Czy przy podziale środków z UE lepszy jest system zwrotny, czy dotacyjny?

Na pewno są obszary – np. prace badawczo-rozwojowe, finansowanie szkoleń, gdzie system dotacyjny się sprawdza choćby dlatego, że trudno wyliczyć tam stopę zwrotu. Ale w przypadku inwestycji mikro i małych firm, system dotacyjny może zaburzyć warunki lokalnej konkurencji. Wsparcie dostaje przedsiębiorca, który lepiej wypełnił wniosek, a nie lepiej działa.

To demagogia. Wnioski są oceniane, a projekty rozliczane. Nie można wziąć pieniędzy i bezkarnie wydać je na nowe auto czy wczasy.

Ale przy dotacjach nie można uzyskać efektu dźwigni, pieniądze nie wracają do instytucji je rozdzielających i nie wspierają kolejnych przedsiębiorców.

Reklama

Kredyt czy pożyczka są sprawiedliwe. Piekarz, który nie potrafi zarobić na spłatę kredytu albo go nie dostanie, albo nie spłaci finansowania i zbankrutuje. Ale piekarz, który nie jest w stanie zarabiać może wziąć dotację i uniemożliwić jej wzięcie temu przedsiębiorczemu. To nie jest tylko moja opinia, potwierdzają to także badania.

Jak nie jest w stanie zarobić, to będzie musiał zwrócić dotację. Skądś musi mieć wkład własny i pieniądze na finansowanie inwestycji zanim wpłyną kolejne transze dotacji.

System zwrotny dyscyplinuje. Zmusza do rozwoju, przedsiębiorczości. Choćby dlatego, że raz niespłacony kredyt blokuje zaciągnięcie kolejnego.
Dlatego mam nadzieję, że w kolejnej perspektywie instrumentów zwrotnych będzie więcej.

BGK popiera instrumenty zwrotne bo jest to w jego interesie. Zarządza m.in. programem JEREMIE - pożyczek dla mikro, małych i średnich firm, oraz JESSICA na rewitalizację miast. Kiedy pierwsi przedsiębiorcy z Mazowsza będą mogli skorzystać z programu JEREMIE? I dlaczego ten program jest tylko w 5 województwach?

Na Mazowszu umowy z pośrednikami finansowymi, którzy będą dystrybuowali te środki, podpiszemy w czerwcu. Latem wybrani przez BGK pośrednicy finansowi powinni już udzielać MŚP kredytów i pożyczek oraz poręczeń.

Program na razie działa w 5 województwach, bo tylu marszałków podpisało umowy z BGK.

Program jest dostępny od 2009 r. Dlaczego tylko tylu marszałków się zdecydowało?

Sześć województw podjęło decyzję, że wybór pośredników finansowych zleci BGK. Pozostałe województwa stosują inny system wyłaniania pośredników.

Ilu pośredników udziela pożyczek JEREMIE i jakimi budżetami z BGK dysponują?

W tym programie BGK zarządza kwotą 1,7 mld zł. Dystrybuujemy je do 60 pośredników finansowych z którymi zawarliśmy 122 umowy o wspieranie przedsiębiorców w tych województwach. Wartość umów przekracza 1,88 mld zł, czyli 109 proc. środków, które mamy do dyspozycji. Ale pamiętajmy, że jest to pomoc zwrotna i część wcześniej pożyczonych pieniędzy już wróciła do puli.

W podziale na województwa wygląda to następująco: na Dolnym Śląsku podpisaliśmy 30 umów na 364 mln zł, w Łódzkiem 15 umów na 203 mln zł, w Pomorskiem 22 umowy na 335 mln zł, w Wielkopolskim 27 umów na 625 mln zł i w Zachodniopomorskiem 28 umów na 360 mln zł.

Jaki jest efekt?

Do tej pory inicjatywa JEREMIE wsparła ponad 10 tysięcy mikro, małych i średnich firm w całej Polsce.

Wśród branż najczęściej wspieranych w ramach JEREMIE dominują handel hurtowy i detaliczny, budownictwo oraz przetwórstwo przemysłowe. Ich udział w portfelu wynosi blisko 60 proc.

W ujęciu ilościowym przeważa wsparcie firm mikro – stanowią blisko 80 proc. wspartych MŚP, dalej są firmy małe - niecałe 18 proc. ilości wszystkich wspartych MŚP. Firmy średnie to niecałe 2 proc. wspartych przedsiębiorstw. Warto tutaj zwrócić uwagę, że blisko 24 proc. wszystkich dotychczas wspartych firm to start-upy, przedsiębiorcy rozpoczynający działalność gospodarczą, którzy otrzymali wsparcie w wysokości ponad 290 mln zł.

Przyglądając się ofercie widzimy, że niektórzy pośrednicy oferują pożyczki dla start-upów na niespełna 4 proc., a u innych jest ono o kilka punktów wyższe. Maksymalne wysokości pożyczek też się różnią.

Różnice w wysokości pożyczek wynikają z ustaleń z marszałkami województw. W przypadku oprocentowania, to sami pośrednicy określają ryzyko klientów.
Ponieważ są to środki zwrotne, to pożyczki muszą mieć niską szkodowość. Środki muszą wracać.

>>> Polecamy: Fundusze unijne: o bezzwrotną pomoc trudniej, ale pożyczki i gwarancje są do wzięcia

Nie rozumiem dlaczego. To pieniądze, którymi zarządza BGK, dlaczego nie może być stałej stawki procentowej? I na jakiej zasadzie pośrednicy oceniają, że jeden klient jest wiarygodny, a inny nie? Kim są ci pośrednicy?

Rolę pośredników finansowych mogą pełnić w szczególności fundusze pożyczkowe, fundusze poręczeniowe, banki komercyjne i spółdzielcze, jak również stowarzyszenia i fundacje, których celem jest rozwój i wspieranie przedsiębiorczości. Przyjęte rozwiązanie zakłada udzielanie wsparcia przedsiębiorcom na zasadach rynkowych, bądź dozwolonej pomocy publicznej, tzw. de minimis. To pośrednik decyduje, który model stosuje. Nie każdy przedsiębiorca może skorzystać z pomocy de minimis – wtedy muszą być zastosowane warunki rynkowe. Takie rozwiązanie zostało ustalone wspólnie z marszałkami.

Na czym zarabiają pośrednicy, którzy udzielają preferencyjnych kredytów i pożyczek?

Wynagrodzenie pośredników co do zasady jest finansowane tylko z odsetek, dlatego ten system jest efektywny kosztowo.

Jaka część pożyczek nie jest spłacana?

Średnia szkodowość całego portfela JEREMIE, która została zaprognozowana przez BGK na etapie wyboru pośredników finansowych, wynosi 10,19 proc. (rozumiana jako wartość środków utraconych i niemożliwych do odzyskania). W chwili obecnej po blisko 3 latach realizacji projektu szkodowość na całym portfelu JEREMIE wynosi około 1,5 proc. To także znacznie lepszy wynik niż w sektorze bankowym, który ma kilkunastoprocentowy odsetek długu nie spłacanego przez przedsiębiorstwa.

Ale pośrednicy finansowi zlokalizowani są w regionach, znają przedsiębiorców osobiście, decyzje podejmują na miejscu, a nie w centrali. Stąd ich lepsze rezultaty, mimo że finansują głównie mikro i małe przedsiębiorstwa, które banki kredytują niechętnie.

Duże banki w ogóle nie udzielają pożyczek z programu JEREMIE. Dlaczego?

Program działa tylko w pięciu województwach. Pożyczki udzielane są na preferencyjnych warunkach i mogłyby „kanibalizować” tradycyjne kredyty. Z punktu widzenia banków sieciowych kwota 1,7 mld zł nie jest też oszałamiająca, skoro w sumie w portfelach mają 270 mld zł kredytów dla przedsiębiorstw.

To kto miałby dystrybuować te środki w przyszłości? ZBP twierdzi, że powinny iść przez system bankowy i wszystkie banki powinny mieć do nich dostęp. Jak o tym wsparciu mają dowiedzieć się przedsiębiorcy, skoro nie ma ich w bankach?

Wybór pośredników zależy od tego, do jakich klientów i z jakim produktem chcemy dotrzeć. Banki lepiej poradzą sobie z kredytami inwestycyjnymi dla firm, natomiast fundusze pożyczkowe i poręczeniowe - z dotarciem do mikro i małych przedsiębiorców.

Czy na takie pożyczki można wziąć gwarancje de minimis?

Staramy się nie łączyć tych dwóch środków pomocowych, bo moglibyśmy przekroczyć próg pomocy publicznej. Gwarancje de minimis mogą pokrywać w Polsce do 60 proc. ryzyka kredytowego. W połączeniu z preferencyjnymi pożyczkami mogłoby się okazać, że pomoc publiczna przekracza dopuszczone przez KE 70 proc. wartości inwestycji. Mali przedsiębiorcy mogliby zostać zmuszeni do zwrotu tych środków.

De minimis to pierwsze gwarancje, które faktycznie trafiają do przedsiębiorców.

W ciągu półtora miesiąca od startu programu uzyskało je 1,7 tys. mikro, małych i średnich przedsiębiorstw na 350 mln zł, co pozwoli na sfinansowanie kredytów o wartości 580 mln zł. Ale pula jest dużo wyższa. Możemy udzielić gwarancji na 30 mld zł, co przekłada się na potencjalną akcję kredytową w wysokości niemal 50 mld zł. W tym roku zamierzamy na gwarancje wydać 5 mld zł, co potencjalnie może przełożyć się na zabezpieczenie 29 tys. kredytów.

>>> Czytaj też: Polskie przedsiębiorstwa bardzo potrzebują kapitału i zaufania