47-letnia kobieta przeprowadziła się do liczącego 2000 mieszkańców Kurland Village w 2008 roku i od tamtego czasu czeka na przydział mieszkania od państwa. 16 kilometrów dalej leży Plettenberg Bay, nadmorski kurort, w którym domy sprzedaje się często po 15 milionów randów (1,5 miliona USD).

„Nie wiem w jaki sposób zapadają decyzje o przydziałach. Cały ten czas jestem na liście oczekujących, ale nikt mnie o niczym nie informuje. Póki co muszę żyć na czyimś podwórku, skąd w każdej chwili mogę zostać wyproszona” – mówi Ghall. Kobieta pracuje dorywczo jako pomoc domowa.

Osiedla o bardzo niskim standardzie to spuścizna po apartheidzie. Prawie dwadzieścia lat temu Nelson Mandela doszedł do władzy, zdobywając poparcie pierwszego w historii wielorasowego elektoratu. Od tamtego czasu powstało 3,3 miliona tanich domów z dykty, a dzielnice slumsów wyrosły dookoła miast. Rząd nie nadąża za przyrostem demograficznym. Niedobór mieszkań powiększył się od 1994 roku z 1,5 do 2,1 miliona. W tym samym czasie, według rządowych danych, populacja rozrosła się z 40 do 53 milionów ludzi.

>>> Czytaj też: Miliarder z RPA połowę fortuny przeznaczy na pomoc ubogim

Reklama

Nieustanna presja

Presję odczuwają nie tylko ubodzy. Jedynie 15 procent z 14,45 miliona gospodarstw domowych w RPA zarabia wystarczająco dużo, aby otrzymać kredyt hipoteczny. 60 proc. zarabia mniej niż 3500 randów miesięcznie, co kwalifikuje ich do uzyskania mieszkań komunalnych. Pozostałe 25 proc., w tym nauczyciele, pielęgniarki, policjanci i żołnierze, to grupa, która nie ma dostępu do żadnej z tych opcji.

Jody Lee jest 27-letnim nauczycielem. Mieszka na przedmieściach Kapsztadu w dobudówce, która kiedyś służyła za pomieszczenie dla służby. Lee jest przykładem typowym dla południowoafrykańskiej klasy średniej. Nie kwalifikuje się już do otrzymania mieszkania socjalnego, ale wciąż nie stać go na zakup własnej nieruchomości. Zarabia 13 tys. randów miesięcznie na rękę. To upoważnia go do otrzymania kredytu w wysokości 400 tys. randów. Średni koszt małego domu to dwa razy tyle.

Rząd twierdzi, że ma ograniczone pole działania w kwestii zwiększenia dofinansowania sektora mieszkaniowego. Minister finansów, Pravin Godhan szacuje, że gospodarka RPA urośnie w tym roku o nie więcej niż 2,2 proc. Biurokracja, korupcja i wadliwa komunikacja nie pomagają w usunięciu problemu.

„Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak przebiega proces przydziału mieszkań. Składa się on z wielu etapów, w których mnożą się problemy i napięcia” – mówi Kate Tissington, pracownik naukowy w południowoafrykańskim instytucie Socio-Economic Rights Instutute (SERI). „Kontrola nad tym procesem jest wybrakowana. Korupcja jest powszechna” – dodaje.

Zmiana polityki

10 lipca z rządu został odwołany minister do spraw mieszkalnictwa, Tokyo Sexwale, dawny kompan Nelsona Mandeli, później jeden z najbogatszych biznesmenów w kraju. Nowym ministrem została Connie September, prawniczka i była wiceprzewodnicząca największej w kraju organizacji zrzeszającej związki zawodowe - Congress of South African Trade Unions. September ma dopilnować, aby w polityce mieszkaniowej doszło do zmian. Ruch ten zainicjował prezydent kraju Jacob Zuma.

Jak donosi Marie Huchzermeyer, profesor urbanistyki na Uniwersytecie Witwatersrand w Johanesburgu, zmiany będą dotyczyć raczej poprawiania warunków w aktualnie istniejących osiedlach slumsów niż oddawaniu do użytku nowych budynków socjalnych.

Według profesora, priorytetem ma być też grupa średnio zarabiających, której nie przysługuje ani hipoteka, ani mieszkania socjalne.

„Sexwale zawsze skupiał się na luce mieszkaniowej i popierał zaangażowanie sektora prywatnego. Nigdy tak naprawdę nie zainteresował się usprawnianiem prowizorycznych osiedli. September nie musi być specjalistką w tym aspekcie. Musi być dobrym politykiem, który słucha specjalistów” – dodała Huchzermeyer.

Sexwale w swoich ostatnich odczytach w maju tego roku przypominał o tym, że budowanie nowych budynków socjalnych osłabia kraj. Alternatywą miało być wprowadzone w styczniu tego roku dotowanie zaliczek na zakup pierwszej w życiu nieruchomości, kosztującej do 350 tys. randów. Według byłego ministra taka dotacja pozwala ludziom stać się „prawdziwymi posiadaczami nieruchomości i członkami rynków kapitałowych”.

Opłacalność hipoteki

Aby otrzymać taką dopłatę od rządu, gospodarstwo domowe musi zarabiać od 3,5 do 15 tys. randów Mogą otrzymać od 10 050 do 87 000 randów. Im większe zarobki, tym mniejsza dotacja. Kupowana nieruchomość musi spełniać wymogi departamentu do spraw mieszkaniowych.

„Banki nie chcą ryzykować w sektorze kredytów hipotecznych. Opłacalność na rynku hipotecznym jest zbyt niska, aby zrekompensować bankom to ryzyko” – mówi Johann Scholtz, analityk w Afrifocus Securities. „Banki wolą lokować kapitał w inny sposób, na przykład w pożyczki niezabezpieczone hipotecznie. Dotacje ze strony państwa mogą przywrócić wiarę w kredyt hipoteczny” – dodaje.

Marius Marais, szef działu nieruchomości w jednym z banków twierdzi, że dotacje odegrają ważną rolę w rozwoju rynku kredytowego. „Milion gospodarstw domowych nie powinno już mieszkać w barakach, bo kwalifikuje się na dofinansowanie. Dla nas to bardzo atrakcyjny rynek” – powiedział.

W zaistniałej sytuacji triumfy święcą deweloperzy budujący tańsze domy, na które stać klasę średnią. Jedną z takich firm jest Calgro M3 Holdings. Deweloper zanotował 55-procentowy wzrost dochodu w ciągu dwunastu miesięcy poprzedzających maj tego roku. W ubiegłym roku notowania spółki na giełdzie skoczyły o 49 procent w górę. Za sukcesem firmy stoi współpraca z rządem i bankami.

Mieszkańcy baraków

Tylko część mieszkańców baraków może sobie pozwolić na sfinansowanie własnego domu. Jedna czwarta osób zdolnych do pracy pozostaje na bezrobociu. Wiele gospodarstw domowych utrzymuje się tylko z jednej pensji lub pomocy socjalnej. Tanie budownictwo odpowiada jedynie za 5 procent rynku hipotecznego, wartego 838 miliardów randów - wynika z danych banku centralnego.

Uboższe środowiska tracą cierpliwość. W zeszłym roku zanotowano rekordową liczbę 173 protestów w sprawie warunków mieszkaniowych, niedogodności i braku podstawowych usług. Imigracja czyni tę sytuację jeszcze bardziej napięta. Urząd Statystyczny szacuje, że w RPA rezyduje około 2,9 miliona legalnych i nielegalnych imigrantów.

Pani Ghall zarabia około 800 randów miesięcznie i mieszka w zbudowanym prze siebie baraku. Nie ma szans na kredyt, a mieszkanie socjalne to dla niej odległe marzenie.

Sektor prywatny jest pomocny, zwłaszcza dla klasy średniej, która jest zawieszona pomiędzy mieszkaniami socjalnymi a kredytami. Ale rząd musi pamiętać o najuboższych, przypomina Kate Tissington. „Rząd musi prowadzić sektor prywatny w sprecyzowanym kierunku. Jasne założenia i postanowienia muszą zapewnić wszystkim w kraju odpowiednie warunki życia” – dodaje.

ikona lupy />
RPA / ShutterStock