Centrolewica, która dzięki bolesnym cięciom wyprowadziła Islandię na prostą, poniosła sromotną klęskę.
Po przeliczeniu prawie wszystkich oddanych głosów konserwatywna Partia Niepodległości zdobyła 26,7 proc. poparcia, a liberalnoagrarna Partia Postępu – 24,4 proc. Obie będą mieć po 19 posłów, czyli zdecydowaną większość w 63-osobowym Althingu. Stojący na czele dotychczasowej koalicji rządowej Sojusz Socjaldemokratyczny zajął trzecie miejsce z zaledwie 12,9 proc. poparcia.
Partie Niepodległości i Postępu były u władzy – choć z innymi osobami na szczycie – kiedy jesienią 2008 r. załamał się system bankowy na wyspie i 320-tysięczny kraj z dnia na dzień stanął w obliczu bankructwa. Rząd Johanny Sigurdardottir, przeprowadzając program oszczędnościowy i ograniczając możliwość wywozu kapitału, ustabilizował gospodarkę na tyle skutecznie, że Islandia jest stawiana przez MFW jako wzorcowy przykład wychodzenia z kryzysu. Wzrost gospodarczy w 2011 r. wyniósł 2,6 proc., w 2012 r. – 1,8 proc. PKB, a bezrobocie, które w 2010 r. osiągnęło 10 proc., dziś jest poniżej 5 proc. Jednak nie ustrzegł się też błędów – przede wszystkim nie radzi sobie z inflacją, co z kolei przekłada się na rosnące raty kredytów hipotecznych. Islandczycy mają też poczucie, że dotychczasowe władze bardziej dbały o spłatę zagranicznych wierzycieli, którzy stracili pieniądze w islandzkich bankach, niż o nich samych, wreszcie są zmęczeni czterema latami zaciskania pasa.
Reklama
– Proponujemy inną drogę – drogę do wzrostu, ochronę świadczeń socjalnych i tworzenie nowych miejsc pracy. Nie ustąpimy w kwestii zmniejszania podatków i podnoszenia poziomu życia ludzi – mówił Bjarni Benediktsson, lider Partii Niepodległości, który prawdopodobnie zostanie nowym premierem.
Centroprawica zapowiada obniżenie podatków i zniesienie ograniczeń w zakresie przepływu kapitału, tak aby zachęcić zagranicznych inwestorów do powrotu na Islandię. Zarazem jednak nie wyklucza, że będzie chciała zmusić zagranicznych wierzycieli do odstąpienia od części roszczeń. To z kolei spowoduje ochłodzenie stosunków z Unią Europejską, która zresztą przestaje być priorytetem dla Islandczyków. Zarówno Partia Niepodległości, jak i Partia Postępu opowiadają się przeciw członkostwu, argumentując, że i bez niego Islandia, mając umowę o wolnym handlu i będąc w strefie Schengen, już teraz czerpie najważniejsze korzyści.