W I kw. br. przeciętne wynagrodzenie brutto w przedsiębiorstwach wyniosło 3741 zł i było o 76 zł wyższe niż przed rokiem. Zwiększyło się więc o 2,1 proc. przy inflacji, która osiągnęła poziom 1,3 proc. W rezultacie zatem siła nabywcza wzrosła tylko o 0,8 proc., podczas gdy przed rokiem pensje urosły realnie o 1,3 proc.
Wszystko to oznacza, że przedsiębiorstwa bardzo ostrożnie podnoszą wynagrodzenia. Główny powód to oczywiście hamująca gospodarka. Firmy obawiają się dalszego pogorszenia popytu na ich wyroby i usługi, i w efekcie osłabienia firmowych finansów. Są jednak branże, których spowolnienie zdaje się nie dotyczyć – w I kw. podniosły pensje pracownikom nawet trzykrotnie bardziej, niż wynosi średnia. Dotyczy to m.in. zatrudnionych w branży chemicznej, górnictwie, przemyśle rafineryjnym i koksowniczym oraz w energetyce. Wynagrodzenia zwiększyły się tu o 4,3–7,8 proc.
– To nie przypadek. Od lat najwyższe podwyżki otrzymują ci, którzy zarabiają najwięcej – ocenia Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. Dodaje, że jest tak m.in. dlatego, że w tych branżach są na ogół silne związki zawodowe, które potrafią wytargować solidny wzrost płac. Tak jest na przykład w kopalniach. Z danych GUS wynika, że w I kw. przeciętne płace górników wzrosły o 6,4 proc. Jeszcze bardziej, bo o 7,8 proc. skoczyły zarobki w firmach chemicznych. I to nawet w sytuacji gdy ich produkcja spadła w pierwszych trzech miesiącach o 4,5 proc. Jednak mimo to branża jest w dość dobrej kondycji finansowej, bo w ubiegłym roku funkcjonujące w niej przedsiębiorstwa zarobiły na czysto ponad 2,7 mld zł. Przeciętna pensja w górnictwie węgla kamiennego i brunatnego wynosi po podwyżkach już ponad 6,5 tys. zł, a w przemyśle chemicznym – ponad 4,7 tys. zł (w ciągu roku wzrosła o 342 zł).
Reklama
Niestety są też branże, w których portfele pracowników wręcz schudły. Na przykład w budownictwie przeciętne wynagrodzenia nominalne obniżone zostały o 1,7 proc. (o 63 zł). A więc realnie (po uwzględnieniu inflacji) spadły o 3 proc. To m.in. efekt kurczących się inwestycji i to nie tylko w budownictwie infrastrukturalnym, lecz także mieszkaniowym.
Perspektywy nie są dobre. Z badań NBP wynika, że w II kw. średnia wysokość podwyżek będzie mniejsza niż w pierwszych trzech miesiącach tego roku oraz niższa niż przed rokiem. Planuje je tylko 9,7 proc. przedsiębiorstw, czyli zdecydowanie mniej niż średnio w latach 2005–2013.