Urząd Regulacji Energetyki kończy ustalanie stawek cen energii dla 15 mln gospodarstw domowych. Wiadomo, że będą 4-, 5-proc. obniżki. Czy energetyka będzie próbowała odbijać sobie niższe dochody z taryfy G na cenie węgla energetycznego? Kopalnie już dzisiaj stoją pod ścianą. Ministerstwo Gospodarki podaje, że w I kw. tego roku przychody górnictwa ze sprzedaży węgla zmniejszyły się o ponad 10 proc., a koszty produkcji węgla wzrosły o 5,3 proc.
Analiza firmy Deloitte o stanie sektora wydobywczego z marca tego roku pokazuje, że sytuacja nie jest optymistyczna. Zapasy niesprzedanego węgla wynoszą już prawie 9 mln ton i rosną, a możliwości sprzedaży na rynku krajowym są niewielkie. Faktycznie głównym problemem polskich kopalni jest koszt wydobycia węgla ze względu na głębokość pokładów, co powoduje znaczne obniżenie rentowności w stosunku do konkurentów z Azji i Ameryki Południowej. Eksperci, którzy zajmują się sektorem energetycznym, twierdzą, że cena powinna oscylować wokół 10 zł za megadżul energii w węglu kamiennym, a obecne stawki wynoszą 12 zł. To duże wyzwanie dla sektora górniczego. Jaskółką nadziei są dla mnie wypowiedzi Joanny Strzelec-Łobodzińskiej, prezes Kompanii Węglowej, oraz Jarosława Zagórowskiego, szefa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, z których wynika, że z powodzeniem wdrażają wiele projektów optymalizujących koszty.
Waszym największym dostawcą węgla jest Bogdanka. Czy to oznacza zapowiedź renegocjowania umów na dostawy węgla?
Nie. Nie odnoszę się do sytuacji Enei, tylko mówię o celach dla całego sektora energetycznego. Branża wydobywcza powinna pamiętać, że sektor wytwórczy także funkcjonuje dziś w warunkach rynkowych.
Reklama
Czy w tej sytuacji może wzrosnąć import węgla?
Jest to prawdopodobne, chociaż niekoniecznie musi dotyczyć sektora elektroenergetycznego, który ma dobre relacje z kopalniami.
Z najnowszych danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych wynika, że zużycie energii elektrycznej w Polsce wzrosło w kwietniu o 0,47 proc. r./r. i wyniosło 12,51 GWh, ale w okresie styczeń- -kwiecień spadło o 1,39 proc. i wyniosło 54,06 GWh. To powoduje załamanie cen energii na hurtowym rynku. Kiedy można się spodziewać odbicia i wzrostu cen?
Nikt nie ma szklanej kuli. Według mnie nie należy oczekiwać jakiegoś gwałtownego wzrostu cen do 2015 r., ponieważ wzrost gospodarczy wyraźnie zwolnił. Widać to właśnie po spadku zapotrzebowania na energię elektryczną o kilka terawatogodzin w stosunku do roku poprzedniego. Inna kwestia, że przemysł staje się coraz mniej energochłonny. Mamy już w Polsce najnowocześniejsze cementownie w Europie, widoczne są też działania optymalizujące zużycie energii elektrycznej przez przedsiębiorstwa, a także instytucje samorządowe. Tak więc spadek cen jest efektem zaistnienia kilku czynników, także spadku cen za obowiązkowe uprawnienia za emisję CO2, które muszą kupować elektrownie.
W jaki sposób obecna sytuacja wpływa na konkurencję pomiędzy grupami energetycznymi?
Na pewno niskie ceny energii spowodowały przeformułowanie strategii korporacyjnych, zwłaszcza w obszarze inwestycyjnym. Aktualna sytuacja jest korzystniejsza dla rozwoju segmentu dystrybucji, a gorsza dla budowania nowych bloków, choć projekty, których budowa już się rozpoczęła, uznajemy za dobrze przygotowane i ważne dla bezpieczeństwa energetycznego. Ale faktycznie zauważam pomiędzy grupami energetycznymi nasilającą się walkę o klienta. To oczywiście idealna sytuacja dla klienta, ale ból głowy dla sektora elektroenergetycznego, zwłaszcza w kontekście wcześniej wspomnianych planów inwestycyjnych, bo obniża dochody.

Przemysław Zaleski, nowy prezes spółki Enea Trading, która w Enei – trzeciej pod względem wielkości grupie energetycznej w Polsce – zajmuje się m.in. handlem energią wytworzoną w Elektrowni Kozienice, największej siłowni na węgiel kamienny w Polsce, zaopatruje ją w paliwo i handluje obowiązkowymi uprawnieniami do emisji CO 2.