Kanada prowadzi znacznie przyjaźniejszą dla eksporterów politykę. Zaletą USA jest z kolei lepiej rozwinięta infrastruktura – pisze „The Wall Street Journal”. Problemem Amerykanów jest jednak własne lobby przemysłowe, które w trosce o tanie paliwo dla własnych fabryk blokuje otwarcie eksportu. Obecnie, zgodnie z ustawą z 1938 r., jeśli ktoś chce sprzedawać gaz za granicę, każdorazowo potrzebuje zgody władz. Na razie wydano dwa takie zezwolenia, w kolejce czeka aż 17 kolejnych. Wyjątkiem jest jedynie 20 państw, z którymi Waszyngton zawarł umowy o wolnym handlu.
Azjaci pokładają jednak nadzieje w administracji Baracka Obamy, która czyni starania, by przekonać przemysłowców do złagodzenia postawy. Do końca dekady kraj ma się stać eksporterem gazu netto. Wówczas i tak będzie mógł zapewnić konsumentom wewnętrznym tanie paliwo. Obecnie cena skroplonego gazu (LNG) w Henry Hub w Luizjanie wynosi raptem 1/4 jego ceny w Azji. – Musimy podjąć wiążącą decyzję, czy powinniśmy eksportować LNG – mówił prezydent USA podczas majowej wizyty w Kostaryce. Kanadyjczycy natomiast nie zasypiają gruszek w popiele. Kolumbia Brytyjska, najdalej na zachód wysunięta prowincja Kanady, zamierza stać się drugim co do wielkości eksporterem LNG na świecie.
Japoński specjalista ds. energetyki Ryoichi Komiyama szacuje w raporcie dla Światowej Rady Energii, że zapotrzebowanie na energię w Azji wzrośnie z 3,6 mld toe w 2007 r. do 7,1 mld toe w 2035 r. Jednostka toe, tona oleju ekwiwalentnego, to równowartość 11,63 megawatogodziny. Udział konsumpcji energii w strefie Azji i Pacyfiku (Chiny, Indie, Japonia i państwa ASEAN) w stosunku do całego świata wzrośnie z 30 proc. w 2010 r. do 37 proc. w 2035 r. Udział gazu w azjatyckiej konsumpcji wzrośnie z 11 proc. w 2007 r. do 16 proc. w 2035 r.
Reklama
Na azjatyckim boomie powinna skorzystać relatywnie bliska geograficznie Rosja. Gazprom przespał jednak decydujące lata. Rosjanie planowali budowę gazociągów do Chin, ale do tej pory nawet nie zaczęli budowy. Moskwa wolała zainwestować w łupkowy czarny PR, zamiast samodzielnie rozwijać metody eksploatacji tego surowca. Zapóźnienia widać też w kwestii LNG. Na razie działa w Rosji jedynie jeden zakład skraplania gazu (na Sachalinie), który w 2012 r. skroplił 10,5 mln ton. Teraz rozważana jest budowa pięciu kolejnych, z których trzy są planowane na Dalekim Wschodzie. Na ich ukończenie potrzeba jednak co najmniej sześciu lat.
– Takie decyzje należało podjąć pięć lat temu, gdy były jeszcze szanse na zdobycie azjatyckiego rynku – mówił DGP Michaił Krutichin z agencji doradczej RusEnergy. „Gazprom będzie musiał się włączyć do technologicznego wyścigu, a jednocześnie wytrzymać konkurencję na tradycyjnych rynkach” – pisze branżowy magazyn „Razwiedka i Dobycza”. W momencie włączenia się do walki o podział gazowego tortu kolejnych graczy z Ameryki Płn. mniej zaawansowanym technologicznie rosyjskim gazownikom będzie jednak coraz trudniej.

>>> Polecamy: Niskie ceny gazu wstrzymują budowę elektrowni jądrowych