System płatnej edukacji w USA oparty na kredytach studenckich zaczyna ciążyć młodym Amerykanom. Pokolenie absolwentów college’ów jest najbardziej zadłużonym w historii.

Roczne czesne za studia na medycynie na prywatnej uczelni w USA wynoszą w tym roku akademickim 50,3 tys. dolarów (ponad 160 tys. zł). To około 16 razy więcej niż musiało płacić pokolenie rodziców dzisiejszych studentów.

Przyszli lekarze zaczynają karierę z długiem wielkości 170 tys. dolarów (bez kosztów odsetek) – tyle wynosi mediana zadłużenia absolwentów tego kierunku według raportu stowarzyszenia amerykańskich college’ów medycznych AAMC opublikowanego parę miesięcy temu. Studia w Stanach, finansowane w dużej części przez system prywatnych i rządowych kredytów, są coraz droższe. I zaczynają być coraz większym obciążeniem dla młodych Amerykanów. Choć medycyna należy do najdroższych kierunków, nie jest jedynym kierunkiem, który zostawia absolwentów z gigantycznym długiem na koncie.

>>> Czytaj też: Edukacja w USA: równość szans to mit

Pokłosie kryzysu

Reklama

“Zadłużenie studentów ma dramatyczny wpływ na możliwość kupienia mieszkania, zmywarki czy kosiarki do trawy oraz wszystkich innych tego typu zakupów”, powiedziała na łamach Bloomberga w kwietniowym artykule Diane Swonk, ekonomistka z Mesirow Financial. „Ma wpływ na całą gospodarkę”, dodała.

Problem dodatkowo potęguje eksplozja popytu na rynku prywatnych kredytów studenckich wartym obecnie 150 mld USD, gdzie odsetki sięgają często nawet 12 proc. Tutaj pożyczkobiorcy nie mogą liczyć na ulgi, tak jak posiadacze hipotek. A w czerwcu oprocentowanie preferencyjnych rządowych kredytów na studia może podwoić się nawet do 6,8 proc. - donosi Bloomberg.

Łączne zadłużenie na rynku prywatnych i państwowych kredytów studenckich podwoiło się od 2007 roku do 1,1 bln USD, według danych Rezerwy Federalnej. Po kryzysie finansowym w 2008 roku, rodzice często nie byli po prostu w stanie zapłacić za studia swoich dzieci, przez co koszty spadły bezpośrednio na nie. Domy straciły średnio około jedną trzecią wartości, a wielu Amerykanów zostało z kredytem hipotecznym większym niż wartość ich nieruchomości.

Przerwany amerykański sen

„Nie wynajmuję mieszkania z własnego wyboru”, powiedział amerykańskiej agencji Luke Nichter, historyk z Uniwersytetu Texas A&M, który za tytuł profesora przed nazwiskiem zapłacił 125 tys. USD długiem na koncie. Zwrócił tym samym uwagę, na gigantyczne koszty edukacji w USA, które coraz częściej przekreślają szansę na pożyczkę hipoteczną.

Co miesiąc 35-letni Nicher spłaca 1,5 tys. USD raty kredytu studenckiego. „Jest tylko jednym z wielu przedstawicieli najbardziej zadłużonego w historii pokolenia młodych, wykształconych Amerykanów” – skomentował Bloomebrg.

Publicyści za Oceanem spierają się, czy Stany Zjednoczone borykają się z kryzysem kredytów studenckich w USA, czy też nie. Choć studia w USA to inwestycja niosąca za sobą jakąś dozę ryzyka, to dramaty studentów, którzy przez pożyczkę na studia przekreślili sobie szanse awansu społecznego są raczej rzadkością niż regułą.

Według danych Banku Rezerwy Federalnej w Nowym Jorku dwie trzecie pożyczek studenckich w USA spłacają osoby poniżej 40 roku życia. Faktem jest, że liczba osób, które posiadają własne domy spadła w tej grupie wiekowej o 4,6 proc. w czwartym kwartale ubiegłego roku w porównaniu z trzecim. To największy spadek tego wskaźnika od 1982 roku. Miliony Amerykanów mają zamknięty dostęp do rynku kredytów hipotecznych w czasach rekordowo atrakcyjnych cen.

„Kupno domu i założenie rodziny zawsze były symbolami życia amerykańskiej klasy średniej", powiedział Robert Lawless, profesor prawa z University of Illinois College of Law w Champaign. “Ta nadzieja jest wciąż żywa, ale teraz ludzie coraz częściej są zmuszeni do wynajmowania mieszkania, bo wszystkie pieniądze przeznaczają na spłatę kredytu studenckiego”, dodał.

Płatne studia wyższe w USA to element systemu, który otwiera drzwi do kariery niemal tak łatwo jak zamyka te do gospodarczej niezależności młodych Amerykanów. Większości z nich studia nie doprowadzają do finansowej ruiny, ale wielu tak - pisze inny publicysta Bloomberga, Mark Gimein, w niedawno publikowanej serii artykułów na ten temat. Według niego zagrożeni mogą być studenci wybierający drogie uczelnie, na których uzyskanie dyplomu jest trudne.

Mimo wysokich kosztów, które coraz częściej finansowane przez banki i rządowe pożyczki, edukacja wyższa to w USA nadal najlepsza inwestycja na przyszłość. Bo choć tytuł magistra, licencjata, czy inżyniera przychodzi z coraz większym długiem na koncie, wiąże się wciąż ze znacznie wyższymi zarobkami. Mediana tygodniowych zarobków absolwenta z tzw. „bachelor’s degree” (najniższy stopień ukończenia studiów w USA) wynosiła w 2012 roku ponad 1066 USD. Wśród osób, które posiadają tylko amerykańską maturę – prawie dwa razy mniej, bo 652 USD, według szacunków amerykańskiego biura statystycznego.

>>> Polecamy: Edukacja w USA: studia wyższe finansowane przez emerytów