsięwzięć – Innotech, bo pomoc trafia do przedsięwzięć bliskich realizacji rynkowej. Jeszcze w kwietniu ogłosimy kolejny taki konkurs, ponieważ czekają na niego przedsiębiorcy. Bardzo ważna jest również rozbudowa infrastruktury informatycznej na rzecz społeczeństwa informacyjnego. Jesteśmy pod tym względem pionierem w naszej części Europy. Kolejny konkurs ruszy w maju. W obu na dofinansowanie projektów przeznaczone będzie około 750 mln zł.
O ile pana zdaniem podskoczymy w rankingu innowacyjności za 3–5 lat?
Co najmniej o 5 do 7 miejsc. Przeskoczymy do środkowej stawki krajów Unii Europejskiej. Polska posiada ogromny potencjał, dlatego mam nadzieję, że to będzie dopiero początek zmian.
ikona lupy />
Badania biotechnologiczne / Bloomberg